Niby świeci słońce. Ale jakieś takie mało gorące. Niby
wszystko dookoła jest zielone. Ale jakby żółcią podszyte. Wiatr wieje zupełnie nie letni.
Nic na razie nie wskazuje na kategoryczne zmiany ale pod
skórą czuję, że lato zaczyna nam machać ręką na pożegnanie. Owoce i warzywa na
straganach zupełnie inne niż przed miesiącem.
Czekałam na renklody i czekałam. Odwiedzałam je codziennie
pilnując, żeby mi je ptaszyska nie zjadły. I już po renklodach. Tydzień
cieszyłam się ich słodyczą. Teraz pora na węgierki. Jest ich w tym roku tak
dużo, że rozdaję je znajomym. Coś mi się wydaje, że szykuje się ciasto ze
śliwkami.
Absolutnie mi w tym roku nie wyszły dynie. Odbieram to jako
osobistą porażkę. Pierwszy raz nie udało mi się wyhodować ani jednej sztuki.
Zupełnie jakby wiedziały, że ich obecność na grządce jest na kredyt. Kto jest ciekawy rozwinięcia tematu niech
zajrzy tutaj.
Pakowanie owoców i warzyw weszło w fazę szczytową. Ogórki
pod postacią sałatki meksykańskiej już zajmują swoje miejsce na półce. Z
ostatnim słoikiem zeszłorocznego sosu pomidorowego przytaszczyłam do kuchni
skrzynię pomidorów. Adio pomidory! (zeszłoroczne) Niech żyją pomidory! (tegoroczne).
Teraz jest wasz czas.
A papryka? Całe siatki można kupić za grosze. Przy
niewielkim wysiłku sos paprykowy czy grillowaną paprykę w oliwie możemy mieć na
wyciągnięcie ręki.
Trzeba korzystać póki czas, bo ten mija za szybko. Ma w
nosie nasze wahania i wątpliwości. Jest nieczuły na zły i dobry humor. Po
pomidorach i papryce podzieli się z nami dyniami i gruszkami.
Potem ześle nam pierwsze przymrozki i szaliki. Na pewno
niejednego z nas zaskoczy datą na kalendarzu. To znów jest październik!?
Zapytamy zdumieni.
Tak, tak, moi drodzy. Siedzę na tarasie. Jeszcze nie kulę
się z zimna. Ale wiejący dziś porywczo wiatr mówi mi, że to tylko kwestia
czasu.
Wracam do słonecznej i słodkiej papryki.
Grillowana papryka w oliwie:
wersja z kaparami i rodzynkami, na później:
6 papryk czerwonych lub żółtych
kilka ząbków czosnku
5 ziaren pieprzu
3 łyżeczki białego octu
2 łyżki kaparów
2 łyżki rodzynków
1 szklanka oliwy zmieszanej pół na pół z olejem roślinnym
Najważniejszą czynnością jest upieczenie papryki.
Najbardziej ekonomiczne jest upieczenie jej na grillu. Pieczemy póki skórka nie
sczernieje. Kiedy z każdej strony skórka jest przypalona, wkładamy paprykę
(ostrożnie, bo gorąca) do miski i szczelnie przykrywamy. Zostawiamy na 20
minut. Sauna, która się wytworzy, sprawi, że skórka zejdzie z papryki jak płaszcz
przeciwdeszczowy. Grill można zastąpić piekarnikiem. Wtedy rozgrzewamy górną grzałkę i wkładamy papryki.
Czyścimy paprykę z nasion i kroimy na paski. Teraz możemy je
wykorzystać jak nam się podoba.
Wkładamy upieczoną paprykę do słoika, przekładając warstwy
czosnkiem, kaparami, ziarnami pieprzu i rodzynkami. Delikatnie solimy i posypujemy
mielonym pieprzem. Skrapiamy warstwy octem.
Do garnka wlewamy oliwę z olejem i mocno podgrzewamy. Bądźcie
czujni, nie zagotujcie oleju. Bardzo gorącym olejem zalewamy paprykę w słoiku.
Mocno zakręcamy i odstawiamy do wystygnięcia. Potem stawiamy na półce w szafce
i kiedy zawieje i zaśnieży wyjmujemy jak ciepły letni promyczek.
Grillowana papryka z kaparami, zieloną pietruszką i anchois,
na teraz:
To właściwie jest sałatka z papryki. Przechowana przez noc w
lodówce jest rewelacyjną częścią obiadu czy drugiego śniadania.
