Gdzie moje majtki? A gdzie karton ze sztućcami? Czy ktoś
może mi powiedzieć gdzie będę dziś spać? Łóżko zostało jedno. Szuflady zmieniły
się w szuflady wędrowniczki.
Słowo na „P” jak przeprowadzka skutecznie uśpiła moją
czujność. Wyjazd na urlop spowodował, że
przestałam się martwić pakowaniem, przenoszeniem życia na obce terytoria. A
przyszłość czuwała, nie zasypiała gruszek w popiele. Pewne sprawy raz pchnięte
do działania, ciągle się działy. Wiecie
jak to jest z teorią chaosu? No właśnie. Kamyczek, który rzuciłam na początku
czerwca, dziś urósł do wielkiej lawiny. Zaczęło się od małego pudełka z listami
a skończyło się na przenoszeniu mebli.
W miejscu, które powoli opuszczam, nie mam łóżka ale mam
całą kuchnię (och, jak będę tęsknić za moim piekarnikiem), jeszcze swoje
perfumy i samotny stół . Miejsce, które próbuję oswoić ma łóżka, ale nie ma
kuchni, ciepłej wody i miliona ukochanych rzeczy. One są jak wygnańcy,
rozrzucone po świecie.
Czyli prysznic biorę u mojej Mamy, spać jadę do domu pod
lasem a obiad gotuję w starej kuchni. Czy ja nie jestem zagrożona
rozszczepieniem osobowości?
Na razie uciekłam z moją ukochaną kanapą na wieś. Co prawda
tylko na jeden dzień, żeby ogarnąć nieco chaos, jaki spowodowały przywiezione
meble.
Ten przerywnik wykorzystałam żeby ogołocić pomidorowe
krzaczki i zrobić sos pomidorowy, najlepszy z najlepszych. Z dotychczasowych
słoików zostały tylko wspomnienia. Rodzina pożera go na bieżąco więc był
pretekst, żeby na moment zapomnieć o przyziemnościach typu, „gdzie są moje
majtki?”
Sos pomidorowy na zimę
5 kg dojrzałych pomidorów (odmiana lima są idealne)
1 płaska łyżka soli
1 płaska łyżka cukru
kilka gałązek tymianku
kilka gałązek bazylii
2 gwiazdki anyżu
szczypta kopru włoskiego
Pomidory musimy pozbawić skórki. Jak tego dokonać? Sparzyć
je wrzątkiem. Po kilku minutach skórka schodzi jak koszulka.
Golutkie pomidory pokroić na ćwiartki, wyciąć ze środka
twarde części i włożyć o garnka z grubym dnem.
Zagotować pomidory i na niewielkim ogniu gotować do
odparowania połowy soku. Po piętnastu minutach od zagotowania, dosypać cukier i
sól oraz włożyć przyprawy. Cała operacja trwa w zależności od tego ile
pomidorów wpakowaliśmy do garnka i jak soczyste one są.
Z odparowanego sosu pomidorowego wyjmujemy gałązki oraz anyż
i przekładamy do słoików. Zakręcamy na gorąco i studzimy. Jeśli chcemy zrobić
zapas zimowy, dobrze jest zagotować słoiki w garnku lub spasteryzować w
piekarniku.
Dodając do tego sosu nieco bulionu i łyżkę mascarpone
otrzymujemy nieprawdopodobną zupę pomidorową.
MMŻ, który unika pomidorówki jak ognia, zjadł porcję i z
niepokojem zapytał, czy aby zostanie jeszcze talerz na jutro. To się nazywa
komplement.
Smacznego i udanych przetworów
Jakie pięknie czerwone pomidorki! Az mi sie zamarzyła pomidorowa kolacja!
OdpowiedzUsuńTo czas najwyższy złapać gary i coś sobie czerwonego wykombinować. Buźka
UsuńwitajLimonko.ja również szaleję z przetworami a do sosu pomidorowego rozparzam jeszcze cebulę razem z pomidorami a potem przecieram i przyprawy na końcu piszę skrótowo bo jak zwykle nie mam czasu.czy wszyscy tak mają jak ja że w pewnym wieku ciągle brakuje mi tego czasu.mam wnusię którą bawię więc mam go jeszcze mniej.Z tego co piszesz Limonko zrozumiałam że wyprowadzilaś się i szukasz domumniejszego od poprzedniego Karla się budzi trzeba wracać na stanowisko dowodzenia pozdrawiam Majka
OdpowiedzUsuńWidzę, że praca wre wielowarstwowo. Gratuluję wnusi i zapału do przerabiania. A sosik pomidorowy z cebulą wart grzechu. Mniam.
UsuńPozdrawiam gorąco
Sosik ma piękny kolor, aż chce się go zjeść. Powodzenia w tym Twoim małym chaosie :D
OdpowiedzUsuńDzięki za słowa otuchy. Próbuję nie zwariować, szukając wszystkiego w nowym miejscu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie