Robię podsumowanie. Przed świętami. Bez tego ani rusz. Plany
i podsumowania wprowadzają w moje życie
spokój i równowagę. To moja metoda na dodawanie sobie otuchy.
Punkt pierwszy: szynka. Wstawiłam do solanki. I zapomniałam
o niej. Z braku miejsca wylądowała na balkonie i pies z kulawą nogą do niej nie
zaglądał. W poniedziałek mnie olśniło. Moje szynka! A ona leży sobie w
przerębli lodowej. Zalecenie by ją obracać musi poczekać aż puszczą lody. Ciekawe,
co mówią przepisy o zamrażaniu peklowanej szynki.
Punkt drugi: kiszenie żurku. Słoik postawiłam na szafce w
kuchni poza zasięgiem wzroku. MMŻ przy którymś śniadaniu zauważył, że czosnek
nam się wymknął spod kontroli, bo zapach jest wszechobecny. O zgrozo! To chyba mój żurek! Poszukałam i znalazłam. Zawartość słoika wskazuje na pełną gotowość.
Punkt trzeci: zbieranie cebulowych łupinek. W toku od trzech
tygodni. Czyli jaja będą kolorowane.
Punkt czwarty: …. Brakło mi pomysłów.
Na razie musi mi wystarczyć lista trzy punktowa. Entuzjazm
mój śpi chyba jeszcze snem zimowym. Dziś co prawda pierwszy dzień wiosny ale
kto by się tym przejmował. W poniedziałek była stu procentowa zima. Na mojej
wsi cisza i biel po horyzont. Choć kurczaczki malusieńkie u znajomych w kuchni dobrze wróżą.
We wtorek coś w kwestii nadziei drgnęło. Takiego słońca już
dawno nie widziałam. Aż z wrażenia kupiłam sobie wiaderko i konewkę.
A dziś jest jak zwykle. Szaro i mokro. Znów wróciłam do
marudzenia i ostrożnego planowania świąt.
Lecz zamiast grzecznie zająć się pracą, zrobiłam sobie
herbaty i wpełzłam w książki. Żeby to jeszcze była literatura na czasie czyli
Polska Wielkanoc albo Serniki
świąteczne. Gdzie tam. Plecy pokazałam swoim planom i podsumowaniom. Teraz
liczy się tylko Ishiguro i Pejzaż w kolorze sepii.
Na szczęście obiad jest prawie gotowy.
Smażona wołowina z pieprzem
syczuańskim:
5 plastrów cienko pokrojonej polędwicy wołowe
2 łyżeczki pieprzu syczuańskiego
2 łyżki oleju
limonka
marynata:
2 łyżki wina ryżowego
2 łyżki kecap manis (trzeba odwiedzić supermarket lub sklep
z chińską żywnością)
2 łyżki cukru
2 łyżki drobno posiekanego imbiru
1 łyżeczka drobno posiekanego chili
2 ząbki czosnku, drobno pokrojone
1 łyżka sosu sojowego
1 łyżka sosu ostrygowego (również supermarket)
1 łyżka octu ryżowego
pół łyżeczki oleju sezamowego
Mieszamy składniki marynaty i wkładamy do niej plastry
mięsa. Przykrywamy i chowamy w lodówce na co najmniej godzinę.
Zamarynowane mięso wyjmujemy z lodówki. Rozgrzewamy olej na
patelni lub w woku. Kiedy jest gorący smażymy plastry wołowiny około 30 sekund
z każdej strony.
Najlepiej podzielić smażenie na dwa razy, żeby na patelni
nie było tłoku.
Wyjmujemy plastry z patelni i odkładamy na bok, na papierowy
ręcznik. Odlewamy nieco oleju z patelni tak, żeby została jedna łyżka.
Stawiamy patelnię z powrotem na ogień i wlewamy marynatę.
Mieszamy, zagotowujemy i wkładamy na 10
sekund wołowinę. Obracamy plastry, żeby się pokryły marynatą i szybciutko
podajemy z sałatką z kiełków i pokrojoną w ćwiartki limonką.
Zupełnie nienastrajające świątecznie danie. Ale mamy jeszcze
prawie 10 dni do godziny zero.
Pogody ducha i smacznego
Mam nadzieje, ze szynce nic nie bedzie :)
OdpowiedzUsuńJa też:))
UsuńA ja bym wstawiła tę szyneczkę choć na chwilkę do domu. Rozmroziła, odwróciła, trochę ociepliła i wystawiła ponownie.
OdpowiedzUsuńA może wystarczy tylko rozbić "krę"? Cała solanka nie powinna Ci zamarznąć!
Dokładnie tak zrobiłam. Ogrzałam, utuliłam i okazało się, że czapa lodowa była tylko z góry. Szynka ciągle dobrze wygląda i zachęcająco pachnie. Chyba jednak będzie gościć na wielkanocnym stole. Dziękuję bardzo i pozdrawiam:)
UsuńSzynka z przerebli jest fajna. Moze trzeba ja wylowic wedka? Kto to widzial taka wiosne. A ciasto na Wielkanoc? Czemu w planach nie ma ciasta?? Musze tam przyjechac i zrobic porzadek! ;)
OdpowiedzUsuńU mnie sypie już 2 dzień non stop.dzisiaj od rana wieje tak że mamy super zimę,miejscami zaspy po tyłek-bez przenośni.wcale nie myślę o świętach.Kiedyś bardzo bardzo się przejmowałam,ale w pewnym wieku już człowiek odpuszcza,tym bardziej że mam w domu remonty.Za równy miesiąc już będę wyjeżdżać nad mój ulubiony Bałtyk więc tym się teraz cieszę.Gorąco pozdrawiam.Majka.
OdpowiedzUsuńOch. Remonty przed świętami to utrapienie. Ale może warto pocierpieć dla efektu końcowego.
OdpowiedzUsuńJa też nie mogę się już doczekać kiedy zacznie się sezon wyjazdowy. Bo moja wieś ukochana śniegiem na razie zasypana. Ale pozdrawiam cię cieplutko:))