Wybaczcie mi dzisiejszy wpis. Ale
wizyta w punkcie głosowania spowodowała, że aż mnie trzepnęło.
Po godzinie 17 frekwencja nie przekroczyła 7 procent.
Wiele krajów ma swoją dość
restrykcyjną politykę „nabywania” obywateli. Zazwyczaj trzeba
pokonać ileś tam szczebli pytań, dociekań, administracyjnych
zasieków, zdać egzamin no i wykazać się raczej sporą gotówką.
Może powinniśmy i u nas wprowadzić
egzamin na obywatela? Żeby było przewrotniej, podchodziliby do
niego wyłącznie obywatele. Polscy obywatele.
Widzę to jak powtórny egzamin na
kierowcę. Jeździsz, zbierasz punkty karne a kiedy przekroczysz
limit, stajesz do powtórnego egzaminu. Bez niego możesz co najwyżej
pojeździć na wrotkach.
Z obywatelstwem byłoby podobnie. Na
przykład: nie idziesz na wybory. Dostajesz 20 punktów. Jeździsz po
pijaku: 30 punktów. Nie płacisz alimentów: 20 punktów. Znęcasz
się nad psem czy chomikiem: 45 punktów. Kiedy uzbierasz, powiedzmy
100 punktów karnych, żeby nabyć ponownie praw obywatelskich,
musisz stanąć do egzaminu.
Zastanówmy się. Do wyborów
przystępuje niecałe 50 % naszego społeczeństwa. Czy te
niegłosujące 50 % czuje się obywatelami. Tak, kiedy chodzi o
przywileje bycia obywatelem. Kiedy upomnimy się o obowiązki już
tak łatwo nie będzie.
Może należałoby się postarać, żeby
być obywatelem.
Jak ułożyć taki egzamin? Przecież
nie każdy musi wiedzieć kiedy była bitwa pod Grunwaldem. Nie musi,
ale raczej powinien. Żeby być obywatelem trzeba mieć choć
minimalne pojęcie o tym gdzie się żyje. Pod względem
geograficznym (przysięgam, że są tacy, którzy nie wiedzą co jest
stolicą Słowacji), politycznym (nie odróżniają sejmu od senatu),
ekonomicznym (ciągle myślą, że Balcerowicz musi odejść),
historycznym (a na cholerę mi te daty!) i kulturalnym ( jedno
wyjście do teatru mile widziane) czy etycznym (są tacy, którzy
ciągle myślą, że zwierzę to rzecz).
Łapiecie się za głowę? Może zanim
przystąpicie do ataku, zastanówmy się przez chwilę, czy to co
napisałam jest zupełnie pozbawione sensu. Posłuchajcie jaką
frekwencję zanotowano dziś do południa.
Na pocieszenie mam ciastka, które
można zrobić będąc zarówno w euforii , jak i na dnie rozpaczy. W
tym drugim wypadku są nawet zalecane. Nic tak nie poprawia humoru
jak zjedzenie czegoś smacznego. No, może jeszcze herbata. Co prawda
na frekwencję nie mają wpływu ale łagodzą kanty tzw
rzeczywistości.
Bajaderki lub kartofelki lub popsy
reszta brownies lub biszkopt czyli
około 20 dkg ciasta
2 łyżki mascarpone
2 łyżki konfitury malinowej
2 łyżki nutelli
2 łyżki wiśni z likieru lub suszone
(wtedy moczymy je kwadrans w alkoholu)
Kruszymy stare ciastka. Można zrobić
to ręcznie ale zdecydowanie lepiej radzi sobie z tym blender.
Do okruchów dodajemy resztę
składników. Mieszamy i wstawiamy na godzinę do lodówki. Chłodne
lepiej się formują.
Potem nabieramy łyżeczką porcję
mieszanki i formujemy kulki.
Możemy je zanurzyć w czekoladzie,
wiórkach kokosowych, groszku cukrowym lub kakao.
Możemy je nadziać na patyczki lub
położyć w papilotkach.
Taki recykling cukierniczy w mojej
podstawówce nazywał się „kartofel” i był ulubionym sposobem
na pozbycie się oszczędności.
Nie wyobrażałam sobie, że można go
zrobić samemu. Mój Dziadek śmiał się, że robi się je z tego,
co pozamiatano po dniówce w cukierni. Wszystko jedno. Ja je
uwielbiałam.
A kiedy już poprawi wam się humor, idźcie zagłosować. Przecież nie może wam by obojętne co się dzieje w świecie. Tym bliższym i tym dalszym.
Smacznego
Zapraszam do udziału w konkursie:
OdpowiedzUsuńhttp://www.fochygochy.blogspot.com/2014/05/konkurs-z-ksiazka-w-tle.html
Te ciastka są....pocieszeniem na wszelkie złe myśli. Cudowne, bo kolorowe, niesamowicie słodkie (tak myślę), jak to ciastka...Przepiękne...skojarzyły mi się z wesołym miasteczkiem. Tam też jest kolorowo!!:)
OdpowiedzUsuńA co do egzaminu na obywatela- fantastyczny pomysł!!!
Pozdrawiam niedzielnie...i weź sobie ciasteczko, bo podejrzewam, że frekwencja nie będzie zbyt duża...
Moge zamowic u Ciebie Limonko takie ciastka ekspresowa przesylka? Bo mnie by sie ich przydala cala wanna.
OdpowiedzUsuńGenialny pomysł! A nie raz marnuje się tyle ciasta...
OdpowiedzUsuń