Jestem już dużą dziewczynką. Sama sobie umiem zrobić
śniadanie i zasznurować buty. Ale czasami chciałabym znów być dzieckiem. Wleźć
mamie na kolana i wierzyć, że teraz świat nie ma do mnie dostępu. Albo schować
się pod kołdrę, wierząc, że potwory z pod łóżka nie dotkną mojej stopy.
Dorosłość ma swoją cenę. Świetnie jest się napić wina i nie
tłumaczyć się z późnego powrotu. Decyzje czy spędzić noc w domu czy może na
ławce, musisz podjąć samodzielnie. Codziennie podejmujemy decyzje. Ważne,
nieważne. Ale zawsze z konsekwencjami.
Dostajemy upragnioną dorosłość a z nią, w bonusie,
niepewność, wątpliwości, wahania, rozterki.
Czasami świat, mimo lata wydaje się szary i przykurzony.
Wtedy dobrze by było schować się w szafie. Na chwilkę. Do
czasu aż znów zaświeci słońce.
Skoro szafa zamknięta a mama daleko, muszę znaleźć inny rodzaj terapii. W
mieszanie, ważenie, ugniatanie, krojenie i wałkowanie wkładam wszystkie swoje
niechciane emocje. Miażdżę wałkiem ciasteczka, ugniatam prasą ziemniaki, siekam
na tarce ogórki i ubijam śmietanę. Jaka agresja! Ile w tym pasji!
A jakie pożyteczne i zadowalające tego skutki! Gdyby zawsze
ludzkie frustracje prowadziły do takich budujących rezultatów. Kuchnia jest
chyba jednym z nielicznych miejsc gdzie miażdżenie wychodzi na zdrowie a
siekanie kończy się smakowicie.
Zamiast wymyślać więc rodzaje odwetu i formy zemsty wrócę do
czasów, kiedy świat zdobywałam z łukiem w ręku, biegając po dachach. Wtedy po
kolejnej bitwie stoczonej na podwórku, mama stawiała na stole talerz złocistych
placuszków.
Świat odzyskiwał barwy a ja siły do kolejnych potyczek. Życie
Winnetou nie było łatwe.
Racuszki jak u mamy
2,5 szklanki mąki pszennej
1 jajko
3 łyżki cukru
pół litra kefiru
ćwierć łyżeczki soli
1 łyżeczka sody oczyszczonej lub proszku do pieczenia
olej lub do smażenia
Miksujemy wszystkie składniki do uzyskania gładkiej masy o gęstości kwaśnej
śmietany. Na patelni rozgrzewamy olej i
łyżką kładziemy porcje ciasta. Smażymy aż nie staną się złociste. Wtedy
odwracamy je na drugą stronę.
Usmażone kładziemy na papierowy ręcznik. Posypujemy cukrem
pudrem lub polewamy miodem lub syropem klonowym.
Do ciasta możemy dodać owoce. Jabłka są oczywistą
oczywistością. Kroimy jabłko na plastry i wrzucamy do zamieszanego ciasta.
Potem smażymy jak wyżej. Zamiast jabłek można dodać gruszki albo morele (to
moja ulubiona wersja).
W każdym wypadku stojąc przed talerzem pachnących placuszków
mam wrażenie deja vu. Gdzieś, kiedyś, ktoś…
Smacznego
u mnie tez racuszki ;))
OdpowiedzUsuńLimonko, wybacz...poległam.....poległam...i zgrzeszyłam , wkradając się prawie na Twojego bloga....czytając posta, przepis i oglądając zdjęcia.....nie wytrzymałam...mimo, że pranie czekało, że mięso mielone w lodówce domagało się mojego zainteresowania to...szybciutko poleciała, do sklepu , kupiłam brakujące składki i....zrobiłam Twoje racuszki...I co powiem...,a to...że dawno tak smacznych racuchów, tak delikatnych, takich...innych...to nie jadłam. u mnie w wersji...z neltarynkami, jabłkiem...niestety moreli nie było, a gruszka już się nie zmieściła...No i oczywiście...zjadłam...i poległam leżąc na kanapie....Oczywiście pewno wspomnę o tym na swoim blogu, bo Twój przepis jest fenomenalny.Już zawsze takie racuchy będą w mojej kuchni...Dziękuję i pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA ja ponownie tu jestem aby napisać, że dziś na moim stole znów gościly Twoje racuszki...specjalnie , dodatkowo poszłam po kefir...i nie żałuję..Są fenomenalne i pewno nie raz będę do nich wracać,Mój małżonek stwierdził, że bardziej mu smakują niż zwykłe racuchy, więc, gratuluję wspanialej potrawy, bo małżonek jest raczej mieso...jędzący:))))))
OdpowiedzUsuń