piątek, 31 stycznia 2014

Danie niepoprawne kulinarnie czyli golonka w glazurze























Golonka była maciupeńka. Z tych niezauważalnych. Prawdziwy golonkożerca nawet by na nią nie spojrzał. Chyba, że w ramach rozbiegu. Rasowe sztuki (golonek nie golonkożerców) zaczynają się od kilograma w górę. Ta była niespełna trzydziesto – dekowa. Czyli prawie nic, a mimo to wyrzuty sumienia miałam gigantyczne.
Toż to cichy zabójca, bomba z opóźnionym zapłonem, śmierć na raty, zapychacz, podnosiciel i sprawca przyszłych kłopotów. Po prostu samo zło.
A jednak nie mogłam od niej oderwać wzroku. Może dlatego, że była taka malutka. A może z powodu dłuższej absencji w naszym jadłospisie. Większość naszego menu w zeszłym roku stanowiły korzonki, roślinki i rybki. Czasem trafił się jakiś drób. Wieprzowina była „be”. A już golonka, żeberka, boczusie i brzuszki dostały wilcze bilety i trafiły na czarną domową listę.
Konsekwencja nasza warta była medalu za ofiarność.
Do wczoraj. To różowe maleństwo zarzuciło na mnie wędkę.
Jako wyznawca mądrych myśli Oscara Wilda stwierdziłam, że „jedynym sposobem pozbycia się pokusy jest uleganie jej”. Mój cicho piszczący zdrowy rozsądek stawiał opór krótko. Potem został zagłuszony przez instynkty pierwotne.
Kupiłam golonkę nie do końca będąc pewną, że ją wykorzystam.
Kiedy rozpakowałam ją w kuchni od razu wiedziałam, co chcę z nią zrobić. Mało tego, bardzo konkretnie czułam jej przyszły smak na języku. Wszystkie wyrzuty sumienia rozwiały się jak sen złoty.
Po upieczeniu była boska. Zachwyt na szanownym obliczu MMŻ był odpowiedzią na wszystkie moje wątpliwości. To jest to. Raz w roku golonka to nie zbrodnia. A nawet jeśli, to tylko na sobie.
W końcu „ wszystko co nam sprawia przyjemność jest albo zabronione, albo niezdrowe albo niemoralne”.
Jakoś będę musiała z tym żyć:))























golonka w glazurze

1 mała golonka bez kości (wielkości kobiecej pięści)
1,5 litra bulionu
1 liść laurowy
2 ziarenka ziela angielskiego

glazura:
1 łyżka miodu
1 łyżka musztardy angielskiej
1 łyżka chutney'a z mango
1 łyżeczka Hot Pepper Sauce (lub Tabasco)
pół łyżeczki utłuczonego pieprzu
ćwierć łyżeczki cynamonu
kilka gałązek tymianku (lub łyżeczka suszonego)
1 cebula pokrojona w grube plastry
1 jabłko pokrojone w grube plastry

Golonkę czyścimy, myjemy i wkładamy do garnka z gotującym się bulionem. Dokładamy liść i ziele. Gotujemy na małym ogniu około 1,5 godziny lub do momentu aż mięso będzie miękkie. Ugotowaną golonkę wyjmujemy z garnka i studzimy (z bulionu możemy ugotować pyszny krupnik).
Przygotowujmy glazurę. W rondelku podgrzewamy miód z musztardą i chutney'em. Dodajemy Hot Pepper sauce, cynamon, pieprz i oberwane listki tymianku. Mieszamy i zdejmujemy z ognia.
Golonkę suszymy ręcznikiem papierowym i smarujemy gorącą glazurą.
Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni. Golonkę przekładamy do żaroodpornego naczynia. Na dno kładziemy pokrojoną w grube plastry cebulę i plastry jabłka a na nich kładziemy golonkę. Pieczemy 30 minut. Glazura na mięsie powinna się lekko skarmelizować.
Kroimy gotową golonkę i podajemy z cebulą i jabłkiem.
Taka mała grzeszna przyjemność. W końcu, raz się żyje!














































Życzę smacznych korzonków, udek czy słodkości


4 komentarze:

  1. Limonka litości, ale mnie ślinianki ciągną.
    W taki ziąb, golonka to nie grzech :) maleńka taka...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie, ze nie grzech, lepsza maleńka niż duza.....trzeba oko przymknąć z rozkoszować się ucztą podniebienia...:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. "Jesli oparles sie pokusie, to nie Ty byles silny - pokusa byla za slaba" Chyba to w tym przypadku sama prawda :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Och uwielbiam Cię czytać :) A wracając do tematu golonki, rozgrzeszam, czasem przecież można :) Widzę, że i Twój tymianek ma się dobrze. Dziś byłam pogadać z moim, mówi, że nie dał się mrozom :) Na szczęście rozmaryn też mknie ku niebu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń