sobota, 11 października 2014

Upolowana tarta pekanowa czyli wspomnienia z Devon


























Sprawa wyglądała tak: stałyśmy przed ladą w malutkiej knajpce. W planach miałyśmy lunch. Ja potrzebowałam kawy. Większość moich myśli zajmowała w tym momencie potrzeba zastrzyku kofeiny. Żadne dodatki w postaci pustych kalorii nie były mi potrzebne. Tylko kofeina.
Dziecko w tym czasie lustrowało wystawione na widok publiczny węglowodany i cukry.
Nie powiem, widok był kuszący. Osobniki o słabej woli czy regularne łasuchy zostały wystawione na próbę.
Wśród nich moje Dziecko:
- O matko i córko co wybrać? Mamo, które ciasto mam wziąć? Wszystkie wyglądają jak milion cukrowych dolarów
- Weź to, które wygląda najmniej efektownie i jest go najmniej.

Padło na tartę z orzechami pekan. Wyglądało, jakby ktoś na nim usiadł.
Inne ciasta czyli marchewkowe, sernik z passiflorą, cały zastęp muffinów i ciasto czekoladowe mogłyby spokojnie brać udział w konkursie na lokalny produkt cukierniczy. Jednak intuicja podpowiadała mi, że stali bywalcy wiedzieli co biorą,
- Dwa cappuccino i tatrę pekanową poproszę.
Widok rozanielonej miny Młodszej wart był podróży do Devon. Dziecko jest ogromnym entuzjastą karmelu. Tarta, którą wybrała okazała się ciastem idealnym.

Byłam gotowa zmierzyć się z tą tartą. Uwielbiam się uczyć i nie mam nic przeciwko nowym wyzwaniom. Tutaj początek był prosty. Kruche ciasto mam opanowane. Orzechy pekan też leżą w granicach moich możliwości. A reszta?
Spaja je karmel, ale czy tylko? Miałam wątpliwości.

Moje dalsze plany obejmowały wizytę u starszego Dziecka. A tam, pierwszą książką, którą wzięłam do ręki był Hummingbird. W nim jak latarnia świecił przepis na pekanową tartę.
Nie mówcie mi, że zbieg okoliczności jest przereklamowany.
- Panie Twain, może się pan jednak mylił.
Zrobiłam zdjęcie telefonem (o tempora! o mores!) i przywiozłam przepis do Polski.
Oto moje refleksje na temat....i przepis oczywiście też.

Podstawowa zasada to czytać instrukcje. Uniknie się nieporozumień, miotania przedmiotami i kompromitacji. Czytanie instrukcji jest nudne ale, niestety, potrzebne. Przynajmniej od czasu do czasu.
Tak było i w przypadku tego ciasta. Tak się ucieszyłam, że je znalazłam, że nie zawracałam sobie głowy zagłębianiem się w szczegóły. Nie byłoby problemu, gdybym potraktowała ten przepis czysto teoretycznie. Ja jednak postanowiłam ciasto upiec natychmiast. Wzięłam się za zrobienie tej tarty bez czytania instrukcji. Niedobrze.
Kiedy już kupiłam pekany a ciasto kruche chłodziło się w lodówce, nadszedł czas na zgłębienie przepisu.
A tu, jak różowy krasnoludek w zielonym lesie tkwi coś, co w żaden sposób nie figuruje na liście składników, posiadanych przeze mnie. Ciemny syrop kukurydziany*! A co to za dziwo?!
Mam golden syrup, mam melasę, mam miód, mam syrop z buraków i syrop cukrowy. O syropach miętowym i kokosowym nie wspomnę, bo średnio pasują mi do pekanowej tarty. Ale syrop kukurydziany?
Idziemy na żywioł? Jak najbardziej.
Ciemny syrop kukurydziany* (internet powiedział mi, że ten rodzaj ulepku cieszy się ogromną popularnością w USA) zastąpiłam tym, co miałam w spiżarni czyli golden syrupem i syropem z buraków. Oba kupiłam w normalnym polskim sklepie.
Do dzieła!


























Tarta pekanowa

kruche ciasto czyli:

100 g zimnego masła
1 szklanka mąki
1 łyżka cukru pudru
szczypta soli
1 żółtko
1 łyżka kwaśnej śmietany

nadzienie karmelowe:

200 g cukru
250 ml ciemnego syropu kukurydzianego*(w moim cieście jest mix golden syrup i syropu z buraków)
0,5 łyżeczko soli
3 jajka
60 g masła
wanilia
100 g orzechów pekan plus do dekoracji


forma o średnicy 23 cm

Zagniatamy kruche ciasto. Wkładamy do lodówki na półtorej godziny. Potem rozwałkowujemy, przekładamy do formy, nakłuwamy widelcem i znów schładzamy pół godziny.

Piekarnik rozgrzewamy do 170 stopni

Aby zrobić nadzienie musimy zagotować syrop z cukrem. Wiem, że brzmi to karkołomnie gotować cukier z cukrem, ale tak trzeba. Nie mieszamy gotującego się syropu z cukrem. Obracamy tylko patelnią z czułością. Gotujemy tę mieszankę minutkę i zdejmujemy ją z pieca. Teraz dodajemy pokrojone w kawałki masło i mieszamy aż się rozpuści. Studzimy.
Do misy miksera wbijamy jajka i ubijamy aż się połączą (nie robimy kogla mogla). Do jajek wlewamy przestudzoną masę cukrową. Powinna być ciepła ale nie gorąca. Nie zależy nam na słodkiej jajecznicy.
Miksujemy do połączenia się składników dodając sól i wanilię.

Wyjmujemy formę z kruchym ciastem z lodówki.
Odkładamy część orzechów do dekoracji. Resztę pekanów siekamy nożem i wysypujemy na kruchy spód. Wlewamy na orzechy karmelową masę.
Wstawiamy ciasto do piekarnika i pieczemy godzinę. Po upieczeniu dekorujemy orzechami pekan.
Ciasto jest oszałamiające. Już rozumiem, że można zostać fanem karmelu z orzechami.
Takie ciasto to jesień w skondensowanej postaci.

*Spokojnie można zastąpić syrop kukurydziany syropem cukrowym i miodem. Zapewne było to odstępstwo od oryginału, ale liczył się efekt końcowy. A ten był porażający.
Tylko szkoda, że Dziecko mojego ciasta nie spróbowało....na razie.





Smacznego



4 komentarze:

  1. wygląda bardzo zachęcająco, zwłaszcza dzięki orzechom pecan, które smakują rewelacyjnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, orzechy są super a ciasto.. patrzę i patrze i nie mogę się napatrzeć. Ciasto wygląda obłędnie a każda realizacja nowego przepisu kończy się sukcesem. Gratuluję:)) i mocno pozdrawiam!:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo, ze to nie ciasto dla mnie to wyglada pieknie. A o syropie kukurydzianym pierwsze slysze. Kazda kultura ma swoje dziwactwa, nie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Boska! Orzechy z karmelem uwielbiam, więc taka tarta to szczęście w czystej postaci :)
    Ja już się nauczyłam, żeby najpierw przeczytać przepis. Cały. Najlepiej dwa razy ;)

    OdpowiedzUsuń