Sprawa wyglądała tak: stałyśmy
przed ladą w malutkiej knajpce. W planach miałyśmy lunch. Ja
potrzebowałam kawy. Większość moich myśli zajmowała w tym
momencie potrzeba zastrzyku kofeiny. Żadne dodatki w postaci pustych
kalorii nie były mi potrzebne. Tylko kofeina.
Dziecko w tym czasie lustrowało
wystawione na widok publiczny węglowodany i cukry.
Nie powiem, widok był kuszący.
Osobniki o słabej woli czy regularne łasuchy zostały wystawione na
próbę.
Wśród nich moje Dziecko:
- O matko i córko co wybrać? Mamo,
które ciasto mam wziąć? Wszystkie wyglądają jak milion
cukrowych dolarów
- Weź to, które wygląda najmniej
efektownie i jest go najmniej.
Padło na tartę z orzechami pekan.
Wyglądało, jakby ktoś na nim usiadł.
Inne ciasta czyli marchewkowe, sernik
z passiflorą, cały zastęp muffinów i ciasto czekoladowe mogłyby
spokojnie brać udział w konkursie na lokalny produkt cukierniczy.
Jednak intuicja podpowiadała mi, że stali bywalcy wiedzieli co
biorą,
- Dwa cappuccino i tatrę pekanową
poproszę.
Widok rozanielonej miny Młodszej wart
był podróży do Devon. Dziecko jest ogromnym entuzjastą karmelu.
Tarta, którą wybrała okazała się ciastem idealnym.
Byłam gotowa zmierzyć się z tą
tartą. Uwielbiam się uczyć i nie mam nic przeciwko nowym
wyzwaniom. Tutaj początek był prosty. Kruche ciasto mam opanowane.
Orzechy pekan też leżą w granicach moich możliwości. A reszta?
Spaja je karmel, ale czy tylko? Miałam
wątpliwości.
Moje dalsze plany obejmowały wizytę u
starszego Dziecka. A tam, pierwszą książką, którą wzięłam do
ręki był Hummingbird. W nim jak latarnia świecił przepis na
pekanową tartę.
Nie mówcie mi, że zbieg okoliczności
jest przereklamowany.
- Panie Twain, może się pan jednak
mylił.
Zrobiłam zdjęcie telefonem (o
tempora! o mores!) i przywiozłam przepis do Polski.
Oto moje refleksje na temat....i
przepis oczywiście też.
Podstawowa zasada to czytać
instrukcje. Uniknie się nieporozumień, miotania przedmiotami i
kompromitacji. Czytanie instrukcji jest nudne ale, niestety,
potrzebne. Przynajmniej od czasu do czasu.
Tak było i w przypadku tego ciasta.
Tak się ucieszyłam, że je znalazłam, że nie zawracałam sobie
głowy zagłębianiem się w szczegóły. Nie byłoby problemu,
gdybym potraktowała ten przepis czysto teoretycznie. Ja jednak
postanowiłam ciasto upiec natychmiast. Wzięłam się za zrobienie
tej tarty bez czytania instrukcji. Niedobrze.
Kiedy już kupiłam pekany a ciasto
kruche chłodziło się w lodówce, nadszedł czas na zgłębienie
przepisu.
A tu, jak różowy krasnoludek w
zielonym lesie tkwi coś, co w żaden sposób nie figuruje na liście
składników, posiadanych przeze mnie. Ciemny syrop kukurydziany*! A
co to za dziwo?!
Mam golden syrup, mam melasę, mam
miód, mam syrop z buraków i syrop cukrowy. O syropach miętowym i
kokosowym nie wspomnę, bo średnio pasują mi do pekanowej tarty.
Ale syrop kukurydziany?
Idziemy na żywioł? Jak najbardziej.
Ciemny syrop kukurydziany* (internet
powiedział mi, że ten rodzaj ulepku cieszy się ogromną
popularnością w USA) zastąpiłam tym, co miałam w spiżarni czyli
golden syrupem i syropem z buraków. Oba kupiłam w normalnym polskim
sklepie.
Do dzieła!
Tarta pekanowa
kruche ciasto czyli:
100 g zimnego masła
1 szklanka mąki
1 łyżka cukru pudru
szczypta soli
1 żółtko
1 łyżka kwaśnej śmietany
nadzienie karmelowe:
200 g cukru
250 ml ciemnego syropu
kukurydzianego*(w moim cieście jest mix golden syrup i syropu z
buraków)
0,5 łyżeczko soli
3 jajka
60 g masła
wanilia
100 g orzechów pekan plus do dekoracji
forma o średnicy 23 cm
Zagniatamy kruche ciasto. Wkładamy do
lodówki na półtorej godziny. Potem rozwałkowujemy, przekładamy
do formy, nakłuwamy widelcem i znów schładzamy pół godziny.
Piekarnik rozgrzewamy do 170 stopni
Aby zrobić nadzienie musimy zagotować
syrop z cukrem. Wiem, że brzmi to karkołomnie gotować cukier z
cukrem, ale tak trzeba. Nie mieszamy gotującego się syropu z
cukrem. Obracamy tylko patelnią z czułością. Gotujemy tę
mieszankę minutkę i zdejmujemy ją z pieca. Teraz dodajemy
pokrojone w kawałki masło i mieszamy aż się rozpuści. Studzimy.
Do misy miksera wbijamy jajka i ubijamy
aż się połączą (nie robimy kogla mogla). Do jajek wlewamy
przestudzoną masę cukrową. Powinna być ciepła ale nie gorąca.
Nie zależy nam na słodkiej jajecznicy.
Miksujemy do połączenia się
składników dodając sól i wanilię.
Wyjmujemy formę z kruchym ciastem z
lodówki.
Odkładamy część orzechów do
dekoracji. Resztę pekanów siekamy nożem i wysypujemy na kruchy
spód. Wlewamy na orzechy karmelową masę.
Wstawiamy ciasto do piekarnika i
pieczemy godzinę. Po upieczeniu dekorujemy orzechami pekan.
Ciasto jest oszałamiające. Już
rozumiem, że można zostać fanem karmelu z orzechami.
Takie ciasto to jesień w
skondensowanej postaci.
*Spokojnie można zastąpić syrop
kukurydziany syropem cukrowym i miodem. Zapewne było to odstępstwo
od oryginału, ale liczył się efekt końcowy. A ten był
porażający.
Tylko szkoda, że Dziecko mojego ciasta
nie spróbowało....na razie.
Smacznego
wygląda bardzo zachęcająco, zwłaszcza dzięki orzechom pecan, które smakują rewelacyjnie!
OdpowiedzUsuńOj tak, orzechy są super a ciasto.. patrzę i patrze i nie mogę się napatrzeć. Ciasto wygląda obłędnie a każda realizacja nowego przepisu kończy się sukcesem. Gratuluję:)) i mocno pozdrawiam!:)))
OdpowiedzUsuńMimo, ze to nie ciasto dla mnie to wyglada pieknie. A o syropie kukurydzianym pierwsze slysze. Kazda kultura ma swoje dziwactwa, nie?
OdpowiedzUsuńBoska! Orzechy z karmelem uwielbiam, więc taka tarta to szczęście w czystej postaci :)
OdpowiedzUsuńJa już się nauczyłam, żeby najpierw przeczytać przepis. Cały. Najlepiej dwa razy ;)