Budzę się w środku nocy. Nieprzytomnie próbuję sobie
przypomnieć co mnie obudziło. W ciemnościach mojego półprzytomnego umysłu
błyskają pojedyncze wskazówki. Pomarańczowy, ściana, batonik. Myśli, choć
ospale, idą ich śladem.
Leżę i wiem, że nastąpi przerwa w spaniu. Myśli zaczną się
podkradać najpierw pojedynczo i ostrożnie a potem rozszalałą bandą.
Nocą stają się bardziej śmiałe. Jakby światło dnia i moja
przytomność umysłu stanowiły skuteczną zaporę. Nocą trudniej nałożyć im
kaganiec i zapędzić do ciemnych kątów. Niektóre nigdy nie powinny oglądać
światła dziennego. Czy nocą zamki w
myślowych klatkach pozostają niedomknięte i myśli wykorzystują to
niedopatrzenie na wymknięcie się po cichu?
Czy może strażnik zasnął i w głowie odbywa się bal na
całego.
Leżę i im głębiej w tę moją głowę zaglądam, tym bardziej
obudzona jestem.
A gdyby? A co? Jeżeli…? Kto? Może by..? Kiedy? Muszę…
Powinnam… To przypomina karuzelę, w której ktoś uszkodził hamulce.
Otwieram oczy i widzę w mroku sprzęty sypialni. Skoro je
widzę, to znaczy, że czas płynie i za chwilę wstanie dzień. Świt nabiera
rozpędu.
Nie patrzę na zegarek, żeby samej siebie nie przestraszyć.
Przecież chcę zasnąć. Wyłączyć ten rozgardiasz.
Wrzasnąć do własnej głowy: CISZA!
Próbuję skierować myśli do wyjścia. Może jakaś wyliczanka
spłucze je jak woda z prysznica. Potrzebna mi jest przynęta. Pomarańczowy, batonik,
ściana. Od tego się zaczęło. Wracam do snucia pomarańczowych scenariuszów
opierając o ścianę słusznych rozmiarów batonik…
Zasypiam.
Jakie to szczęście, że jest sobota. Zamiast dochodzić do
przytomności nad czwartą kawą, mogę się położyć na trawie i patrzeć na chmury. Wszystko
mogę. Nic nie muszę.
Ciasto lawendowe z karmelizowanymi morelami:
W wazonie stały trzy badylki lawendy. Uschły już a ja
pokruszyłam je do ciasta kruchego. Nie spodziewałam się, że łyżeczka suszonej lawendy
nada smaku tarcie.
Ciasto kruche lawendowe:
2 szklanki mąki
pszennej
200 g zimnego masła
2 żółtka
2 łyżki kwaśnej śmietany
2 łyżki cukru pudru
1 łyżeczka suszonej lawendy
szczypta soli
oraz:
kilka łyżek konfitury morelowej
250 g mascarpone
2 łyżki cukru pudru
1 kilogram moreli
5 łyżek cukru
2 łyżki wody
Szybko siekamy a potem zagniatamy składniki na ciasto.
Formujemy kulę, spłaszczamy ją i wkładamy w worku do lodówki na godzinę. Potem
rozwałkowujemy ciasto i wykładamy nim
formę do tarty. Przykrywamy papierem, obciążamy np. fasolą i pieczemy 10 minut
w 180 stopniach.
Po 10 minutach zdejmujemy papier i dopiekamy ciasto kolejne
10 minut.
Karmelizujemy morele. Dzielimy owoce na pół. Na patelnię
sypiemy cukier i dwie łyżki wody. Rozpuszczamy cukier i czekamy aż zacznie się
złocić. Wrzucamy morele i obracamy patelnią, żeby morele całe zanurzyć w
karmelu. Gotujemy 5 minut morele i zdejmujemy z ognia. Studzimy.
Serek mascarpone miksujemy z cukrem pudrem. Na upieczonym
cieście rozsmarowujemy konfiturę morelową. Na nią kładziemy warstwę zmiksowanego
mascarpone. Na górę wykładamy morele.
Ciasto schładzamy w lodówce (przykryte) i podajemy na
podwieczorek w taką sobotę jak dzisiaj.
Smacznego
Bo najlepsze pomysły przychodzą nocą - tarta wygląda świetnie :)
OdpowiedzUsuńChoć czasem trochę przeszkadzają w spaniu:))
UsuńJuż chyba wiem do czego wykorzystam swoją suszoną lawendę:)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo:))
Usuńna patelnię dajemy cukier i dwie łyżki cukru powinno być chyba dajemy wody 2 łyżki ? Z gorącymi pozdrowieniami Majka.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie chodziło o wodę. Również serdecznie pozdrawiam:))
UsuńLawenda jest dobra do wszystkiego! Ja co prawda glownie o niej mysle, a mniej z nia robie, ale ... wszystko przede mna :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe to ciasto :)
OdpowiedzUsuńOj, jak dobrze jest móc, a nie musieć...