czwartek, 23 sierpnia 2012

Wakacyjne wspomnienia kulinarne



Pogrupowałam sobie zdjęcia z wakacji i dzięki temu wyłoniły mi się trzy tematy. Miasto i kamienie już pokazałam. Dziś kolej na motyw stołowy.
Wiadomo po co się jeździ na bliższy bądź dalszy koniec świata. Żeby spróbować co też inni gotują.
Składniki są podobne ale ich kombinacje i dodatki mogą zaskoczyć. Ludzie inaczej gotują, innych używają przypraw i inaczej jedzą.
W domu kolacja o godzinie dwudziestej nie wchodzi w grę. Wolę głodować niż zjeść coś po osiemnastej. Ale wystarczy wyściubić nos na marne tysiąc kilometrów i nagle siedzenie przy stole w okolicach północy okazuje się normą. Ma to swoje uzasadnienie, bo myśl o obiedzie w 40 stopniowym upale nie podnieca.
Po powrocie wszystko wraca do utartych zwyczajów i znów kolację oddajemy wrogowi (jeśli się taki trafi).


Pisałam z wakacji o trattorii Montagliari Dario Cecchini'ego. Ta światowa sława w dziedzinie wędliniarstwa osobiście codziennie staje w południe za ladą. Sklepik, do którego pielgrzymują wszyscy, którzy przeczytali Włoską wyprawę Jamiego Olivera, niczym się nie różni od podobnych miejsc w małych miasteczkach. Oprócz tego, że robi najlepszą na świecie świnię. Rolada o średnicy 40 centymetrów obficie doprawiona czosnkiem i rozmarynem wprawiła naszych panów w stan zbliżony do amoku.


                                 To sam mistrz Dario Cecchini

Najpierw zdegustowaliśmy chlebek z oliwą, zagryzając finocchiona czyli kiełbasę z koprem włoskim.  Do tego kieliszek wina i odrobina soprassata medicea czyli rodzaj salcesonu. Potem panowie rzucili się do zakupów. Dwa plastry rolady ważyły nieco ponad kilogram! Zapach w samochodzie rozchodził się taki, że nie czekaliśmy na przyzwoite warunki do konsumpcji. Pierwszy lepszy cień i nastała błoga chwila lunchu.
Dopiero później dotarło do nas, że to niepohamowane obżarstwo miało miejsce na ...cmentarzu. No, może nie dokładnie na cmentarzu, a pod jego bramą.
Oto do czego może doprowadzić żądza poznania.

                                       carpaccio z cukinią

Ci, którzy krzywią się na dania mięsne, też znajdą swój raj. Faszerowane kwiaty cukinii, przepyszne warzywa z grilla, niezliczona ilość pecorino podawanego z miodem lub konfiturą morelową zachwycą nie tylko roślinożerców.

                                       makaron z pecorino i grillowaną cukinią

                                       Tak to się kończyło

Co tu dużo gadać. Podróże kształcą, karmią i budzą apetyt na jeszcze.
Zapraszam do oglądania i życzę włoskich inspiracji


11 komentarzy:

  1. wspomnienia - cudowna sprawa! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak pamięć nie dopisuje, to zawsze zostają zdjęcia. Pozdrawiam

      Usuń
  2. Kurcze, az sie zaslinilam. Dobrze, ze lunch juz za chwilke!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że lunch był w stylu włoskim. Buźka

      Usuń
    2. lunch byl w stylu hiszpanskim, ale moze dzis bedzie wloski!

      Usuń
  3. Jesteś super Babką nadajesz na tych samych falach co ja .Mam wrażenie że czytam sama siebie ,szkoda że mieszkasz tak daleko.Mam mnóstwo pytań ale elektronika jest dla mnie czymś niezrozumiałym nie umiem się tym ,cholerstwem posługiwać ,piszę do Ciebie już piąty raz i nic z tego bo utykam gdzieś i nie wiem co dalej robić.Może teraz coś z tego będzie pozdrawiam serdecznie dużo zdrowia życzę Majka Twoja fanka.Ogromnie Cię polubiłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Majka. Bardzo pięknie do mnie napisałaś. Dziękuję ci bardzo. Z tą elektroniką jest tak, że ja bardzo się staram a ona pozostaje obojętna. Dobrze jest mieć pod ręką dobrą dusze, oswojoną z tym ustrojstwem. Nie zliczę sytuacji, kiedy z byle powodu dzwoniłam po ratunek. Nie poddawaj się Dziewczyno. W końcu założysz jej kaganiec na jej elektroniczny pysk i wtedy będzie ci z ręki jadła. I pisz, chętnie odpowiem na wszystkie pytania. Powodzenia i pozdrawiam gorąco

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. To czas złapać za noże i widelce. Chleb, oliwa i już brzuszek zadowolony.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. hura udało się.Witam Limonko.mam problem nie tylko z elektroniką ale jeszcze większy z śmietaną 30%Przeczytałam wszystko co piszesz po kilka razy i ciągle mam niedosyt och jak chciało by się być np.muchą żeby podglądać Cię w akcji.Smietana albo podchodzi mi wodą albo się rozwarstwi kiedy dodam serek albo czekoladę roztopioną.Uwielbiam słodycze własnej roboty ale czymś kupnym wyrafinowanym też nie pogardzę.Kocham zwierzaki przyrodę kwiaty też mam ogród i całymi dniami mogę w nim coś kopać sadzić wyrywać .Ale się rozgadałam uściski.Majka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym rozwarstwianiem bywają kłopoty. Główna zasada jest taka, żeby wszystko co mieszasz ze sobą miało tę samą temperaturę. Choć wydaje mi się, że to co dzieje się w pogodzie też ma znaczenie, bo w upały mój krem z mascarpone i śmietany zamienił się w żółtą paćkę. Rozwarstwioną czekoladę można uratować wlewając do niej parę łyżek gorącej kremówki i energicznie mieszając.
      Pozdrawiam cię cieplutko i samych sukcesów życzę

      Usuń