poniedziałek, 24 marca 2014

Spóźnione ciasto z kremem migdałowym i wiśniami



























Kolejny raz spóźniona. Żeby tylko ten nawyk nie zadomowił się u mnie na dobre.
Nie lubię się spóźniać. Nie lubię nie dotrzymywać słowa.
Z niedzieli zrobił się poniedziałek. Przepis miał być wczoraj, ale niedziela okazała się dniem wcale nie świętym. W sobotę przysięgałam sobie, że palcem nie ruszę. I co z tego wynikło?
Róże pozostały głuche na brak liści na brzozach. Brzmi nieco mgliście?
Już wyjaśniam. Podobno róże przycina się po zimie, kiedy zaczynają się zielenić brzozy.
Cóż kiedy brzozy swoje, czyli zero liści a róże swoje, czyli trzy centymetrowe listeczki. Trzy dni obchodziłam krzaki bokiem nie podejmując działań. Wczoraj po prostu wzięłam sekator i zrobiłam małą różaną masakrę. Teraz poczekamy na rezultaty. Po różach przyszła kolej na maliny, potem jaśmin i hortensje.
Niech ktoś zabierze tej kobiecie ostre narzędzie z ręki!!!
Na szczęście dla okolicznych krzaków potem zaczął padać deszcz. I pada do dzisiaj.
Ciasta trochę zostało, a co jak co, ciasto w taką pogodę wsuwa się bez problemów.




Czekoladowe ciasto z migdałowym kremem i frużeliną wiśniową

100 g masła
100 g czekolady
pół szklanki drobnego cukru
1 łyżka kakao
1,5 szklanki mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
4 jajka

krem migdałowy
250 g mascarpone
100 ml kremówki
4 łyżki cukru pudru
2 łyżki amaretto

oraz
1,5 szklanki frużeliny wiśniowej

Zaczynamy od stopienia czekolady z masłem. Do miseczki wkładamy połamaną czekoladę i pokrojone na kawałki masło. Stawiamy miskę na garnku z gotującą się wodą. Mieszamy od czasu do czasu aż oba składniki się rozpuszczą. Do płynnej czekoladowej masy wsypujemy cukier. Zdejmujemy miskę z garnka i odstawiamy do wystygnięcia.
Do letniej masy wbijamy kolejno jajka i miksujemy.
Osobno mieszamy mąkę z kakao i proszkiem do pieczenia. Przesianą przez sito mąkę dodajemy do masy czekoladowo jajecznej.
Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia i wylewamy ciasto. Pieczemy ciasto 45 minut w temperaturze 170 stopni.
Po wystudzeniu przekrawamy ciasto na dwie części.

Robimy krem. Mascarpone i kremówkę wyjmujemy z lodówki i ubijamy mikserem (pamiętajmy by oba składniki były w tej samej temperaturze). Miksujemy do połączenia się składników. Dodajemy cukier puder i likier.

Dolną cześć ciasta skrapiamy amaretto. Wykładamy całą frużelinę i krem, i przykrywamy drugą częścią ciasta.
Na górę planowałam polewę czekoladową ale brakło na nią i czasu i czekolady. Musiał wystarczyć cukier puder.


Ciasto jest wilgotne, o lekkim aromacie migdałów. Lubię frużelinę bardziej niż galaretki na cieście. W całości ciasto smakowało jak kuzyn „black forest”.  
























Bardzo smacznego życzę bo deszcz wciąż pada

8 komentarzy:

  1. Jakie są wymiary formy?
    Ciasteczko bardzo ładnie się prezentuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rosliny lubią cięcia, wiec im nic nie bedzie, a padajacy deszcz je jeszcze wzmocni i uksztaltuje.A Twoje ciasto Limonko to balsam na moją duszę, wspaniala kolorystyka, zapach i smak pewno oblędny...Na taką pogodę jak dzisiejsza...taka porcja ciasta obowiązkowa.SerdecznieWas pozdrawiam:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę ci na słowo, bo zawsze mam wątpliwości roślinne. Teraz czekam co mi z tych moich krzaczorów wyrośnie:))
      Uściski wielkie

      Usuń
  3. Limonko, limonko, a skad ja mam wziac taka fruzeline? Bardzo mi sie podoba to ciasto!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frużelina już wkrótce. Malinowa tym razem:)) Cmoki

      Usuń
  4. Mmm, wygląda bosko :)
    Też nie lubię się spóźniać...

    OdpowiedzUsuń