Zapewne niektórym z was nieobcy jest niepokój, że jeszcze
tylko 60 stron i nie będzie co czytać.
Na naszych szafkach nocnych stoją stosy książek. Po lewej
panują trudne warunki wojenne przeplatane ironią Clarksona i okraszone mądrymi
wywodami giełdowych guru. Po prawej losy śmieszne, dramatyczne i łzawe mieszają
się z recepturami na truciznę doskonałą i mrokami skandynawskiej prowincji.
Sytuacja, że za chwilę nie będzie co czytać jest
porównywalna w swojej grozie do informacji, że za trzy godziny skończy się na
Ziemi tlen.
Jak tu żyć bez tlenu?
Jak żyć bez książek?
Biorąc pod uwagę, że 100 % naszych dobrych książkowych
znajomych śpi snem zimowym na pewnym poddaszu, to łatwo zrozumieć, że uratować
nas może tylko świeża książkowa krew.
Wyruszyliśmy na zakupy. Efekt to spory zapas kupiony za
śmieszne pieniądze. Od Hellera za 3,99 do albumu Rolling Stone’sów za 29,99.
Pisałam kiedyś o wyprzedażach. Niech niebiosa błogosławią
dobrym ludziom, którzy przeceniają sezonowo książki.
Z nieukrywaną satysfakcją zmierzyliśmy z MMŻ wzrokiem nasze
dzisiejsze łupy.
Śmierć z książkowego głodu została odroczona. Uf.
Wśród stosu widocznego na zdjęciu jest malutka książeczka
(cena to 6,99) BBC Pikantne dania. To z niej jest dzisiejsza propozycja.
Ostry makaron z
tuńczykiem:
3 szklanki makaronu (w moim przypadku tagliatelle z chili)
garnek wody
1 łyżka soli
2 łyżki oliwy
1 cebula, pokrojona w kostkę
2 ząbki czosnku, pokrojone drobno
2 łyżki kaparów
1 malutka papryczka chili, drobno pokrojona
skórka otarta z jednej wyszorowanej cytryny
1 puszka tuńczyka w oleju
3 łyżki natki pietruszki, pokrojonej z grubsza
pieprz i sól
Stawiamy garnek na piecu i zagotowujemy wodę. Sypiemy sól.
Wrzucamy makaron. Nie przykrywamy garnka, ale co jakiś czas mieszamy. Gotujemy
makaron zgodnie z instrukcją na opakowaniu lub tak, jak lubimy.
W czasie kiedy makaron się gotuje, robimy sos. Na zimną
oliwę sypiemy cebulę, czosnek i chili. Po pięciu minutach rozgrzewamy oliwę i
szklimy cebulę i jej koleżanki. Dodajemy kapary i skórkę z cytryny. Na końcu
wkładamy tuńczyka razem z oliwą. Odcedzamy makaron (nieco wody zostawiamy).
Dokładamy makaron do sosu i mieszamy. Jeśli macie wrażenie, ze sosu jest mało,
dolejcie nieco wody z gotowania makaronu.
Posypcie świeżo zmielonym pieprzem, solą do smaku i natką pietruszki.
Jeśli nie jesteście fanami ostrych doznań, użyjcie zamiast
makaronu z chili, zwykłego makaronu. I nie dodawajcie chili. Założę się, że w
tej, łagodnej wersji, też będzie pyszny.
I zrobienie tego dania trwa tyle, ile gotuje się makaron.
Czyli w tygodniu pełnym pracy, danie idealne.
Smacznego
Tak sobie chadzam po pysznych bloga i mam wrażanie, że jak osiołek z wiersza padnę z głodu, bo co blog to coś pysznego co bym zjadła ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam makarony, a moja natura lenia lubi szybkie makarony ;)
Glod ksiazkowy jest paskudny. Dobrze, ze zaspokoilas Limonko i ten ksiazkowy i ten brzuszkowy.
OdpowiedzUsuń