Gdzie my jesteśmy?!
Hiobowe wieści dotyczące pogody
docierały do nas, ale nikt nie brał ich poważnie. Wiadomo, straszą
i przesadzają bo to nasze cechy narodowe. Cieszyliśmy się więc
plus ośmioma stopniami w Warwick. Maleńki deszcz nie był w stanie
zepsuć nam humorów. Przyglądaliśmy się kąpiącym kaczkom i
tłumom ubranym w togi i birety. Żonkile przygotowywały się do
kwitnienia a stada stokrotek rosły podobnie jak u nas. No i Dziecko nasze ogrzewało nam serca.
W Londynie euforia. Plus jedenaście
stopni. Co prawda lało jak wiadra ale na szczęście tylko chwilowo.
Skupiliśmy się na wyglądającym co jakiś czas słońcu i
wiosennym ciepełku. Magnolie czekały gotowe, by zaprezentować
światu swoje kwiaty a wiśnia w hotelowym ogrodzie kwitła w
najlepsze.
Powiedzcie sami, można zapomnieć o
zimie?
Kiedy lądowaliśmy w środku nocy w
kraju, nikt specjalnie nie przejmował się tym, co za oknem.
Zresztą, ciemno było.
Potem było tylko straszniej. Bez
czapek, rozpięci wypełzliśmy na zewnątrz. A tu Arktyka!
Minus piętnaście i koniec pieśni.
Powrót do domu uzmysłowił nam, że
to nie omamy i oszołomienie podróżą. Marne piętnaście stopni na
termometrze w pokoju wyglądało smutno. W tej temperaturze to ja
mogę popaść w odrętwienie i próbować przeczekać do wiosny.
Narciarskie skarpetki, ciepła piżama,
gorąca herbata i kaloryfery odkręcone na maksymalną temperaturę
były naszym remedium na szok klimatyczny.
Następny dzień spędziliśmy
ostrożnie wyglądając przez okna. Nie mieliśmy odwagi zmierzyć
się ze światem zewnętrznym. Dobrze, że jest jeszcze niedziela.
Może do jutra epoka lodowcowa się cofnie i wrócimy do miłych plus
sześciu sprzed tygodnia.
Upiekłam też brownie, bo zapach
czekolady w domu przepędza zarówno smutki jak i złe myśli.
Dodałam imbiru i karmelu bo to najlepszy rodzaj broni z minusową
temperaturą.
Brownie z kandyzowanym imbirem i
kawałkami karmelu
170 g masła
150 g czekolady
60 g cukru muscavado
40 g białego cukru
4 jajka
100 g mąki
szczypta soli
pół łyżeczki cynamonu
pół łyżeczki mielonego imbiru
pół szklanki kandyzowanego imbiru
3 łyżki karmelu połamanego na
kawałki (nie jest niezbędny)
Blaszkę 26 na 20 cm wykładamy
papierem do pieczenia (tylko dno)
Piekarnik rozgrzewamy do 170 stopni.
Topimy masło. Potem wrzucamy do niego
połamaną czekoladę i cały cukier. Mieszamy aż wszystko się
rozpuści. Lekko chłodzimy i dodajemy jajka. Miksujemy krótko ze
szczyptą soli i przyprawami. Mąkę przesiewamy przez sito i
dodajemy do masy czekoladowej. Mieszamy do połączenia się
składników. Dodajemy imbir i karmel. Mieszamy ostatni raz i
wylewamy ciasto na blaszkę. Wyrównujemy powierzchnię i wstawiamy
do piekarnika. Pieczemy 25 minut.
Studzimy ciasto i jemy.
Jeśli chcecie mieć wersję bardziej
bogatą, to polejcie ciasto po wystygnięciu białym czekoladowym
ganaszem. Czyli tabliczkę białej czekolady rozpuście w 100 ml
kremówki i wyłóżcie na brownie.
Po chwili ganasz zastygnie i będzie
można ciasto pokroić na kwadraty.
Takie ciasto ma kilka zalet....Nie, ma
same zalety. Nie jest pracochłonne. Policzyłam, że po 30 minutach
(nie licząc studzenia czekolady na początku) można je jeść.
Nie wymaga wyjmowania miksera, bo
wszystko da się zamieszać jedną łyżką.
Jest lepsze od leków poprawiających
samopoczucie, bo zapach czekolady w domu ma zdolności
uszczęśliwiające.
Wydaje mi się, że może być nawet
traktowane jak lekarstwo, bo przecież imbir jest zdecydowanie
polecany na katar.
No i na koniec, w jego towarzystwie
łatwiej przeczekać mrozy.
Ciepła, ciepła i ciepła życzę i
smacznego
ciekawe połączenie... :)
OdpowiedzUsuńPrzez rok mieszkałam w Londynie więc wiem o czym mówisz. Tam już w lutym miałam piękny bukiet żonkili znad rzeki koło mojego domu. A w Polsce nawet maj nie był wystarczająco ciepły by moje ogródkowe żonkile zechciały uchylić swe żółte stroje. Ale masz rację, czekolada działa cuda. Pyszne ciacho to podstawa udanego dnia. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŻonkile, stokrotki, dotegospiew ptaszkow....wiosna,...a u nas zima na calego, -10...i padający wszedzie śnieg....Trzeba przetrwać najgorsze, a zTwoim brownie i rozgrzewajacym cynamonem i imbirem...to sama przyjemność.Jak dobrze, ze wrocilaś, mam nadzieję,ze czas spędzony za granicami naszego kraju był chwilą radosną i niezwykle rodzinną.Serdecznie pozdrawiam i ciepla zyczę:)))!
OdpowiedzUsuńZonkile moze i sa gotowe w Anglii, ale odkad u Was zima u nas ciagle pada. I biedne zonkile zaleje. Tak, czekolada to jedyny sposob na przezycie do wiosny ;)
OdpowiedzUsuńCo za ciekawe połączenie! I intrygująca nazwa :) Super!
OdpowiedzUsuń