Znów wolne. Czy tylko mnie się wydaje czy tych wolnych dni
jest tak dużo? Czy to coś zmienia, że jest dzień wolny? Sądząc po wczorajszych
zakupach chyba tak. Ilości chleba skłaniały do zastanowienia nad menu
świątecznym.
Nieco mnie zdumiały te bochenki pakowane do wózków, bo
przecież po czwartku nastąpi jak najbardziej normalny piątek. Czy ludzie zjedzą
te chleby czy może nakarmią nimi kosze na śmieci?
Wczorajsze zakupy nie bardzo mnie dotyczyły, bo w moim
koszyku były bakłażan, pomidory i ser.
Moje plany obiadowe były zbyt zachęcające, żebym się głębiej
zastanawiała nad cudzym menu.
Jednak refleksja mnie naszła i chyba do tematu wrócę.
Niebieskie niebo, białe chmury, totalne słońce. Wszystko
kieruje myśli w stronę śródziemnomorskich klimatów.
MMŻ pyta co dziś będzie na obiad. Musaka, horiatika i
macedonia odpowiadam.
Wakacje na wyspach greckich raczej mi w tym roku nie grożą,
ale co mi szkodzi wyczarować namiastkę tych smaków na swoim tarasie.
Goście się zapowiedzieli ,więc zamiast opowiadać wam o
smakach Folegandros i Milos pójdę wykombinować zupę. Bo cała reszta czeka już w
gotowości.
Dziś dzień grecki. Zapraszam.
Musaka:
pół kilograma mięsa mielonego (np. indyczego)
1 cebula
3 ząbki czosnku
1 łyżeczka oregano
1 łyżeczka cynamonu
pół łyżeczki kminu rzymskiego
1,5 szklanki pomidorów w sosie (pelatti)
sól
pieprz
1 łyżka oliwy do smażenia
Oraz:
3 bakłażany
2 łyżki oliwy do smarowania bakłażanów
sól
Sos beszamelowy:
1 szklanka mleka
1 łyżka masła
1 łyżka mąki
sól
pieprz
gałka muszkatołowa
1 szklanka tartego żółtego sera (np. cheddara)
1 żółtko
Zaczynamy od bakłażanów. Kroimy je na plastry centymetrowej
grubości i solimy. Odstawiamy na pół godziny, po czym spłukujemy wodą i
osuszamy papierowymi ręcznikami. Smarujemy po obu stronach oliwą i smażymy na
suchej patelni aż nie zbrązowieją. Gotowe odkładamy na bok.
Pora na mięso. Rozgrzewamy na patelni olej i kładziemy pokrojoną
w kostkę cebulę i czosnek. Nie brązowimy tylko szklimy. Do nich dodajemy
mielone mięso. Mieszamy, żeby całe mięso miało kontakt z dnem patelni. Sypiemy
oregano, cynamon, kmin, sól, pieprz. Kiedy mięso zacznie brązowieć wlewamy
pomidory i dokładnie mieszamy. Zmniejszamy ogień i lekko dusimy sos przez pół
godziny.
Sos powinien być dobrze zagęszczony. Jeśli na dnie zbiera
się płyn, pogotujcie sos jeszcze parę minut.
Potem sos studzimy i bierzemy się za sos beszamelowy. Będzie
on pełnił rolę spoiwa w musace.
Na patelnię kładziemy masło i topimy je. Na gorące masło
sypiemy mąkę i mieszamy, żeby się pozbyć grudek. Lekko złocimy mąkę. Uważajcie,
żeby jej nie przypalić, bo będzie gorzka.
Zdejmujemy patelnię z ognia i lejemy mleko, energicznie
mieszając trzepaczką. Jeśli sos jest za gęsty, dolejcie mleka. Stawiamy sos na
małym ogniu i mieszamy aż się zagotuje. W tym czasie sos gęstnieje. W efekcie
końcowym powinien być na tyle gęsty, żeby okleić drewnianą łyżkę. Za rzadki sos
możecie podgotować a za gęsty rozrzedzić mlekiem. Kiedy osiągniemy efekt zadowalający,
zdejmujemy sos z ognia i dosmakowujemy solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Do
gorącego sosu wtrzepujemy żółtko i wsypujemy starty ser. Mieszamy.
