czwartek, 29 maja 2014

Wyrafinowany kicz czyli torcik z kaszanki, jabłka i macierzanki

























Czasami nachodzi mnie nostalgiczna potrzeba powrotu do przeszłości.
MMŻ wstaje dziś bladym świtem i wchodząc do kuchni jest przekonany, że jest tym jedynym.
Jedynym, który otworzył oczy i za chwilę będzie musiał pędzić do miasta. A tu niespodzianka.
W kuchni siedzę ja. I to całkiem przytomna. Chociaż to nie do końca prawda. Ciało i owszem siedziało w kuchni, ale myśli poleciały tak daleko, że żaden odległościomierz nie dałby rady zmierzyć.
Wróciłam do dzieciństwa. Najpierw moich Dzieci.
Siedziałam samotnie w tej kuchni i myślałam, że po raz pierwszy w życiu spędziłam dzień matki tak, jak spędzam ten poranek.
Dlaczego zamyśliłam nad tym dopiero dzisiaj? Kto może wiedzieć, co człowiekowi przyjdzie do głowy po siódmej rano w deszczowy poranek. Czy to początek dalszego ciągu? Do wielu nowości muszę się przyzwyczaić. Z wieloma nowościami muszę się pogodzić. Czy chcę? Czy muszę?
Siódma rano nie jest dobrą porą na roztrząsanie filozoficznych dylematów. I na pewno nie jest dobrą porą by odpowiadać na pytanie: o czym myślisz? O tej porze głowę powinny zajmować twarożek ze szczypiorkiem i pierwsza kawa. Potem dopiero można zacząć zajmować się sprawami poważniejszego kalibru.
Między moim zamyśleniem a pierwszym dziś kubkiem herbaty z mlekiem upłynęły lata świetlne. Od mojego dzieciństwa począwszy a na dorastaniu naszych Córek skończywszy.
Elastyczność z jaką w myślach przenosimy się w czasie i przestrzeni jest niewiarygodna. Próbowałam kiedyś opowiedzieć ciąg skojarzeń od punktu A do punktu Z. I zajęło mi to jakieś dziesięć minut niezbyt składnego bełkotu. W rzeczywistości ciąg myślowy odbył się w trakcie jednego mrugnięcia okiem.
Dziś rano siedziałam, deszcz padał, z dachu za oknem spadała kropla za kroplą. Patrzyłam jak odbijają się od pełnej po brzegi beczki na deszczówkę. A myśli płynęły jak strużki wody po dachu. Były słodko gorzkie. Jedne sprawiły mi przyjemność, inne zacisnęły się chłodnymi palcami i brakło mi tchu. Na moment.
Potem do kuchni wkroczył MMŻ i świat wskoczył na swoje tory.

 Moja dzisiejsza propozycja jest wspomnieniem z dzieciństwa. Czasami z moją Mamą lubimy zjeść kaszankę na ciepło. Reszta naszej rodziny jest tym daniem zupełnie nie zainteresowana. Chciałam im pokazać, że kaszanka może też mieć elegancką wersję. Taki wyrafinowany kicz.



Kaszankowy torcik z jabłkiem i macierzanką
(na dwie porcje)

1 kaszanka
1 cebula
garść macierzanki (świeży tymianek może ją zastąpić ale zdecydowanie zmieni smak)
1 łyżeczka masła

do tego:
1 jabłko
pół łyżeczki masła

oraz:
4 nieduże ziemniaki
1 łyżka mascarpone
sól

Gotujemy obrane ziemniaki do miękkości. Potem ugniatamy na puree z mascarpone. Doprawiamy solą.

Cebulę kroimy w drobną kostkę i przesmażamy na maśle aż zmięknie. Dodajemy pokrojoną, obraną ze skórki kaszankę. Doprawiamy pieprzem i smażymy pięć minut na małym ogniu.

Jabłko obieramy ze skórki i części nasiennej. Kroimy w krążki. Na patelni rozpuszczamy masło. Kiedy zaczyna nabierać złotego koloru, zmniejszamy ogień i kładziemy plastry jabłka. Posypujemy listkami macierzanki.
Smażymy po minucie z każdej strony. Zdejmujemy z ognia.

Do ułożenia kaszankowego torcika potrzebujemy metalowego krążka. Stawiamy go na talerzu. Na dno dajemy plaster pieczonego jabłka. Posypujemy świeżą macierzanką.
Następną warstwę tworzy przysmażona kaszanka a potem puree ziemniaczane. Na ziemniaki kładziemy drugą warstwę kaszanki. Ostatnią warstwę tworzy plaster jabłka, posypany macierzanką.

Ktoś powie, że to niewyszukana potrawa. I będzie miał rację. Ale to nie znaczy, że ma wyglądać niewyszukanie.






Smacznego

4 komentarze:

  1. Wspomnienia są czymś dzieki czemu możemy się przenieść do pewnych sytuacji, ktore zawsze będą w sercu, bez względu na to czy te wspomnienia są dobre czy zle.Oby ...tych pięknych bylo więcej miż tych smutnych.A kaszanka, no takiego torciku nigdy nie jadlam. życzę Wam sloneczka i ciepelka, bo za oknem....szaruga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach te wspomnienia :) zajrzałam tu skuszona,, zapachem,, kaszanki bo też czasem lubię taką odsmażaną ale tę domową, którą robi Mama....i to co tu zastałam to kaszanka w wersjii de lux.... :) torcik wygląda obłędnie :)
    Pozdrawiam....

    OdpowiedzUsuń
  3. Takiej kaszanki to ja jeszcze nigdy nie jadłam, ale na prawdę jest wersją delux :)
    Pozdrawiam i życzę bardziej słonecznych i wesołych poranków :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, transformacja kaszanki! W zyciu bym sie po zdjeciach nie domyslila, ze to taka zwykla kaszanka ;)

    Mam nadzieje Limonko, ze mysli wiecej bylo jednak slodkich niz gorzkich. Szkoda majowych porankow na zbyt wiele gorzkich mysli!

    OdpowiedzUsuń