sobota, 29 marca 2014

Podnoszenie na duchu i tiramisu malinowe
























Wszyscy mamy niezawodne sposoby na zły humor. No, może nie wszyscy. Pomijam tych, którzy lubią mieć zły humor. Ostatnio mam wrażenie, że zły humor jest jak wiosenny spadek odporności. Trafia się prawie każdemu. Ci bardziej odporni muszą się pilnować i zażywać zwiększone ilości „utrzymywaczy w dobrym nastroju”, bo zaraźliwość złym humorem jest niezwykle wysoka.
Dobrze robi na takie przypadki słońce, miłe towarzystwo, kubek ulubionej herbaty czy sesja terapeutyczna z udziałem psa lub kota.
Całkiem dobrym, choć może nieco kontrowersyjnym lekiem jest zjedzenie czegoś pysznego. Czegoś zupełnie nieprzydatnego, może nawet niezdrowego lub (o zgrozo!) tuczącego.
Jak każdy lek, ten również, dozowany jest rzadko i w ilościach nie hurtowych. A jeśli spełnia swoją rolę, to warto od czasu do czasu zaszaleć i zaaplikować sobie kulinarne „podniesienie na duchu”.
Dziś pierwsza myśl o włoskim deserze to tiramisu. Jestem pewna, że większość zapytanych wskazała by ten deser.
Ciekawe co odpowiadali na to pytanie w latach 50-tych? Od pani Tessy Capponi Borawskiej dowiedziałam się, że tiramisu wymyślono w latach 60-tych ubiegłego wieku! To dopiero niespodzianka.
W polskich restauracjach tiramisu jest najczęściej spotykanym nie polskim deserem. To dopiero ciekawostka. Zagarnęliśmy go bez jakichkolwiek oporów.
Jego wariantów jest tyle ilu twórców. Z jajkami i bez jajek, z bitą śmietaną i bez niej. Z dodatkiem irlandzkich likierów i samej czekolady. No i owocowe. Nie wiem czy tę wersję można jeszcze nazywać tiramisu, ale skoro są biszkopty i jest mascarpone, to nic innego mi do głowy nie przychodzi.
Robiona ostatnio frużelina malinowa czeka w lodówce i mogę spokojnie wziąć się do układania warstw.




Malinowe tiramisu

opakowanie długich biszkoptów
250 g mascarpone
3 jajka
4 łyżki cukru
2 szklanki frużeliny malinowe
maliny
likier malinowy do nasączenia biszkoptów
gorzka czekolada do posypania

Najwygodniej jest zrobić tiramisu w foremce wyłożonej folią spożywczą. Potem nie ma problemu z ładnym wyjęciem go i podzieleniem na porcje. Mnie przyświecało wyjadanie tiramisu łyżką z wspólnej miski z MMŻ, więc nie szukajcie ładnych zdjęć. Miska na razie się chłodzi i krojenie deseru na razie wchodzi w rachubę.

Jeżeli macie już przygotowaną formę, to możemy zacząć. Białka oddzielamy od żółtek. Pamiętajcie o dokładnym umyciu jajek, bo będziemy używać ich na surowo. Ubijamy białka na sztywno. Żółtka ubijamy osobno z cukrem Potem dodajemy do ubijanych żółtek po łyżce mascarpone. Na koniec delikatnie mieszamy masę serową z ubitymi białkami.
Biszkopty układamy w formie lub misce i skrapiamy likierem malinowym. Na nie wykładamy 1 szklankę frużeliny malinowej. Na nią wlewamy masę serową. Kolejna warstwa jest powtórką pierwszej czyli biszkopty, likier, frużelina, mascarpone. Górę posypujemy kakao, startą czekoladą lub płatkami czekoladowymi. Przykrywamy miskę dokładnie folią i wstawiamy na kilkanaście godzin do lodówki.

Jeżeli wizja rozpaćkanego deseru nie wchodzi w rachubę lub lubicie mieć jasno wyznaczone granice, zróbcie ten deser w pojedynczych naczyniach: kokilkach, salaterkach, kieliszkach czy miseczkach. Wtedy możecie mieć pewność, ze każdy dostanie identyczną porcję i nie będziecie liczyć ile łyżek zjadł wasz ukochany, siostra, czy kuzyn.

























Smacznego i dużo zabawy przy stole

17 komentarzy:

  1. Ach, jakie piekne wiosenne tiramisu! Az czuc slonko na buzi widzac takie desery w takich okolicznosciach przyrody!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okoliczności przyrody są oszałamiające. jak to wiosną! Buźka

      Usuń
  2. Cudownie podane tiramisu! Nawet patrzenie na Twoje zdjęcia podnosi na duchu :D Na początku mojej przygody z tym deserem nie mogłam się przemóc i unikałam jak ognia dodatku jajek. W chwili obecnej nie wyobrażam sobie tiramisu bez tego składnika! To jajka dodają mu puszystości i kremowej konsystencji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz absolutną rację. Puszystość przede wszystkim:))

      Usuń
  3. Wspaniałe to Twoje tiramisu Limonko,powiem szczerze, ze dzis byłoby u mnie jak znalazl, na humor nieco wisielczy.Zadowolę sie póki co zdjeciami:)))a przepis koniecznie muszę zapisać, bowiem w mojej głowie jest nieco inny, a ten jest wart....wszystkiego:)))Ppzdrawiam slonecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, wiadro słońca ci posyłam na dobry humorek. I pozdrawiam bardzo:))

      Usuń
  4. malinowe, mniam! to moje ulubione owoce, a tiramisu bardzo, ale to bardzo lubię!

    OdpowiedzUsuń
  5. świetna wersja z frużeliną, koniecznie muszę spróbować:) doskonały pocieszacz w złych chwilach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze jest mieć takie pewniaki na gorsze dni. Pozdrawiam:))

      Usuń
  6. Mmm, uwielbiam... Od wczoraj właśnie po cichu sobie o tiramisu marzę, ale nie wiem, czy jeszcze przed Świętami znajdę czas...
    Twoje, z malinami, jest po prostu obłędne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci pięknie. Takie tiramisu nie wymaga czasu. Zrobisz je błyskawicznie a potem już tylko sama radość:)))

      Usuń
  7. Ty to umiesz dogodzić łasuchom :)
    Zrobiłam, świetnie smakowało.
    Co prawda bez frużeliny tylko z rozmrożonymi z cukrem malinami ale...
    dziękuję za inspirację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maliny z cukrem to idealny dodatek. Frużelina mi się po prostu napatoczyła:))

      Usuń
  8. ostatnio robiłam podobny deser, mianowicie trifle :) i użyłam więcej gatunków owoców :) ale tiramisu z owocami to jak dla mnie tylko truskawkowe :D
    ---
    http://takeittasty.blogspot.com
    http://facebook.com/takeittasty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Zastanawiałam się po zrobieniu tej michy czy to tiramisu czy trifle. Ale składnik włoski mnie przekonał do tego drugiego.
      A truskawki jako dodatek to poezja:)))

      Usuń
  9. Dziękuję i zapewniam, że tak też smakuje:))

    OdpowiedzUsuń