sobota, 4 sierpnia 2012

Prawie jak we Włoszech czyli ciasto z ricottą, piniami i syropem z macierzanki




Burza nadciąga. Już od południa zapowiada swoje przyjście. Od pierwszych pomruków minęły 4 godziny i jedyne czego się doczekaliśmy to kolejnej kawy. Gdzieś ta wyczekiwana burza utknęła i komu innemu podlewa ogródek. Cała okolica omdlała w upale. Nawet zieloność jest mniej zielona. Według magicznego AccuWeather.com o 21 będzie grzmiało i błyskało nad nami na całego. Ale nasz przepowiadacz pogody nie zawsze ma rację. Sądząc po leniwym rozwoju wypadków, nie mam co liczyć na to, że pogoda mnie dziś zwolni z funkcji podlewacza.
Na tarasie ospałość totalna. Jedna kawa, druga kawa, a w przerwach drzemka. Coś ta kawa nie działa jak trzeba. MMŻ ocknął się z letargu i nieco nieprzytomnie upomniał się o coś do kawy. Jeśli nie kofeina, to może cukier postawi nas na nogi.
Upał nie jest sprzymierzeńcem wykwintnych wypieków. Wszelkie kremy, śmietany mogą się znaleźć w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Mascarpone tak pięknie wchodzące w związek z kremówką w obecnych tropikalnych warunkach kończy jako zwarzona zawiesina. Daruję sobie takie atrakcje. Ciasto dziś będzie z gatunku bezpiecznych.  Nic się nie zwarzy, nic nie zmieni stanu skupienia. Syrop cukrowy jest raczej przewidywalny. Potrzebne dodatki w postaci macierzanki rosną pod płotem a limoncello cudem ocalało po ostatniej inwazji.
Skoro aura przypomina Toskanię, to i ciasto upieczmy w stylu włoskim.



Ciasto z ricottą, piniolami i syropem z macierzanki 

20 dkg masła
20 dkg cukru
7 jajek
25 dkg ricotty
otarta skórka z cytryny
2 łyżki limoncello lub innego likieru limonkowego
7 łyżek mąki
2 łyżki mielonych orzechów

syrop

10 dkg cukru
pół szklanki wody
2 łyżki likieru cytrynowego
2-4 gałązki macierzanki (lub tymianku)

Cukier rozpuszczamy w wodzie i gotujemy aż zmniejszy objętość o połowę. Wrzucamy gałązki, gotujemy kilka minut i zdejmujemy z ognia. Studzimy. Po wystudzeniu wyjmujemy macierzankę.
Orzeszki piniowe prażymy delikatnie na suchej patelni. Tylko bądźcie czujni. Bardzo łatwo się przypalają.
Masło ucieramy z cukrem na puch. Dodajemy po jednym żółtku. Białka ubijamy na pianę. Do masy maślanej dodajemy ricottę i mieszamy. Wlewamy likier i dodajemy otartą skórkę i orzeszki piniowe. Wsypujemy mielone orzechy i mąkę. Mieszamy. Delikatnie łączymy z pianą z białek.
Tortownicę wykładamy papierem do pieczenia. Zarówno spód jak i boki. Wlewamy ciasto i pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni 45 minut. Robimy test suchego patyczka i wyłączamy piekarnik.
Po upieczeniu lekko studzimy i jeszcze ciepłe nasączamy syropem. Mam na to patent. Dużą strzykawkę napełniam syropem i nasączam nim ciasto jak pielęgniarka kroplówką pacjenta. Kto jest zbyt wrażliwy i ma skojarzenia,  ten niech się bawi łyżeczką. 
Na koniec polewam łyżką syropu ciasto po wierzchu i posypuję resztą orzeszków. Jeszcze gałązka macierzanki dla ozdoby i ciasto wędruje na stół.



P.S
Jako, że ciasto jest raczej słodkie (miało być zastrzykiem energetycznych cukrów), można przełamać tę słodycz kwaśnością jogurtu. Mnie ta wersja bardziej przypadła do gustu. Myślę,  że z lodami cytrynowymi też byłoby niezłe.



Pachnącego łąką weekendu i zimnej meloniady na ochłodę.



Smacznego

4 komentarze:

  1. To sie nazywa cukiernicza kreatywnosc! Wloskie klimaty ale bez mascarpone!

    OdpowiedzUsuń
  2. I bez parmezanu! Ha, ha, ha. W takie upały to raczej kreatywność pozorna. Buźka

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne! Masz rację, tymianek tez by pasował:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jest na pewno łatwiej dostępny. Nam macierzanka zagląda na trawnik, więc grzechem byłoby z niej nie skorzystać. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń