Ostatnie ciasto piekłam na Boże
Narodzenie. Potem zostałam odgoniona od miksera i foremek, bo na
moje urodziny tort piecze młode pokolenie.
Nie dziw, że chęć upieczenia jakiejś
słodkości dopadła mnie nagła i niepohamowana. Po trzech
tygodniach z dala od piekarnika postanowiłam sobie pofolgować i
upiec nareszcie ciasto jak się patrzy.
Jest karnawał. Ciasto przepojone
alkoholem nie wymaga żadnego usprawiedliwienia. Dzieci się żadne
nie plączą, więc ryzyko, że się przez przypadek stoczą w
otchłań nałogu jest zerowe.
Wybór padł na tort adwokatowy.
Za upieczenie biszkoptu wzięłam się
wieczorem. Pech chciał, że to był pierwszy dzień mojego zmagania
z przeziębieniem. I chyba ono nieco uśpiło moją czujność.
Miksowałam jajka, przesiewałam mąkę i dopiero kiedy spojrzałam w
głąb miski zapaliła mi się lampka ostrzegawcza. Coś tego ciasta
jest za dużo. Na naszą dwójkę wystarczy foremka o średnicy 15
centymetrów. To, co było w misce wypełniłoby cztery takie formy.
Jak mogłam przeoczyć fakt wsypania do jajek 25 dkg mąki?
Chcąc nie chcąc, zamieniłam małą
formę na największą jaką miałam. Już wtedy błąkała mi się
po głowie myśl, co ja z taką przemysłową ilością ciasta
zrobię.
Następnego dnia kiedy mój katar
rozhulał się na dobre, przyszedł czas na zrobienie kremu.
Smakowanie i wąchanie nie było moją
mocną stroną.
Z ręką na sercu nie wiem jak ten tort
smakuje. Lałam ajerkoniak mając nadzieję, że będzie dobrze.
Dziś rano MMŻ przy śniadaniu zapytał
dlaczego pół lodówki stoi na szafce. Zamiast odpowiedzi, otwarłam
lodówkę. Tam, na dolnej półce, jak Królowa Śniegu, rozłożył
się mój tort.
Czy planujemy coś o czym jeszcze nie
wiem? - zapytał MMŻ. Dziecko ma urodziny dopiero za tydzień. Aż
taka zapobiegliwa nie jestem, żeby z tygodniowym wyprzedzeniem robić
kremowe ciasto.
I MMŻ olśniło. Idziemy popołudniu z wizytą do znajomego. Już wiem co mu w prezencie przyniesiemy.
Szkoda tylko, że ciągle nie mam szans dowiedzieć się jak ten tort
smakuje (na szybkie pozbycie się kataru raczej nie mam szans).
Tort adwokatowy:
ciasto:
6 jajek
pół szklanki drobnego cukru
1 łyżeczka esencji waniliowej
25 dkg mąki pszennej
4 łyżki mąki kukurydzianej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
krem adwokatowy:
4 żółtka
pół szklanki drobnego cukru
2 łyżeczki żelatyny
pół szklanki mleka
30 dkg miękkiego masła
1 szklanka ajerkoniaku
300 ml kremówki 36%
3 łyżki cukru pudru
2 łyżeczki żelatyny
poncz:
pół szklanki przegotowanej wody
1 łyżeczka cukru
3 łyżki białej wódki
poncz:
pół szklanki przegotowanej wody
1 łyżeczka cukru
3 łyżki białej wódki
ciasto:
Ubijamy na puch jajka z cukrem.
Dodajemy wanilię. Mąki mieszamy z proszkiem i przesiewamy przez
sito. Potem delikatnie mieszamy z kremem jajecznym.
Formę o średnicy 26 cm wykładamy
papierem do pieczenia (tylko dno). Piekarnik rozgrzewamy do 180
stopni.
Wlewamy ciasto do formy i pieczemy 40
minut.