Jak w poprzednim przepisie najpierw grillujemy bądź opiekamy
paprykę. Kiedy już leży przed nami goła
i wesoła, układamy ją w misce warstwami z:
garścią posiekanych kaparów
dwiema garściami posiekanej pietruszki
kilkoma posiekanymi filetami
anchois (nie są konieczne, bez nich sałatka też smakuje bosko)
Potrzebujemy też czosnku i oliwy. Czosnek obieramy i kroimy
na plastry. Do rondla wlewamy oliwę i umieszczamy czosnek. Włączamy ogień i
podgrzewamy oliwę do momentu aż czosnek nieco się zeszkli. Zdejmujemy rondel z
ognia.
Warstwy papryki uzupełniamy czosnkiem, solą i pieprzem oraz
posypujemy pietruszką, kaparami i
filetami. Na koniec zalewamy oliwą i i łyżką octu. Przykrywamy i odkładamy na
noc do lodówki.
Następnego dnia paprykowa sałatka smakuje jak ósmy cud świata.
P.S.
Z pieczonej papryki zostaje sporo sosu. Nie wylewajcie go. Połączony
z sosem pomidorowym i kilkoma paskami pieczonej papryki da wam taka zupę, że jutro polecicie kupować
następny worek papryki.
Smacznego
Papryka wygląda tak, że z każdym otwartym słoikiem będzie chyba przypominać o letnim słońcu! Tak, jak pomidorki!
OdpowiedzUsuńJest pyszna. Po dwóch dniach leżakowania w lodówce nabrała takiej mocy, że MMŻ jest porażony. Buźka
UsuńUwielbiam paprykę , sama nie wiem czy ze względu na jej fantastyczne kolory czy na smak.Tak, kolorowe paprykowe słoiki zawsze przypominają o lecie.....a pomidory.....i ogórki to moi letni przyjaciele..na dobre i złe, na ciepło i gorąco.Pozdrawiam Cię serdecznie Limonko:))))
OdpowiedzUsuńCzyli wszystko jest jak trzeba i kolory i smaki. Uściski posyłam:)))
UsuńJa zamierzam zacząć moją przygodę z pieczoną papryką jeszcze w tym tygodniu :) Pięknie piszesz - naprawdę - jest ciekawie i nietuzinkowo. Zapraszam do mojej akcji Warzywa psiankowate 2013 :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre słowo i zaproszenie i serdecznie pozdrawiam:))
UsuńPoproszę jeszcze o oznaczenie wpisów, wtedy będę mogła dodać je do akcji. W razie czego służę pomocą.
UsuńKoniec akcji blisko bardzo chcę dodać Twoje wpisy.Proszę Cię o prawidłowe oznaczenie wpisu. Pomocne informacje w zaproszeniu http://wlodarczyki.net/mopswkuchni/?p=5930. A jakby co pisz do mnie
UsuńNa tym nowym blogu opisałam się jak głupia ,cale poematy ,ale nic się nie opublikowało.To jest tylko dla wtajemniczonych ?Pozdrawiam .Majka.
OdpowiedzUsuńJakie poematy??? Może uchylisz rąbka tajemnicy Majka? Ja też cię cieplutko pozdrawiam i mocno ściskam:)))
UsuńNo też już czuję jesień. Piękne te papryki. Chyba można taką sałatkę dłużej przechowywać? Mój mały ssak wciąż mnie ogranicza jeśli chodzi o korzystanie z dobrodziejstw natury :)
OdpowiedzUsuńZ ssakami tak bywa, że mają wymagania:))
UsuńSałatkę można spokojnie załadować do słoja (bez pietruszki), zapasteryzować lub zalać gorącym olejem, wystudzić i zapomnieć na kilka miesięcy. Moja wytrzymuje do grudnia a potem zostają tylko wspomnienia:DD
pisałam na tym nowym blogu,w którym opisujesz swój nowy dom,ale nic się nie wyświetliło.Miałam wenę icoś tam pisalam wierszem,oczywiście dla Ciebie.W tej chwili wyciągam sernik z pieca-oczywiście z kąpieli wodnej według Twoich wskazówek ,wnusia jeszcze śpi,a za chwilę będą znajomi pukać do mych drzwi.Będziemy grać w mojego ulubionego remika,oczywiście dopóki pozwoli wnusia,ale poprosiłam dziś o wolne popołudnie bo padam na nos.za 3 tygodnie znowu na wakacje-już 3 w tym roku,ale muszę naładować akumulatory.Pozdrawiam słonecznie.Majka.
OdpowiedzUsuńZ 6 papryk ile wyjdzie słoiczków? Majka.
OdpowiedzUsuńNo, cóż. Tylko jeden średniej wielkości. I pamiętaj, żeby nie lać oliwy z czubkiem, bo się słoik rozszczelni. Powiedz mi jeszcze jaki sernik pieczesz, a potem pędź do gości. Miłego wieczoru przy remiku:)))
Usuń