Ty Jane. Ja Tarzan.
Scenariusz zawsze jest ten sam.
Kura domestica siedzi w domu i np.
haftuje makatkę. Myśliwy, zdobywca i król dżungli wychodzi rano i
nikt nie wie, co robi przez następne kilka godzin.
Kiedy Jane pogrążona w myślach
napawa się swoją samotnością, z zadumy wyrywa ją, a przy okazji
igłę z jej ręki, dziki okrzyk. Potem drugi i trzeci. Okrzyki
zbliżają się i wywabiają Jane na zewnątrz.
Po krótkiej chwili lęku i niepewności
Jane dostrzega, że oto nadchodzi jej karmiciel, jej zbawca i macho w
jednej postaci.
Stoi w zwycięskiej pozie przed domem a
u jego....stóp leży ofiara.
Jego wzrok mówi wszystko: i co się
tak gapisz kobieto! Sama przecież nic nie upolujesz! Jak chcesz przetrwać zimę?!
Nie martw się jednak, ja o ciebie
zadbam.
Ja, Jane podchodzę do mojego Tarzana i
schylam się, żeby go pogłaskać po kudłatej głowie.
Staram się nie patrzeć na to biedne,
małe stworzenie upolowane przez dumnego zdobywcę. Znów jakaś
okoliczna mysia rodzina została osierocona.
Wyrażam fałszywe słowa zachwytu i
mój kocur odchodzi z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku i
zadartym ogonem.
Po jakimś czasie historia się
powtarza.
Dlaczego on w tak demonstracyjny sposób
przynosi swoje łupy?
Dlatego, że on jest Tarzanem a ja
Jane. Kropka.
Śmierć z głodu mi nie grozi.
Przynajmniej w jego mniemaniu.
Gdyby Orlando (tak ma na imię mój
Tarzan) wiedział co wkładam do garnków, jego uwielbienie do mnie
mogłoby się rozwiać jak mgła poranna. Żadnych myszy, nornic,
motyli i jaszczurek. Ile dobra się marnuje.
Wolę jednak dynie, cukinie, grzyby i
naleśniki.
Dziś na obiad moja zdobycz. Nie ma
nóżek, noska ani futerka. O, przepraszam...ma jedną nogę... i
kapelusz.
Tak, tak moi drodzy. To się nazywa udane polowanie.
Makaron z grzybami, tymiankiem i
oscypkiem
1,5 szklanki makaronu rurki (lub
jakikolwiek innego)
woda do ugotowania makaronu
odrobina soli
sos:
miseczka (około 2 szklanek) dowolnych
jadalnych grzybów
1 łyżka masła
1 łyżka oliwy
200 ml kremówki
1 łyżka tymianku (suszonego lub
świeżego)
pół łyżeczki pieprzu
odrobina soli
oscypek
Stawiamy garnek z wodą i solą na
ogniu. Kiedy się woda zagotuje wrzucamy makaron. Mieszamy,
zagotowujemy i gotujemy do fazy al dente.
W tym czasie obrane grzyby myjemy i
dobrze odsączmy na sicie. Jeśli nie są zbyt upiaszczone, to ich
nie myjcie.
Na patelni rozgrzewamy oliwę z masłem
i wrzucamy grzyby. Nie muszą być pokrojone, chyba, że kapelusze są
jak kołpaki. Grzyby powinny być zauważalne w sosie.
Smażymy grzyby do momentu aż
odparujemy wodę z patelni. Wtedy sypiemy sól, zalewamy grzyby
kremówką i dodajemy tymianek. Gotujmy sos kilka minut i posypujemy
pieprzem. Nieco odparowany sos łączymy z makaronem. Dzielimy
makaron na porcje i na górę sypiemy starty oscypek.
Proste, smaczne i nikt nie złożył
siebie w ofierze.
Smacznego
ach ten łowca.dumny,ale wierny:)
OdpowiedzUsuńa Twoje danie na obiad-cudo.aromatyczne grzyby+makaron+tymianek to takie moje jesienne comfort food;)
pozdrawiam!
m.
Łowca nie ustaje w wysiłkach, żeby sprawić mi radość. Ja jednak zostanę przy makaronie i grzybach:))
UsuńBardzo bylam ciekawa jak sie skonczy ta historia o Tarzanie i Jane :) Super! A Twoje zdobycze tez niczego sobie Limonko!
OdpowiedzUsuńPiękne okazy! Rewelacyjny przepis, Ty to masz głowę do łączenia smaków! Zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńps. też raz zdarzyło mi się wyjść przed dom do lasu, ale teraz po tych przymrozkach nie mam nadziei, że jeszcze coś znajdę...
Pozdrawiam! :)
Coś tam jeszcze rośnie. Małe i pokurczone, ale może to jeszcze nie koniec sezonu grzybowego?:)))
Usuń