poniedziałek, 10 marca 2014

Unia włosko grecka czyli wieprzowina z szałwią i ouzo
























Mały eksperyment międzynarodowy mi wyszedł.
Na parapecie stoi doniczka z szałwią. Smętnie ta roślinka wygląda, bo to nie pora na zieloną bujność traw. Miejskie zioła nie mają lekkiego życia. Kupione, wyglądają dobrze przez pierwsze 24 godziny. Potem ich koniec jest bliski. Do własnej szałwii ogródkowej mam jakieś 60 kilometrów Trochę daleko, jeśli nagle najdzie mnie ochota na gnocchi z sosem szałwiowym. Kupuję więc doniczkę z anemicznymi listkami i szybko staram się je wykorzystać. Potem jeszcze leżakują smutne gałązki w lodówce ale spoglądam na nie coraz mniej chętnie.
Tym razem chciałam wykorzystać resztę szałwii do saltimbocca. Te kotlety cielęce z szałwią i prosciutto są mało kłopotliwe w przygotowaniu a wyjątkowo smaczne.
Poszłam na zakupy z zamiarem kupienia cielęciny a wróciłam z kotletami wieprzowymi. Co mnie napadło, by je kupić? Czasami moje wybory nawet dla mnie pozostają zagadką.
Ten zakup spowodował całą lawinę konsekwencji. Wieprzowina to raczej nudne mięso. Chyba, że się je czymś ubarwi. Koper włoski jest dla niej jak dobrze zrobiony makijaż. Z Kopciuszka robi księżniczkę.
A gdyby tak dorzucić tym razem szałwię. Pozostańmy przy włoskich korzeniach czyli jak szałwia to i prosciutto.
Ale czegoś mi brakowało. Podlałabym danie białym winem, ale je wypiłam. Smażąc kotlety pomyślałam o zapachu anyżu. Dobrze mi się komponował z tym, co na patelni. Ouzo mi się nawinęło pod rękę. Potem już poszło.
Szałwia i ouzo okazały się partnerami idealnymi. Sama sobie zapisuję to danie, bo na pewno do niego wrócę.
Nie dokonałam wynalazku na miarę koła. To się chyba nazywa fusion. Element włoski, element grecki i element polski czyli poczciwa polska wieprzowina.
























Unia włosko grecka czyli szałwia, wieprzowina i ouzo

6 kotletów wieprzowych
6 listków szałwii
6 plastrów prosciutto
200 ml kremówki
4 łyżki ouzo lub anyżówki
pieprz, sól
olej do smażenia
2 łyżki mąki

Lekko traktujemy kotlety tłuczkiem. Kładziemy na każdym plaster szynki i liść szałwii. Spinamy wykałaczką. Solimy wstrzemięźliwie z drugiej strony (bez szynki i liścia). Panierujemy w mące i smażymy na rozgrzanym oleju po minucie z każdej strony. Na koniec wlewamy ouzo i podpalamy. Kiedy ogień zgaśnie przekładamy do żaroodpornego naczynia i zalewamy kremówką. Dorzucamy jeszcze kilka liści, przykrywamy naczynie i pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 160 stopni około 2 godzin.

Wyjmujemy z piekarnika i jemy np z zapiekaną cukinią.
Bardzo to smaczne było.






Polecam

3 komentarze:

  1. Ślinka cieknie na sam widok. A zapach musi być obłedny. Moja bazylia....taka w doniczce wytrzymała tylko 4 dni....a szkoda. Koniec był jej bliski. Pozdrawiam wiosennie. :))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, wchodzenie na Twojego bloga w czasie lunchy Limonko jest niebezpieczne nawet dla pseudo-wegetarian ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. jestem miesozerna cudny widok dla mojego podniebienia. pysznosci.Gorąco pozdrawiam.Majka.

    OdpowiedzUsuń