Nie będę ukrywać, że poszłam na
łatwiznę. Po prostu otwarłam komputer, znalazłam pierwszy lepszy
przepis na ciasto z malinami (taką miałam umowę sama ze sobą) i
bez ceregieli je upiekłam.
Znacie tę dziecięcą zabawę w podróż
dookoła świata? Puszczasz w ruch globus i na chybił trafił
wybierasz miejsce swojej podróży. Tak ja piekłam dziś ciasto.
Nieco lepsza sytuacja w sferach kocich
i ostrożnie optymistyczne prognozy skierowały moje myśli do czegoś
osładzającego życie.
Na robala, który każdego z nas od
czasu do czasu podgryza i mąci spokój, wszyscy mają swoje sposoby.
Bardziej skuteczne, mniej skuteczne. Najważniejsze, że koją nerwy
i przynoszą pocieszenie.
Ja lubię w takich sytuacjach piec
ciasto. Choć „lubię” to nie najbardziej trafne słowo. Nogi
same mnie prowadzą do kuchni i większość czynności odbywa się
niejako „odruchowo”.
Takie działanie na pamięć plus
zapachy, plus dźwięki są chyba rodzajem środka na uspokojenie.
Po włożeniu blachy do piekarnika
czuję się zdecydowanie lepiej.
Proste? Najważniejsze, że skuteczne.
Dodatkową zaletą jest porcja pachnącego ciasta. Może niczego nie
zmieni ale sprawi, że rzeczywistość wygląda nieco przyjaźniej.
Maliny były czynnikiem wyznaczającym
kierunek. Te, które zostały na krzakach zostały przez ostatni
przymrozek potraktowane ulgowo.
Dziś nadszedł ich czas. Będą
pełniły rolę lekarstwa.
Placek z budyniem i malinami
ciasto:
pół kostki zimnego masła
2 żółtka
2 szklanki mąki
pół łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
4 łyżki kwaśnej śmietany
4 łyżki drobnego cukru
1 łyżeczka drobno pokrojonego rozmarynu
1 krem do karpatki lub dwa budynie
śmietankowe ugotowane i wystudzone
2 szklanki malin
Masło kroimy w drobną kostkę i
dodajemy do przesianej mąki z proszkiem do pieczenia. Dodajemy
resztę składników i miksujemy. Dzielimy ciasto na dwie części i
wkładamy do dwóch osobnych worków. Schładzamy w lodówce przez
godzinę.
Formę o średnicy 23 cm wykładamy
papierem do pieczenia (tylko dno).
Wyjmujemy ciasto z lodówki i jedną
częścią wykładamy spód formy. Wyłożyłam ciastem również
boki formy.
Na warstwę ciasta wykładamy zimny
budyń a na budyń maliny. Rozwałkowujemy drugą część ciasta i
kładziemy na malinach. Sklejamy krawędzie obu części ciasta i
robimy dziurki nożem w wierzchniej części.
Pieczemy 50 minut w 180 stopniach.
Studzimy i posypujemy cukrem pudrem.
Nie było to mistrzostwo świata, ale
dla miłośników budyniu i nieskomplikowanych przepisów ciasto
wyszło całkiem niezłe.
Smacznego i tygodnia lepszego niż
poprzedni
Wyglada bardzo smaczniei zapewne tak samo smakuje
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://cookpl.blogspot.com/2013/10/petit-pains-au-chocolat.html
Dziękuję za zaproszenie. Na pewno cię odwiedzę:))
UsuńWyszło pachnąco, wyszło smacznie, zdrowo i słodko i wystarczy aby....na chwilę rozpłynąć się w chwili zapomnienia..Wszystkiego dobrego Limonko!
OdpowiedzUsuńDziękuję ci pięknie Kasiu!:))
UsuńBudyń, maliny... cudowny przepis. Szkoda, że nie mam tych owoców:(
OdpowiedzUsuńZapraszam na ciasto z owsianym kremem:) http://domowe-wypieki.com/ciasto-z-konfitura-z-pomaranczy-kakaowa-beza-i-kremem-owsiano-kawowym/
Ha, bywam u ciebie regularnie i podglądam co się dzieje. A dzieje się smakowicie:))
UsuńZnam te zabawe i czasem mam ochote znow sie pobawic - tyle, ze tym razem faktycznie pojechac tam, gdzie zatrzyma sie moj palec :)
OdpowiedzUsuńA ciacho ciekawe. Co z tego, ze pierwsze lepsze? Podoba mi sie dodatek rozmarynu, lubie ziolowa nute w wypiekach.
Piękne ciasto ci się trafiło na smutki,mogę się przyłączyć? ,posmucimy się razem,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDobre ciasto i dobre towarzystwo na smutki jest niezastąpione:)))
UsuńPyszności !! :)
OdpowiedzUsuń