Rzadko robię kanapki. Były takie
czasy, kiedy kanapka była na porządku dziennym. Kto nie miał
dzieci w wieku szkolnym ten nie wie, co to znaczy robić kanapki.
Kanapka nie kojarzy się podniecająco. No bo cóż może być
fascynującego w dwóch kawałkach pieczywa, przedzielonych plastrem
sera i szynki.
Tu was mam, moi drodzy.
Kanapka może być dziełem sztuki.
Może być obiektem pożądania. Może być niedoścignionym wzorem.
Może być przedmiotem handlu (szkolnego).
Robiąc kanapkę po raz 22 w miesiącu
trudno jest oprzeć się wrażeniu taśmy produkcyjnej.
Wstajemy rano. Rano to rutyna. Myjemy
zęby, człapiemy do kuchni, otwieramy lodówkę. Litości!
Kto o tej porze jest w stanie stworzyć
V Bethowena? Kawa, herbata z mlekiem, płatki, serek z kiełkami.
Najważniejsze to przetrwać. Na niuanse przyjdzie czas w porze
lunchu. Teraz liczy się przetrwanie. Ciekawe, że tworzenie bardziej
kojarzy mi się z czerwonym winem niż szklanką mleka.
„Nikt nie jest mądry przed
śniadaniem”, to nie moje słowa. Ale podpisuję się pod nimi
obiema rękami.
Wierzę, że są ludzie, którzy budząc
się, są w stanie wyrecytować tablicę Mendelejewa.
Ja zazwyczaj markuję pełnię
świadomości. Dobrze, że nasze przyzwyczajenia są jak niewidzialna
ręka. Pomagają.
Żeby stworzyć kanapkowe dzieło
potrzeba wyobraźni. Jak to osiągnąć o siódmej rano?
Cofnąć się w czasie.
Wieczorem zaplanować sobie kolejność
działań. Lub, co lepsze, całą robotę zrobić przed położeniem
się spać.
Spontan jest świetny. Sama mam na
swoim koncie kilka zestawów kanapkowych, poskładanych
spontanicznie. Lecz ta metoda działa na krótkich dystansach.
Jeżeli macie przed sobą co najmniej
kilka lat robienia kanapek (dzieciom, miłemu lub sobie), to musicie
rzecz przemyśleć. Chyba, że chcecie doczekać chwili, kiedy młodzi
na widok torebki śniadaniowej zaczną odczuwać gwałtowną potrzebę
odrobienia lekcji.
Moje kanapki były niezłe. Jak
wspomniałam na wstępie, dziś rzadko je robię. Czasami nawet do
nich tęsknię. Bo kanapka to danie niedocenione. Traktowane po
macoszemu. Taka zapchaj-dziura. Wiadomo, że musisz coś zjeść. I
wtedy do dzioba wjeżdża kanapka. Byle tost, byle szynka, byle ser.
Wcale nie musi tak być. Trzeba tylko
się trochę postarać.
Tylko czy można osiągnąć sukces bez
wysiłku?
Dwie propozycje kanapkowe:
podstawa czyli zielony biszkopt:
3 jajka (oddzielnie białka i żółtka)
50 g masła stopionego i wystudzonego
80 g mąki pszennej
ćwierć łyżeczki proszku do
pieczenia
szczypta soli
szczypta pieprzu
200 g szpinaku lub botwinki czy
szczawiu (a może poeksperymentować z pokrzywą?)
Ubijamy białka na pianę. Dodajemy
żółtka. Następnie wlewamy płynne masło. Miksujemy. Wyłączamy
mikser i przesiewamy do masy mąkę z proszkiem i solą. Na koniec
mieszamy ze szpinakiem lub botwinką.
Blachę wykładamy papierem i wylewamy
biszkopt. Wyrównujemy powierzchnię i pieczemy w 190 stopniach przez
20 minut.
Jeżeli chcemy zrobić roladę, to
upieczony, gorący biszkopt przekładamy na ściereczkę i zwijamy
jak rulonik. Dzięki temu zabiegowi ciasto nie popęka.
Jeżeli naszym zamiarem jest kanapka,
zielony biszkopt odwracamy do góry nogami na ściereczkę i
zdejmujemy papier.
Po wystygnięciu możemy go przekładać
serem i burakiem.
ciasto:
I wersja:
zielony biszkopt botwinkowy
(szpinakowy, szczawiowy)
serek chrzanowy
łosoś wędzony
koperek
Każdą zieleninę musimy sparzyć. Na
łyżce masła podsmażamy liście. Króciutko. Są młode, więc nie
musimy ich torturować. Delikatnie je doprawiamy do smaku i
miksujemy. Studzimy.
Potem używamy jako części składowej
biszkoptu.
Smarujemy biszkopt serkiem i posypujemy
pokrojonym łososiem i koperkiem. Zwijamy, otulamy folią i chłodzimy
kilka godzin.
Rano mamy gotową, efektowną i
nietuzinkową kanapkę.
II wersja:
zielony biszkopt
1 upieczony w piekarniku burak
serek kozi (bądź miękka feta)
pistacje
kiełki rzodkiewki
Tutaj sprawa jest prosta do bólu. Jak
to w przypadku kanapek bywa, cała zabawa polega na przekładaniu.
Zielony biszkopt, potem kozi serek, następnie pistacje i plaster
buraka. Na to kolejna warstwa serka i plaster zielonego biszkoptu.
Całość zamyka ser posypany kiełkami.
Właściwie żadna instrukcja obsługi
nie jest potrzebna. Wszystko widać na zdjęciach.
Roladka zielono łososiowa jest
wariantem wielkanocnego przekładańca.
Ten sam zielony biszkopt możemy
przełożyć buraczkami i kozim serem lub pieczoną papryką i np.
omletem z chilli.
Wariantów jest bez liku. I wszystkie
są w zasięgu ręki. Pod jednym warunkiem...że nie staniecie przed
problemem o siódmej rano.
Wtedy pozostaje wam tylko tost, szynka
i ser. Krótko mówiąc nuuuuuuuuuuuda.
Powodzenia nie tylko w sferze kanapek.
Smacznego
Limonko, dla mnie to nie kanapki, a mistrzostwo swiata, wspaniale udekorowane kawalki tortu z bardzo wysokiej półki.Nigdy wcześniej nie widzialam tak kolorowych....kanapek...Jestem pod ogromnym wrażeniem. Masz kobieto niesamowity talent....zjeść taką kanapke to nielada przyjemność.I zrobiłam się glodna......:)
OdpowiedzUsuńWOW, to prawdziwe mistrzostwo! :)
OdpowiedzUsuńekstra ;)
OdpowiedzUsuńAle świetne :)
OdpowiedzUsuńwyglądają przepięknie ale czy też tak smakują ? Majka.
OdpowiedzUsuńSmakują, smakują. I cieszą oko:))
UsuńAch, piekne takie kanapki! Ja niestety nie mam zapalu do kanapek i zazwyczaj konczy sie kanapka kupna w moim przypadku. Albo obiadem z wczoraj ;)
OdpowiedzUsuńJa też nie robię ich codziennie. Ale pozostałość szpinaku każe go wykorzystać w różnoraki sposób. Czemu nie kanapkowy? Buźka
OdpowiedzUsuńWitam �� jakiej wielkosci ma byc blaszka na biszkopt?
OdpowiedzUsuńBlaszka 22 cm na 30 cm będzie akurat. Ciasto powinno być raczej cienko rozsmarowane:)
UsuńPozdrawiam:))