Mijający tydzień oprócz kociego zamętu i trudnych decyzji
przyniósł mi też zupełnie niespodziewaną niespodziankę. Powiecie, że
niespodzianka zawsze jest niespodziewana. Nie do końca. Przecież niespodzianka
urodzinowa czy rocznicowa jest taką połową niespodzianki. Przynajmniej datę już
znamy. Pozostaje jeszcze przedmiot bądź podmiot.
W moim przypadku niespodzianka była z gatunku totalnych.
Przyszła od osoby, której poczynania śledzę od samego początku i aż mnie skręca
z zazdrości na widok cudów, które wychodzą z pod jej ręki. Nie martwcie się o
moje sumienie. Ta zazdrość jest z gatunku szczerze życzliwych.
Wracając do niespodzianki. Kartka samodzielnie zrobiona z
przemiłym tekstem a do tego, zobaczcie sami, jaki piękny notatnik na przepisy.
Na dodatek z moją ulubioną biedronką.
Aż mnie zamurowało. Ktoś włożył mnóstwo pracy i pomysłów dla
tego cuda. Ktoś zrobił to specjalnie dla mnie. Na dodatek znamy się tylko ze
swoich blogów. Jak tu nie być optymistą.
Droga sprawczyni niespodzianki. Publicznie chcę ci
podziękować. Niech wszyscy, bywający u mnie w gościach, poznają twoje prace.Niech mają taką samą przyjemność z poznania kogoś takiego jak ty.
A tobie chcę zadedykować dzisiejsze ciasto. Jest bardzo
smaczne i wydaje mi się, ze podobałoby ci się bardzo. Kto wie, może kiedyś
upieczemy coś razem a przy okazji pokażesz mi jak posłuszne są ci nożyczki.
Oto ciasto dla Kasi.
Czekoladowe ciasto z
kremem malinowym
(inspirację znalazłam tutaj)
5 jajek
¾ szklanki cukru
1,5 szklanki mąki pszennej
pół łyżeczki sody oczyszczonej
pół łyżeczki proszku do pieczenia
¾ tabliczki gorzkiej czekolady
¾ kostki masła
2 łyżki kakao
¾ szklanki kwaśnej śmietany
szczypta soli
krem malinowy:
pół kilograma malin
2 łyżeczki mąki ziemniaczanej plus 2 łyżki wody
3 łyżeczki żelatyny plus 2 dwie łyżki wody
Pół szklanki cukru
250 g mascarpone
200 ml kremówki
Maliny do dekoracji. Jeżeli chcemy nimi zakryć całe ciasto,
to musi ich być sporo czyli kolejne pół kilograma.
Pracę nad ciastem dzielimy na dwa etapy. Pierwszy to
zrobienie kremu. Drugi to upieczenie ciasta.
Zacznijmy od kremu. Do rondla sypiemy maliny i cukier.
Rozgniatamy maliny i podgrzewamy aż cukier się rozpuści. Zagotowujemy sok i przecieramy przez sitko.
Mnie osobiście pestki nie przeszkadzają ale gusta bywają różne. W kubku
mieszamy mąkę ziemniaczaną z wodą i wlewamy do malinowego przecieru. Kiedy sok
malinowy zgęstnieje, zdejmujemy go z ognia. W osobnej miseczce żelatynę
zalewamy zimna wodą i zostawiamy do napęcznienia. Potem miseczkę stawiamy na
garnuszku z gotującą się wodą. Żelatyna się rozpuści. Gorącą wlewamy do
przecieru malinowego i dokładnie mieszamy. Studzimy i odkładamy do lodówki,
żeby masa malinowa zgęstniała.
Pora na ciasto. To rodzaj wilgotnego murzynka, więc
problemów z nim nie będzie.
Rozpuszczamy w garnuszku masło i zdejmujemy z ognia. Do
gorącego masła wrzucamy połamaną czekoladę i mieszamy aż się rozpuści.
Studzimy.
Ubijamy jajka z cukrem na puszysty krem. Wlewamy do niego
wystudzoną czekoladę z masłem i ubijamy do połączenia się składników. Dodajemy
kwaśną śmietanę. Pamiętajmy o tym, by składniki miały tę samą temperaturę.
Do osobnej miski przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia,
sodą i kakao. Wsypujemy mąkę do mieszanki jajecznej i mieszamy do uzyskania
gładkiej masy.
Foremkę wykładamy papierem do pieczenia i wlewamy ciasto.
Pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni przez 50 minut. Sprawdźcie pod
koniec pieczenia drewnianym patyczkiem czy ciasto jest na pewno upieczone.
Ciasto studzimy i przekrawamy na pół. Najlepiej zrobić to
następnego dnia.
Wracamy do kremu. Wyjmujemy z lodówki mus malinowy i
miksujemy go mikserem. Osobno ubijamy kremówkę. Potem miksujemy mascarpone i
łączymy z ubitą kremówką. Do musu malinowego dodajmy łyżkę śmietany z
mascarpone. Mieszamy dokładnie aby obie części poznały się ze sobą. Potem
dokładamy całą resztę malin.
Na dolną część ciasta wykładamy cały krem i przykrywamy
drugą częścią ciasta. Dobrze jest skropić ciasto likierem malinowym ale nie
jest to konieczne. Ciasto i tak jest wilgotne.
Lekko przyciskamy ciasto ręką, przykrywamy i schładzamy w
lodówce godzinkę.
Po wyjęciu z lodówki możemy ciasto udekorować malinami. Aby
nam maliny nie uciekały, możemy górę ciasta posmarować stopioną czekoladą lub
podgrzaną konfiturą malinową.
Ciasto należy do tych z gatunku konkretnych. Nawet wielki
miłośnik słodkich wypieków zadowoli się jednym kawałkiem. Ciasto jest mocno
czekoladowe, sycące choć mało słodkie. A wygląda jak marzenie. Polecam.
Piękne, słoneczne zdjęcia zrobiła MidnightCookie
I życzę smacznego i pięknej niedzieli.
Piękna biedronka, piękne ciasto! Internet to jednak miejsce pelne niespodzianek!
OdpowiedzUsuńO jaaaaa...no to Limonko teraz nie wiem co napisać..Bardzo dziękuję, za przepiękny post, za te wspaniałe słowa, za tą radość..tak radość, bo...czytając Twoje dzisiejsze słowa...na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i łezka wzruszenia. To bardzo miłe, bardzo...A ciasto-podoba się bardzo, aż ślinka cieknie i wiem, że na pewno by mi smakowało. Nie dość, że jest tak piękne,...ja wiem, że by mi smakowało i wiem, że kiedyś przyjdzie taki czas, że się spotkamy oko w oko i będzie bardzo, baaardzo miło. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystko.....za wszystko Limonko:)
I ciasto i kartka i notatnik przepiękne!
OdpowiedzUsuńciasto wygląda cudnie... podoba mi się bardzo pierwsze zdjęcie!
OdpowiedzUsuńA takie prezent są przemiłe, brawa dla autorki prezentu, jak i gratulacje dla Ciebie, naprawdę taki prezent... oh :D
Zapraszam również do mnie!
Cudny notatniczek! Aż mnie zazdrość wzięła :D A ciasto popisowe <3
OdpowiedzUsuńWitam, super ciasto. Mam zamiar go zaraz piec. Czy możesz mi powiedzieć jaki rozmiar foremki użyłaś? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie:) Foremka ma rozmiar 22 na 30 cm. Mam nadzieję, że będzie smakowało:))
UsuńPozdrawiam