Zdziwilibyście się jak dużo jest możliwości.
Dwadzieścia deko indyczego mielonego zajmuje niewiele miejsca i kiedy
wylądowało na moim stole, nie wyglądało zbyt imponująco. Miał być obiad dla
dwóch osób. Zaplanowałam faszerowaną paprykę.
Jako, że mięso ostatnio występuje u nas w ilościach
śladowych, to 20 dkg nie wydawało mi się wielkością przesadzoną. Do tego ugotowałam ryż i byłam gotowa do
faszerowania.
Ale papryczka była jedna. A ilość mieszanki ryżowo mięsnej urosła
do rozmiarów zdecydowanie przekraczającej pojemność jednej papryki.
I tu okazało się jak wielki potencjał tkwi w mielonym. Co by
tu jeszcze nafaszerować? Może dynię?
Z zeszłorocznych zbiorów zostały mi trzy sztuki, wyglądające
coraz smętniej. Trudno mi było się z nimi rozstawać, bo mam świadomość, że to
ostatnie. Jednak pokusa była zbyt mocna.
Jedna z nich została wykorzystana.
Reszta farszu została skojarzona z papierem ryżowym.
I tak, mając dość mizerną ilość mięsa zrobiłam przystawkę, czyli sajgonki na parze i danie główne w dwóch postaciach. Bazą był ryż z
mielonym. Różnica tkwiła w dodatkach.
Może po kolei.
Baza do wszystkiego:
20 dkg mięsa mielonego indyczego
1 torebka ryżu, ugotowanego i wystudzonego
1 jajko
1 nieduża cebula, posiekana drobno
2 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
1 łyżeczka sosu sojowego
pół papryki czerwonej, pokrojonej w drobną kostkę
2 łyżki posiekanej natki pietruszki
Mieszamy wszystkie składniki i dzielimy mniej więcej na trzy
części.
Tu kończy się wspólnota przepisów. Od tej chwili każda
potrawa żyje własnym życiem. Spotkają się dopiero na stole.
Jako pierwsze wystąpią sajgonki.
Sajgonki na parze:
jedna część farszu
dwa plastry imbiru drobno pokrojone
1 łyżka sosu rybnego
kilka grzybków mun, namoczonych wcześniej i pokrojonych
drobno
2 łyżki posiekanej kolendry
kilka (mnie wyszło 10) listków papieru ryżowego (tych
mniejszych, 16 cm)
do maczania:
3 łyżki sosu sojowego jasnego
1 ząbek czosnku
2 łyżki wody
sok z połowy cytryny
pół łyżeczki posiekanej papryczki chili
Potrzebujemy również naczynia do gotowania na parze.
Fantastyczny jest bambusowy garnek z przykrywką, ale może być po prostu sitko
postawione na garnku z woda i miska do przykrycia.
Do zrobienia pary potrzebujemy oczywiście wody, ale dobrze, jeśli do tej wody coś dodamy. Aromat przenika wtedy do potrawy na sitku. Możemy
dodać nieco imbiru, użyć rosołu, warzyw lub trawy cytrynowej czy liści kaffiru.
Bierzemy się do faszerowania papieru.
Do szerokiej miski lejemy gorącą wodę i wkładamy do niej na
20 sekund płatek ryżowy. Wyjmujemy go na ściereczkę a do miski wkładamy
kolejny.
Nakładamy łyżeczkę farszu po jednej stronie placuszka
ryżowego i zwijamy najpierw wzdłuż farszu a potem po bokach. Zwijamy jak
paczuszkę. Z kolejną porcją postępujemy tak samo.
Kiedy otulimy w ten sposób resztę farszu, wkładamy sajgonki
do naczynia na gotującej się wodzie. Pamiętajmy tylko by sajgonki się nie
dotykały, bo mają skłonności do sklejania na amen. Naczynie przykrywamy i
pozwalamy działać prawom fizyki.
Po 10 minutach
sajgonki są gotowe. Posypujemy je kiełkami i podajemy z sosem sojowym.
Tym oto sposobem całkiem zgrabna przystawka nam wyszła.
Jutro pokaże wam dynię. A na razie zostawiam was, bo czas wziąć
się do roboty.
Smacznego wtorku
Piękne Ci wyszły te sajgonki :D A takie niewielkie ilości składników skłaniają człowieka do kreatywności :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Mało wcale nie znaczy gorzej:)) Pozdrawiam
UsuńMam zamiar zrobić moje pierwsze sajgonki, mam nadzieję, ze wyjdą pysznie :)
OdpowiedzUsuńJustyna
Na pewno ci się uda. One tylko wyglądają tak tajemniczo:)
UsuńDawno nie robiłam sajgonek a to jedno wz moich ulubionych dań. Pięknie i apetycznie tutaj:)
OdpowiedzUsuńJa też je lubię wyjątkowo. Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam
UsuńLimonko sama radosc i kreatywnosc pt. tu masz skladniki - baw sie. I piekne fotki! Jestem po kolacji a troszke zglodnialam!
OdpowiedzUsuńCiasteczko drogie, ty wiesz jak ja lubię się bawić w ten sposób. I cieszę się, że zdjęcia się podobały. Buźka
UsuńPotrzeba matką wynalazków! Super przepis :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak! Dzięki:))
UsuńDawno mnie tu nie było......a tu same pyszności. Super..Ale apetycznie to wygląda. Jak wydobrzeje w pełni to też takie pyszności zrobię:) Pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńOj, oj, niedobrze. Choróbsko trzeba przegnać. Trzymam kciuki za powrót do zdrowia i pozdrawiam serdecznie:))
Usuńjuż mi ślinka pociekla na sam widok.WyglĄDAJĄ BARDZO DOSTOJNIE,ELEGANCKO I NA PEWNO SĄ NIEZWYKLE smaczne.Ja staram się zawijać różne rzeczy w liście kapusty.Gdy mam mało mięsa dodaję przeróżne warzywa,zieleninę,przyprawy no i tak to wygląda.Ukłony dla całej Rodzinki no i może do zobaczenia.Majka.
OdpowiedzUsuńWyglądają cudownie! I śliczne zdjęcia ;) Zapraszam na chilicake.blogspot.com
OdpowiedzUsuń