Nie mam zamiaru namawiać nikogo do stania przy piecu.
Czynności podtrzymujące funkcje życiowe są priorytetowe i cała reszta musi zostać
ograniczona do minimum. Teraz najważniejsze jest schładzanie i jeśli za długo
postoję nad garnkiem, to może się okazać, że na np. mruganie nie zostanie już
energii. Chłodzenie całego systemu pochłania większość zapasów i cała reszta
może się udać na urlop. Ten, kto umie w takich warunkach ugotować trzydaniowy
obiad zasługuje w moich oczach na zaproszenie do, co najmniej, Pytania na
śniadanie. Coś mi mówi, że tajemnicze czerpanie energii z kosmosu odbywa się
właśnie przy takiej pogodzie.
Ruszamy się (ślamazarnie), oddychamy (z trudem), pracujemy
(z niechęcią), gotujemy (z rozpaczą w oku).
Niewiele jemy i patrzymy w niebo. A jednak dajemy radę. Czyli
nie z kuchni czerpiemy siły, żeby zmagać się z samym sobą. Czyli jednak energia
kosmiczna nas napędza. Tylko nie próbujcie tego, kiedy wszystko w pogodzie
wróci do normy.
Żywienie się praną czy światłem słonecznym dobrze wychodzi
tylko roślinom, natchnionym i bateriom słonecznym.
Nam potrzeba czegoś więcej.
Co jednak począć, kiedy każdy ruch jest okupiony nadludzkim
wysiłkiem? Noga jest za ciężka, żeby ją przemieścić. Druga, zresztą, również. Ręce
próbują oderwać się od całości. Trzymanie ich blisko ciała może spowodować
natychmiastowe odparzenia. Włosy pełnią funkcję futra i gdyby nie resztki
zdrowego rozsądku i zwykła kobieca próżność, to już dawno użyłabym nożyczek.
A jednak jeść trzeba. Może mniej, ale jednak.
Jest kilka wyjść. Przetrwać ten przedsionek piekła wspomagając
lokalną gastronomię. Oczywiście tylko tę klimatyzowaną.
Można też ograniczyć się do spożywania wyłącznie
kanapek. Jeżeli macie zasobną lodówkę i
nieco wyobraźni, jest szansa, że wyjdziecie z tego doświadczenia z zestawem nowych
receptur na zastosowanie dżemu z sardynkami w oleju.
I jest trzecia opcja, ograniczyć męki do minimum, nie
rezygnując z przyjemności jedzenia. Malutki palniczek, wentylator w kuchni i krótki
przepis powinny wystarczyć. Dajcie sobie spokój ze zrazami, gulaszami czy
smażeniem frytek. Na samą myśl o takich torturach jestem bliska omdlenia.
Sałatka, makaron, coś nadające się do piekarnika to punkty
do rozpatrzenia. Nawet risotto w upale wywołuje uczucie paniki.
Ja przejrzałam resztki lodówkowe i stwierdziłam, że
tarteletki z niespodzianką muszą
wystarczyć.
Znalazłam usmażone pieczarki (pozostałość po tortillach),
szpinak z czosnkiem (resztka po makaronie z łososiem) i grillowane bakłażany (bo
je kocham).
Kruche ciasto kupicie w sklepie. Niech was nie nękają
wyrzuty sumienia. Od czasu do czasu trzeba być dla siebie pobłażliwym.
Wkładacie do foremek ciasto i napełniacie według swoich
upodobań.
Wersja szpinakowa:
szpinak
1 łyżka masła
1 ząbek czosnku
1 łyżka śmietany
pół łyżki mąki
sól, pieprz
jakiś zielony ser np. Lazur
Opakowanie szpinaku wrzucacie na patelnię z łyżką masła i
smażycie minutę. Czosnek przeciskacie przez praskę i dodajecie do szpinaku. Po
kolejnej minucie dorzucacie śmietanę i mąkę. Mieszacie do zagotowania i
studzicie. Wszystko trwa 3 minuty.
Wystudzonym farszem wypełniacie
foremki z kruchym ciastem. Na górę sypiecie łyżkę sera.
Wersja pieczarkowa:
2 garści grzybów
1 cebulka
1 łyżka oliwy
zielona pietruszka
sól, pieprz
nieco startego cheddara
Pieczarki kroicie i wrzucacie na patelnię z olejem i drobno
pokrojoną cebulą. Smażycie 3 minuty i dodajecie pietruszkę, sól i pieprz.
Trzymacie na piecu jeszcze minutę a potem schładzacie. Czas: 4 minuty.
Nakładacie grzyby do foremek i posypujecie tartym cheddarem.
