czwartek, 21 marca 2013

Wołowina z pieprzem syczuańskim i świąteczna punktacja





Robię podsumowanie. Przed świętami. Bez tego ani rusz. Plany i podsumowania  wprowadzają w moje życie spokój i równowagę. To moja metoda na dodawanie sobie otuchy.

Punkt pierwszy: szynka. Wstawiłam do solanki. I zapomniałam o niej. Z braku miejsca wylądowała na balkonie i pies z kulawą nogą do niej nie zaglądał. W poniedziałek mnie olśniło. Moje szynka! A ona leży sobie w przerębli lodowej. Zalecenie by ją obracać musi poczekać aż puszczą lody. Ciekawe, co mówią przepisy o zamrażaniu peklowanej szynki.

Punkt drugi: kiszenie żurku. Słoik postawiłam na szafce w kuchni poza zasięgiem wzroku. MMŻ przy którymś śniadaniu zauważył, że czosnek nam się wymknął spod kontroli, bo zapach jest wszechobecny. O zgrozo!  To chyba mój żurek! Poszukałam i znalazłam. Zawartość słoika wskazuje na pełną gotowość.

Punkt trzeci: zbieranie cebulowych łupinek. W toku od trzech tygodni. Czyli jaja będą kolorowane.

Punkt czwarty: …. Brakło mi pomysłów.

Na razie musi mi wystarczyć lista trzy punktowa. Entuzjazm mój śpi chyba jeszcze snem zimowym. Dziś co prawda pierwszy dzień wiosny ale kto by się tym przejmował. W poniedziałek była stu procentowa zima. Na mojej wsi cisza i biel po horyzont. Choć kurczaczki malusieńkie  u znajomych w kuchni dobrze wróżą.

We wtorek coś w kwestii nadziei drgnęło. Takiego słońca już dawno nie widziałam. Aż z wrażenia kupiłam sobie wiaderko i konewkę.



A dziś jest jak zwykle. Szaro i mokro. Znów wróciłam do marudzenia i ostrożnego planowania świąt.
Lecz zamiast grzecznie zająć się pracą, zrobiłam sobie herbaty i wpełzłam w książki. Żeby to jeszcze była literatura na czasie czyli Polska Wielkanoc albo  Serniki świąteczne. Gdzie tam. Plecy pokazałam swoim planom i podsumowaniom. Teraz liczy się tylko Ishiguro i Pejzaż w kolorze sepii.

Na szczęście obiad jest prawie gotowy.


Smażona wołowina z pieprzem syczuańskim:

5 plastrów cienko pokrojonej polędwicy wołowe
2 łyżeczki pieprzu syczuańskiego
2 łyżki oleju
limonka

marynata:


2 łyżki wina ryżowego
2 łyżki kecap manis (trzeba odwiedzić supermarket lub sklep z chińską żywnością)
2 łyżki cukru
2 łyżki drobno posiekanego imbiru
1 łyżeczka drobno posiekanego chili
2 ząbki czosnku, drobno pokrojone
1 łyżka sosu sojowego
1 łyżka sosu ostrygowego (również supermarket)
1 łyżka octu ryżowego
pół łyżeczki oleju sezamowego

Mieszamy składniki marynaty i wkładamy do niej plastry mięsa. Przykrywamy i chowamy w lodówce na co najmniej godzinę.
Zamarynowane mięso wyjmujemy z lodówki. Rozgrzewamy olej na patelni lub w woku. Kiedy jest gorący smażymy plastry wołowiny około 30 sekund z każdej strony.
Najlepiej podzielić smażenie na dwa razy, żeby na patelni nie było tłoku.
Wyjmujemy plastry z patelni i odkładamy na bok, na papierowy ręcznik. Odlewamy nieco oleju z patelni tak, żeby została jedna łyżka. 
Stawiamy patelnię z powrotem na ogień i wlewamy marynatę. Mieszamy, zagotowujemy i  wkładamy na 10 sekund wołowinę. Obracamy plastry, żeby się pokryły marynatą i szybciutko podajemy z sałatką z kiełków i pokrojoną w ćwiartki limonką.


Zupełnie nienastrajające świątecznie danie. Ale mamy jeszcze prawie 10 dni do godziny zero.

Pogody ducha i smacznego

7 komentarzy:

  1. Mam nadzieje, ze szynce nic nie bedzie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja bym wstawiła tę szyneczkę choć na chwilkę do domu. Rozmroziła, odwróciła, trochę ociepliła i wystawiła ponownie.
    A może wystarczy tylko rozbić "krę"? Cała solanka nie powinna Ci zamarznąć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak zrobiłam. Ogrzałam, utuliłam i okazało się, że czapa lodowa była tylko z góry. Szynka ciągle dobrze wygląda i zachęcająco pachnie. Chyba jednak będzie gościć na wielkanocnym stole. Dziękuję bardzo i pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Szynka z przerebli jest fajna. Moze trzeba ja wylowic wedka? Kto to widzial taka wiosne. A ciasto na Wielkanoc? Czemu w planach nie ma ciasta?? Musze tam przyjechac i zrobic porzadek! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie sypie już 2 dzień non stop.dzisiaj od rana wieje tak że mamy super zimę,miejscami zaspy po tyłek-bez przenośni.wcale nie myślę o świętach.Kiedyś bardzo bardzo się przejmowałam,ale w pewnym wieku już człowiek odpuszcza,tym bardziej że mam w domu remonty.Za równy miesiąc już będę wyjeżdżać nad mój ulubiony Bałtyk więc tym się teraz cieszę.Gorąco pozdrawiam.Majka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Och. Remonty przed świętami to utrapienie. Ale może warto pocierpieć dla efektu końcowego.
    Ja też nie mogę się już doczekać kiedy zacznie się sezon wyjazdowy. Bo moja wieś ukochana śniegiem na razie zasypana. Ale pozdrawiam cię cieplutko:))

    OdpowiedzUsuń