wtorek, 18 marca 2014

W oczekiwaniu na czwartek czyli makaron soba z wodorostami























Rezygnacja to odpowiednie słowo w tej sytuacji.
Moje koty ogarnęła rezygnacja. Po kilku tygodniach gorączkowego szaleństwa i niespełnionych oczekiwań postanowiły pogodzić się z losem.
Kiedy w lutym zagrzało słońce i dni zrobiły się zauważalnie dłuższe, koty uznały, że pora porzucić zimowe rozleniwienie i zacząć pakować myszki, gumki, miseczki i futerka. Zaczęły poszukiwać magicznych drzwi, za którymi będzie trawa, motylki i słoneczny kaloryferek. Na próżno.
Citka do dziś szuka wiosny za zasłoną w sypialni. Orlando okupuje każde drzwi w domu. Te w kuchennej szafce są równie dobre jak te na korytarz. Za każdymi drzwiami mieszka nadzieja.
A właściwie mieszkała, bo od dwóch dni koty zapadły w sen zimowy. Nawet ulubiona gonitwa za gumką nie jest w stanie wzbudzić w nich zainteresowania. U ludzi to się nazywa przygnębienie. To pierwszy krok do depresji. Czy koty mają depresję? Wolę nie sprawdzać. Głaszczę te moje futra, pocieszam ale wiem, że dopiero czwartek zmieni sytuację ze smutnej na szczęśliwą.























W czwartek jest ten dzień. Pierwszy dzień wolności. Zapowiedzi pogodowe wyglądają obiecująco a koty nic o tym nie wiedzą. Nie wiedzą, że jadą. Nie podejrzewają, że zostaną otwarte te właściwe drzwi. Niech śpią póki co. Od czwartku spanie będzie ostatnim co im przyjdzie do łebków w najbliższym czasie. Populację myszy trzeba będzie sprawdzić, wiewiórki w sadzie odwiedzić, każdą dziurę krecią przypilnować, no i odwiedzić sąsiadów. Koniec zimy, koniec nudy, koniec czekania.
Kolejny sezon poza miejski zostanie otwarty.
Dla mnie to mobilizacja, bo nigdy nie wiadomo co zastanę na miejscu. Czy internet będzie działać? Czy rury przetrwały styczniowe mrozy? Czy ilość biedronek za okiennicami nie przekroczyła masy krytycznej? I czy komuś do lepkich rączek nie przykleił się któryś z moich wypieszczonych krzaczków?
Najważniejsze jednak jest co innego. Czwartkowy wyjazd jest pokazaniem środkowego palca zimie (wybaczcie, proszę). Teraz już nic nie jest w stanie mnie zniechęcić.
Póki jeszcze mam pod kontrolą cały zapas kuchennych skarbów, mogę się pokusić o zrobienie czegoś egzotycznego.
W „majątku” wszystko trzeba będzie odbudować: i spiżarnię, i lodówkę i zamrażarkę. Na razie nawet światło w nich nie mieszka. Wszystko w swoim czasie.
A dziś jeszcze korzystam z tego co mam pod ręką.
























Makaron soba z wodorostami
(na dwie porcje)

150 g makaronu soba (czyli gryczanego)
1 łyżeczka drobno pokrojonego marynowanego* imbiru
2 łyżki suszonych wodorostów
kilka pieczarek
pół łyżeczki oleju sezamowego
2 łyżeczki pokrojonej dymki
3 łyżki jasnego sosu sojowego
pół łyżeczki pasty wasabi
1/3 szklanki bulionu rybnego
To okrągłe, dziurawe na zdjęciach to suszony korzeń lotosu. Nie ma on znaczenia dla smaku potrawy, za to ładnie się prezentuje. Dodałam, bo znalazłam wśród zapasów, pomińcie go z czystym sumieniem.  

Makaron soba gotujemy zgodnie z instrukcją. Przelewamy zimną wodą i odstawiamy na bok. Wodorosty zalewamy kilka łyżkami rosołu rybnego.
Zagotowujemy resztę bulionu, wrzucamy do niego pokrojone grzyby. Wyłączamy ogień i dodajemy sos sojowy, pastę wasabi i olej sezamowy.
Do miseczek z makaronem wkładamy pokrojoną dymkę i kawałki pokrojonego imbiru. Dodajemy wodorosty. Wlewamy mieszankę rosołu z przyprawami. Podajemy jako lekką przekąskę.



Wszystkie składniki można kupić w sklepach internetowych lub w supermarketach w dziale z Kuchniami Świata.
Marynowany imbir można zrobić samemu.



Marynowany imbir:

150 ml octu ryżowego
2 łyżki soku z buraków
100 g cukru
1 łyżeczka soli

Imbir obrać, pokroić na bardzo cieniutkie plasterki. Mandolina jest tutaj nie zastąpiona. Zasypać imbir solą, wymieszać i włożyć na noc do lodówki. Następnego dnia odsączyć, odlać płyn, włożyć do słoika. Zagotować ocet z cukrem. Kiedy nieco wystygnie zalać imbir ciepłą zalewą. Zakręcić i odłożyć na kilka dni. Potem używać np. do sushi.




Smacznego

3 komentarze:

  1. Czyli wiosna na dobre! Nastepnie wpisy beda juz na zieleniacej sie trawce! Makaron spowodowal ze zglodnialam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tygrysek cudny,proszę o więcej.majka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze kusiła mnie orientalna kuchnia, ale nigdy nie miałam odwagi spróbować. Sama nie wiem czemu. Tu u Ciebie, wygląda to niezwykle zachwycająco i kusząco :)

    OdpowiedzUsuń