Pora na ułożenie warstw musaki w naczyniu.
Dowolne naczynie do zapiekania smarujemy łyżką sosu
beszamelowego. Na nim układamy warstwę upieczonych bakłażanów. Na nie kładziemy
szczodrze sos mięsny. Polewamy go cienką warstwą sosu beszamelowego.
Przykrywamy resztą bakłażanów (ja robię to na zakładkę) i polewamy resztą sosu
beszamelowego.
Wkładamy naczynie do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na
45 minut. Górna część naszej zapiekanki powinna się pięknie na brzegach
przypiec na brązowo.
O wydrapanie brzegów najzacieklej wszyscy walczymy.
Upieczoną musakę dobrze jest zostawić w spokoju do
wystygnięcia. Wtedy następuje idealna
integracja składników. Potem można ją
podgrzać i pokroić na porcje. Przyznam szczerze, że najlepiej smakuje na drugi
dzień.
Do niej idealnie
pasuje horiatika czyli prosta sałatka z ogórka, pomidora, papryki, cebuli,
oliwek i fety. Do tego kilka kropli dobrej oliwy i trochę octu i już mamy wyspy
greckie .
Horiatika:
1 zielona papryka
1 duży pomidor
1 ogórek
1 cebula
garść oliwek
feta
Sos:
1 ząbek czosnku
2 łyżki octu białego
6 łyżek oliwy
pół łyżeczki oregano
sól
pieprz
Na zakończenie, żeby pozostać w temacie, podajemy deser
stary jak Bałkany czyli Macedonię.
dwie szklanki kulek z arbuza
1 szklanka jagód lub borówek amerykańskich
pół szklanki malin
pół szklanki pokrojonych moreli
4 listki mięty
2 łyżeczki cukru
pudru
1 łyżeczka soku z cytryny
2 łyżeczki likieru amaretto lub waszego ulubionego
Mieszamy wszystkie składniki, posypujemy cukrem, polewamy ulubionym
likierem, dodajemy posiekaną miętę i mieszamy. Wkładamy na pół godziny do
lodówki.
Częstując się tym bałkańskim posiłkiem prawie słyszymy
cykady na Cykladach. I widzimy jak gwiazdy spadają.
Przepięknego lenistwa i smacznego
To prawie jak greckie wakacje - komu potrzeba wysp? ;)
OdpowiedzUsuńA co do dni wolnych, masz racje, ludzie wpadaja w jakis niewytlumaczalny szal, jak gdyby po tym dniu wolnym sklepy mialy zostac zamkniete na ladnych pare tygodni.
musaka - uwielbiam! a ta owocowa sałatka jak dla mnie idealne!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Przypomina mi się mój pobyt w Grecji...dziękuję:)
OdpowiedzUsuńSame wspaniałości :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie w piątek było MBZ i Dzień Wojska Polskiego, ale potem NORMALNA sobota, ale w czwartek w Biedronce Ludzie z Gór zabijali się o koszyki, a potem wywozili tony kolorowych napojów, właśnie tych chlebów, jakichś podłych mięs na grille no i hektolitry piwa (po które i ja się udałam, hie hie...). Mój samotny czteropak drżał na taśmie między zwałami żarcia, a już szczytem wszystkiego było, gdy pani uczycielka poprosiła DOŁADOWANIE Z BIEDRONKI! Wszyscy czereśniacy w tym momencie tryumfalnie spojrzeli na siebie, bo czego jak czego może w polskiej biedzie nie być, ale nie cygarów i nowej komórki (oczywiście nie w sieci Biedro) :-D
OdpowiedzUsuńHa, ha, ha...pięknie napisałaś:)) Ludziska czasami jakieś dziwne są, to prawda:))
OdpowiedzUsuń