środa, 9 października 2013

Wyrafinowany kicz i pieczone jabłka



Taka jesień jak dzisiaj jest równie piękna na wsi jak i w mieście. Przeszłam dziś po raz pierwszy od kwietnia przez pobliski park i po raz kolejny zachwycił mnie kolorami i światłem.
Stoją w nim ogromne buki i dęby a pod nimi szaleją wiewiórki. Oczywiście wtedy, kiedy drzewa nie są obsikiwane przez kudłate stwory.
Poznałam ten park nieco przymusowo w zeszłym roku i chyba na zawsze będzie mi się kojarzył z jesienią.
Nawet stanie na światłach w centrum miasta było przyjemne. Słońce świeciło, ktoś do mnie pomachał z sąsiedniego auta. Zanim mu odmachałam, zapaliło się zielone. Ciekawe co wzbudziło taką sympatię? Ja czy może samochodzik?
A potem było tylko piękniej. Wyjazd za miasto był jak otwarcie bloku z dziecięcymi rysunkami. Przyroda używa kolorów na granicy kiczu.
Czy ja niedawno przypadkiem nie narzekałam, że nie lubię jesieni?
Nie wierzcie kobiecie. Kobieta to hormony, nastroje i widzimisię. Pod słowem „kobieta” mam na myśli siebie. Niech nikt nie poczuje się urażony.
Dzisiaj wszystko jest odpowiednie, zsynchronizowane. Pogoda, słońce, mój nastrój i optymistyczne prognozy na przyszłość. Dziś jest pięknie.
Brzmi nieco entuzjastycznie? No cóż.. zawsze można o to obwinić hormony.
Jako dodatek do takiego lukrowanego obrazka dziś będzie owoc idealny, kwintesencja jesieni. Jabłko. Kto jest innego zdania też ma rację. Dziś jestem ugodowa.


Proponuję deser najprostszy: pieczone jabłko. Moje młodsze Dziecko niedawno orzekło, że nie wiedziało, że jabłko można upiec. Czy ja czegoś nie zaniedbałam? Jak można przeżyć dzieciństwo i nie jeść pieczonych jabłek?
Czas to nadrobić.


Pieczone jabłko z orzechami i rodzynkami

2 jabłka
1 łyżka orzechów włoskich
1 łyżka rodzynków
2 łyżki miodu
Szczypta cynamonu

Z jabłek wydrążamy środek z pestkami. W miseczce mieszamy rodzynki i połamane orzechy. Dodajemy cynamon. Mieszamy. Mieszanką napełniamy środek jabłek.
Wstawiamy jabłka na blaszkę lub do ramekinów i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 190 stopni. Pieczemy jabłka około pół godziny. Na pięć minut przed końcem pieczenia, na górę farszu dajemy do łyżce miodu.
Upieczone jabłka najlepiej smakują kiedy nieco przestygną. Ja lubię podjadać je z łyżką jogurtu.




W taki dzień jak dzisiaj, nic więcej nie jest mi na deser potrzebne.

Smacznego

4 komentarze:

  1. Mlodsze dziecko nie wiedzialo, bo starsze ich nigdy nie lubilo. I tak mlodsze stracilo ;) Jablka pieczone lubie najbardziej w szarlotce, ale kto wie - moze od czasow przedszkola troszke mi sie gust zmienil? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami trzeba wracać do zapomnianych smaków. A nuż się coś nieoczekiwanego odkryje? Buźka

      Usuń
  2. Ja również wybrałam się na spacer dzisiaj..ale bardziej nożny...Pogoda była tak piękna, że wzięłam aparat fotograficzny i zrobiłam kilka...dziesiąt zdjęć. Część z nich pokaże na blogu. A co do machania..cieszę się, że są i tacy ludzie, którzy bezinteresownie potrafią...się uśmiechnąć i pomachać.
    Jabłko pieczone..mmmm.-cud miód...i nic mi nie trzeba..oprócz błękitnego nieba i tak pięknej jesieni jak dzisiaj..Serdeczności Limonko wysyłam w Twoją stronę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam piękne efekty tego spaceru:)) Jesień u ciebie na całego. Dużo słońca i uśmiechów życzę:))

      Usuń