Studzimy i zostawiamy do następnego
dnia.
Potem kroimy na trzy placki.
krem:
Ubijamy żółtka z cukrem na kogel
mogel czyli na puszystą masę. Żelatynę zalewamy dwiema łyżkami
zimnej wody by napęczniała. Następnie zalewamy mlekiem i stawiamy
miseczkę z żelatyną na garnku z gotującą się wodą by się
całkowicie rozpuściła. Odstawiamy na bok.
Ubite żółtka stawiamy na garnek z
gotującą się wodą i ubijamy do białości. Kiedy jajka są ciepłe
dolewamy żelatynę. Ubijamy jeszcze 3 minuty i zdejmujemy miskę z
garnka. Studzimy masę jajeczną z żelatyną. Do przestudzonej masy
wlewamy ajerkoniak. Mieszamy dokładnie. Kiedy masa wystygnie,
ubijamy do białości miękkie masło i po łyżce dodajemy do niego
masę jajeczną. Ciągle miksujemy.
Składamy ciasto. Pierwszy krążek
nasączamy ponczem. Smarujemy częścią kremu. Przykrywamy drugim
krążkiem. Ten też nasączmy ponczem i znów smarujemy grubo
kremem. Przykrywamy trzecim, ostatnim krążkiem. Smarujemy wierzch i
boki ciasta resztą kremu. Nie martwcie się, że wyszło nierówno.
Cały tort zostanie przykryty obficie bitą śmietaną więc
wszystkie nierówności zostaną zamaskowane.
Ubijamy zimną śmietanę (to podstawa
sukcesu). Rozpuszczamy żelatynę jak wcześniej. Do ubitej śmietany
dosypujemy cukier puder i wlewamy ciepłą jeszcze żelatynę.
Miksujemy krótko i kończymy dekorować tort.
Wyszedł imponujący. Takie torty robi
się z okazji a nie dla widzimisię. Moim jedynym usprawiedliwieniem
jest zamulenie umysłowe spowodowane zapchanym nosem.
Na razie go może nie pieczcie. Poczekajcie aż ktoś w końcu go spróbuje.
Zapytam znajomych jak im smakował.
Nie mam niestety zdjęć w przekroju,
ale nie wypadało kroić czyjegoś prezentu.
Mam nadzieję, że następne moje
ciasto będzie bardziej kameralnych rozmiarów.
Smacznego i umiaru w doborze składników
Pysznie wygląda!
OdpowiedzUsuńPrzeciez to nie tort - to dzielo sztuki!
OdpowiedzUsuńNo, nie przesadzajmy. To tylko tort:)) Buźka
UsuńJa chętnie przygarnęłabym kawałek tego pięknego ciasta :)
OdpowiedzUsuńTo arcydzielo Limonko, arcydzielo, przepiękny tort, wyjątkowo wygląda i pewno wyjątkowo smakuje:))A ilosc ciasta, kremu i nie dokładne przeczytanie przepisu...najwazniejsze, ze wszystko sie udalo.Pozdrawiam cieplo:))
OdpowiedzUsuńWidziałam wczoraj jak znikał. Wnioskuję z tego, że był jadalny:))
Usuńpiękny!
OdpowiedzUsuńbaaaaaaaaaaaaaardzo elegancki i ten smak!!! Super:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!!!
Tapenda
Dziękuję pięknie. Szczególnie podoba mi się to długie "a":))) Pozdrawiam cieplutko
UsuńPRZEPIĘKNY! Na prawdę niesamowity:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba:))
Usuńzdrowia,zdrowia,zdrowia.Te kulki to z czego ?Majka.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Na razie powoli to dochodzenie do zdrowia idzie. A kulki są trufelkami z białej czekolady. Uściski
Usuńtrufelki robiłaś sama czy gotowe? Nie będę się powtarzać cudo.Majka.
OdpowiedzUsuń