czwartek, 23 października 2014

Słodki smak grzechu czyli boczek w sezamowo orzechowej marynacie z marchewką w pomarańczowej glazurze

























Pork belly. 
Nie mówcie, że to nie brzmi słodko.
W zeszłym roku były przebojem w londyńskich restauracjach. Podawano je na ostro, na słodko, w ziołach, sosie śliwkowym. W stylu kolonialnym i po azjatycku. Wykwintnie z dodatkiem fenkułu i swojsko, w hamburgerach.
Zawsze smacznie.
A to przecież tylko boczek. Od zawsze obecny w naszej kuchni. Wyklinany przez dietetyków i poszukiwany przez smakoszy.
Podobno nawet wegetarianie nie są obojętni na jego zapach, krążący jak grzech po kuchni w czasie smażenia.
Podobno jego zapach, obok zapachu chleba kojarzy się z bezpieczeństwem, domem, błogością.
Nawet wegetarianom. Nawet tym, którzy nigdy nawet go nie wąchali.
Chłód i ciemne, posępne dni są jego sprzymierzeńcami. Ani w głowie mi wtedy szczypiorkowe klimaty i chłodzone sałatki z grejpfrutem.
Łaknę wtedy mięcha. Chrupiący boczek, skwierczący na patelni jest spełnieniem moich fantazji. To pokusa tak silna, że nawet nie myślę o walce. Poddaję się, przełykam wyrzuty sumienia, pogardzam sobą i...z błogością wylizuję garnek z dowodami mojej słabości.
Jeden obiad z udziałem plastra słodkiego boczusia i jestem usatysfakcjonowana.
Żadne załamanie pogody z pierwszym śniegiem nie jest mi straszne.
Potem mogę wrócić do korzonków i wegetariańskiego bulionu.
Na uspokojenie sumienia dodaję do niego marchewkę. I już.

















































Boczek w sezamowo orzechowej marynacie i marchewka w pomarańczowej glazurze

8 plastrów surowego boczku

marynata:
4 łyżki tahini
2 łyżki masła orzechowego
4 łyżki jasnego sosu sojowego
sok z jednej cytryny
sok z jednej limonki

Przygotowujemy naczynie, w którym zmieści się rozłożony boczek. Najlepiej nadaje się do tego naczynie żaroodporne.

W misce mieszamy wszystkie składniki marynaty. Ich połączenie trochę potrwa, bo tahini i masło orzechowe do łatwo współpracujących nie należą.
Ale cierpliwości. Po kilku chwilach cierpliwego rozcierania marynata osiągnie jednolitą konsystencję.
Marynatą smarujemy plastry boczku i przykrywamy folią. Naczynie odkładamy w chłodne miejsce do następnego dnia.

Na drugi dzień wyjmujemy je z lodówki by wróciło do temperatury pokojowej. Rozgrzewamy piekarnik do 160 stopni.
Naczynie z boczkiem wkładamy do piekarnika (folię zdejmujemy) i pieczemy 1,5 godziny.
Ostatnie 20 minut podwyższamy temperaturę do 220 stopni.
To co dzieje się z marynatą jest kolejnym cudem świata.
To absolutna ambrozja.

Do boczku dobrze jest podać coś kwaskowatego np. marchewkę w pomarańczowej glazurze.

Marchewka w pomarańczowej glazurze:
6 marchewek
sok z 6 pomarańczy
2 łyżki brązowego cukru
skórka otarta z jednej pomarańczy

Ścieramy skórkę z jednej dobrze umytej pomarańczy. Wyciskamy sok z niej i 5 następnych. Dodajemy cukier i stawiamy garnek z sokiem i skórką na piec. Czekając aż się sok zagotuje obieramy marchewkę. Kroimy ją na kawałki i wrzucamy do gotującego się soku.
Gotujemy do momentu aż marchewka zmięknie ale wciąż będzie jędrna. Wtedy łyżką cedzakową wyjmujemy marchewkę a resztę soku redukujemy.
Kiedy osiągnie gęstość syropu, wrzucamy do niego marchewkę i dokładnie mieszamy. Wyłączmy piec i wracamy do boczku.


Wyjmujemy go z foremki na talerz i podajemy z pomarańczową marchewką.



























smacznego i nie słuchajcie prognozy pogody

2 komentarze:

  1. Od samego patrzenia zglodnialam, a powiedzialabym ze pork belly mi obojetny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale poetyczna propozycja, wspaniała.Mój małżonek byłby zachwycony dostając na talerzu takie cudo!!!

    OdpowiedzUsuń