Wersja bakłażanowa:
1 bakłażan
1 łyżka oliwy
3 listki mięty
sól, pieprz
ser typu feta
Bakłażana kroicie na cienkie plastry. Nie ma znaczenia czy
wzdłuż czy wszerz. Solicie i smarujecie oliwą. Rozgrzewacie patelnię i smażycie plastry aż nieco zbrązowieją. Czas: 5 minut.
Studzicie i nakładacie do foremek. Posypujecie fetą zmieszaną z
posiekaną miętą.
Rozgrzewacie piekarnik do 180 stopni i pieczecie tarteletki 10
minut.
Wyjmujecie schłodzone (koniecznie!!) białe wino i jecie zagryzając
pomidorkiem.
To moja ulubiona forma spędzania upalnego dnia.
Smacznego i nieco rzeźkiego powiewu.
a ja właśnie skończyłam gotować obiad czyli zupka zwłasnych pomidorków z lanymi kluseczkami ,na drugie placuszki z cukini z sosem czosnkowym ,kompot z owoców różnych,oraz na deser rolada z kremem kajmakowym.Pora roku nie ma znaczenia korytko zawsze musi być tak uważa MDP.Teraz idę do ogrodu do kwiatów.Pozdrawiam upalnie,Majka.
OdpowiedzUsuńMajka! Dostajesz ode mnie tytuł Najdzielniejszej Kobiety w Kuchni. Twoje menu wprawiło mnie w zakłopotanie. I nieco zawstydziło. Wyszło na to, że jestem leniuchem:D
UsuńŚciskam cię mocno i pięknej niedzieli życzę:))
Zazdroszczę hamaka, zazdroszczę odpoczynku..No i tart...wspaniałych..niesamowitych i zapewne pięknie pachnących i bardzo smacznych.
OdpowiedzUsuńJa odpoczywam na kanapie..i słucham relaksacyjnej muzyki.Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Piękne połączenie: kanapa i muzyka. Jedno z moich ulubionych. Pozdrawiam pięknie:))
Usuńwersja szpinakowa i pieczarkowa bardzo do mnie przemawia:) zresztą robiłam w formie dużej tarty takie wariacje:) ale małe też fajne, ale z dużą mniej roboty:)
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie umiem dopasować ilości ciasta do wielkości tarty. Piekę wtedy malutkie i przechowuję w pudełku. Wtedy mam awaryjne rozwiązanie w sytuacjach nagłych.
UsuńPozdrawiam ciepło:))
Myślę, że widziałem bardziej wartościowe wpisy
OdpowiedzUsuńJa również:)
UsuńDroga kosmetyczko, nie zgadniesz ile ja bardziej wartościowych komentarzy widziałam. Normalnie całe stosy.
UsuńKonstruktywna krytyka polega na inteligentnym wytknięciu co mogłoby zostać poprawione we wpisie, a nie napisaniu zdania wnoszącego tyle wartości co instrukcja obsługi rolki papieru toaletowego.
Limonko widzę, że popularność rośnie i pojawiają się zazdrośni. Niczym się nie martw i rób swoje, bo jesteś świetna, wpisy są zawsze zabawne i lekko napisane, a przepisy boskie.
Pozdrawiam!
Widzial, wiec wartosciowo skomentowal/a.
UsuńNiestety wraz ze wzrostem ilosci czytelnikow zaczynaja wyskakiwac trolle gorskie. Lis ma racje.
Dziękuję ogromnie za dobre słowa. Cieszę się, że jesteście ze mną. Serdecznie wszystkich pozdrawiam:))
UsuńNie miej wyrzutów sumienia Limonko,ja bym wogole nie gotowala bo uważam to za stratę czasu ,ale jestem zaprogramowana jak robot - czytaj cholernie,do przesady obowiązkowa- dlatego codziennie bez względu na porę roku gotuję obiad i nie tylko.Nie wiem jak to zrobić żeby napisać do Ciebie na adres kontaktowy,czy jak to się tam nazywa.Pozdrawiam Majka.
OdpowiedzUsuńMoja zapracowana Majko. Jeśli popatrzysz na moją stronę w prawo, to pod zdjęciem jest "kontakt". To mój adres mailowy i możesz pisać do woli. Ja na 100% odpowiem.
UsuńPięknej niedzieli ci życzę i trochę więcej czasu dla siebie:))
ach mam podobny hamak, ale brak czasu go używać. a tarty boskie, podoba mi sie opcja z baklazanem:)
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona to też ta z bakłażanem. A z hamaka trzeba od czasu do czasu skorzystać, żeby sobie przypomnieć o odpoczynku:))
UsuńPozdrawiam bardzo
Mini tarty, hamak i slonko! Moja ulubiona jest tez ta z baklazanem! (to ja - polnocne ciasteczko!)
OdpowiedzUsuń