poniedziałek, 6 października 2014

Kolejna odsłona łososia czyli gravlax


























„Łosoś to nuda.” Ile razy słyszałam ten tekst. Może to i prawda, ale pokażcie mi rybę mniej wymagającą jeżeli chodzi o obróbkę. A na dodatek nie ma najmniejszych problemów ze zdobyciem go w świeżej postaci. Ilość dodatków, które aż piszczą z radości, żeby skomponować się z tą rybą jest praktycznie nieograniczona.
Proszę mi więc nie mówić o nudzie.
Daleko nam jeszcze do rybnych stoisk pod innymi szerokościami geograficznymi.
Niewiele jest sytuacji, że czegoś komuś zazdroszczę, ale obfitość ryb w sklepach jest wyjątkiem.
W pobliskim Selgrosie otwarto dział rybny. I wydawało mi się, że nareszcie nie będę wspominać cudzych sklepów.
Radość moja trwała równo miesiąc. Po pierwszych zachwytach świeżymi doradami, tuńczykiem, makrelami i czterema rodzajami małży, pojechałam na piękną wieś devońską. A tam, w sklepiku wielkości kiosku ruchu, na lodzie leżała cała zawartość kornwalijskich wybrzeży. Serio!
Prawie się obraziłam.
To ja z wypiekami na twarzy opowiadam ludziom o dobrach selgroskich a tu, bez fanfar i ogni sztucznych każdy może sobie kupić dowolnego monk fisha lub langustynkę?
Ludzie łażą, nawet nie zerkają na te dobra niesamowite. A ja jak ten byczek Fernando zalazłam swoją łąkę. To nic, że rybną.
Kocham łososia ale czasami dobrze by było zjeść goatfisha.
Trzeba jeszcze popracować nad naszym rynkiem rybnym.
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma... Prawda?
Będzie więc łosoś. Ciągle nie jest nudny.
Aha, zapomniałam o jednej rzeczy. W Selgrosie mają małże brzytwy (one się chyba jakoś inaczej nazywają) i to jest to, co zdecydowanie działa na korzyść Selgrosa.












































Gravlax

1,5 kg świeżego filetu z łososia
otarta skórka z jednej cytryny
1 łyżka brązowego cukru
2 łyżki soli
1 łyżeczka białego pieprzu
60 ml wódki
2 ziarenka jałowca
pół łyżeczki nasion kopru włoskiego*
3 pęczki koperku

Łososia myjemy i czyścimy z ości. Skórkę zostawiamy.
Dobrze osuszamy rybę ręcznikiem papierowym i kroimy filet na połowę.
Koper drobno siekamy a ziarna jałowca i kopru włoskiego ucieramy drobno w moździerzu.
W misce mieszamy wszystkie składniki marynaty. Dno naczynia cienko smarujemy marynatą.
Do naczynia, najlepiej kamionkowego lub szklanego, wkładamy jedną połówkę łososia skórką do dołu. Na rybę wykładamy całą marynatę i przykrywamy drugą połówką łososia. Tym razem skóra musi być u góry. Ciasno zawijamy naczynie folią a na górę stawiamy coś ciężkiego np. 2 puszki kajmaku.
Po 3-4 dniach łosoś jest gotowy.
Wyjmujemy go z naczynia. Zeskrobujemy marynatę i kroimy rybę na cienkie plasterki. Podajemy z sosem musztardowym lub cytrynowym.
Kieliszeczek dobrze schłodzonej wódki mile widziany.


*zamiast kopru włoskiego możemy użyć ziaren kolendry lub pominąć ziarna a dodać 2 łyżki chrzanu; nawet wersja z tartym imbirem jest warta uwagi:)



Smacznych snów i pięknego słońca jutro

6 komentarzy:

  1. Czad :) Bardzo mi się podoba "stylizacja" potrawy, chętnie kiedyś wypróbuję pomysł !

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja nie wiem czy ten losos taki nudny. Tutaj sie prezentuje pieknie!

    OdpowiedzUsuń
  3. cóż za piękne ,wyrafinowane róże ,wyglądają bajecznie ,Limoneczko podziwiam Twój talent

    OdpowiedzUsuń
  4. składniki na tort kupione nie udało się jeszcze zrobić ,pół godziny to jednak za mało.Sciskam mocno

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam łosiosia, a Twój jest obłedny:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mnie ciekawi ten dodatek wódeczki, bo ja robię bez. A podanie z tymi różyczkami mega apetyczne. Co ja będę słodzić- wiesz co dobre.
    Ja łososia na gravlax kupuję w makro. Też ubolewam nad rynkiem rybnym w Polsce. I rzezników z prawdziwego zdarzenia też brak.

    OdpowiedzUsuń