sobota, 16 lutego 2013

Kalmary po baskijsku jako sposób na chandrę



Jaka ponurość dzisiaj za oknem. Jemy śniadanie i ktoś pyta: nie wydaje wam się, że jest coraz ciemniej? A to dopiero poranek.
Czy gdzieś dzisiaj w naszym uroczym kraju zaświeciło słońce? Może ktoś podzieli się swoim szczęściem i chociaż opisze to rzadkie zjawisko.
W moim wazonie doszliśmy do ostatniego etapu rozwoju. Gałązka, którą przytargałam do domu  1 lutego, po kilkudniowej hibernacji, nieśmiało pozwoliła pęknąć pączkom. A w środku czekało delikatne zielone coś. Biorąc pod uwagę przygnębiającą aurę, brak światła, zmęczenie zimą, pojawienie się nawet takich maleństw nastraja optymistycznie. Teraz już wiem, jak zaprezentuje się tajemnicze drzewko, które mnie tak zaciekawiło. Na razie podzielę się z wami zdjęciem maleństwa, a wiosną pokażę drzewko w całej okazałości.




Jeśli tak jak ja narzekacie na niedobór słońca i kolorów, kupcie w kwiaciarni czy supermarkecie doniczkę z pączkującym krokusem czy hiacyntem. Nawet sobie  nie zdajecie sprawy jak budująco działa obcowanie z czymś co rośnie a nie jest ciastem drożdżowym (choć to też piękny widok). A nagrodą za cierpliwość jest odkrycie pewnego ranka, że to coś wam zakwitło.
Jeżeli do tego zaplanujecie sobie potrawę w energetycznym kolorze i smaku, to może jakoś uda się dotrwać do wiosny, nie korzystając z pomocy fachowca. Pomogą wam w tym kalmary po baskijsku.



Kalmary po baskijsku

500 g kalmarów
3 łyżki oliwy
1 cebula
3 ząbki czosnku
szklanka pomidorów (z puszki)
pół szklanki czerwonego wina
szklanka wody
świeży tymianek
sól wędzona
pieprz
1 łyżka zimnego masła

Rozmrożone kalmary dobrze osączamy i osuszamy papierowym ręcznikiem (to nieco ograniczy ich pryskające na wszystkie strony skłonności). Rozgrzewamy oliwę w rondlu i smażymy kalmary. Kiedy nieco zbrązowieją (po około 5 minutach) dodajemy do nich pokrojoną w kostkę cebulę i czosnek. Gdy zmiękną, wlewamy pomidory, wino i wodę. Dodajemy tymianek. Przykrywamy garnek i na malutkim ogniu gotujemy kalmary około 1,5 godziny. Mieszamy od czasu do czasu i sprawdzamy ich miękkość. W efekcie końcowym powinny być miękkie jak masełko, a sos powinien się znacznie zredukować.
Pod koniec gotowania dodajemy łyżeczkę soli. Jeśli macie sól wędzoną, to danie zyska na smaku. Jeśli nie, zwykła sól morska też się sprawdzi. Jeszcze odrobina pieprzu i jako ostatni akcent, po wyłączeniu ognia, dodajemy łyżkę zimnego masła. Mieszamy do jego rozpuszczenia. Wyjmujemy tymianek i możemy podawać kalmary na stół.


Wydawało mi się, że kalmary w tak nieskomplikowanym towarzystwie nie mogą niczym zaskoczyć. Nie wiem, czy to sól wędzona czy dodanie masła na koniec sprawiły, że danie jest wyśmienite. Koniecznie spróbujcie.



Pogodnej soboty i dużo optymizmu. No i smacznego.

6 komentarzy:

  1. Na słońca brak najlepszy jest piąty smak! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. PIEKNE kalmary! Zjadlabym takie na lunch, ale mam do Ciebie Limonko dzis troszke daleko. Moze sama zrobie sobie takie na pocieszenie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak. Kalmary na lunch są całkiem dobrym pomysłem. Na obiad też. I na kolację...)))

      Usuń
  3. chętnie bym zjadła już podane wyglądają bardzoapetycznie i elegancko.Całuski .Majka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś by tu chciał zjeść obiad na leniuszka:)) Wpadaj Majka na kalmary. Lub coś innego. Uściski

      Usuń