Ricka Steina pokochałam od pierwszego wejrzenia. A właściwie
od pierwszego przepisu. Każdy jego program chłonęłam z nabożną czcią. Czy
wędrował po wybrzeżu Kornwalii czy zabierał nas na egzotyczne tajskie targi,
moje ślinianki pracowały pełną parą.
Książka Rick Stein's Far Eastern Odyssey jest kolejnym krokiem w ewolucji
człowieka. To, co autor wyczynia z kilku składników powinno dać mu poczesne
miejsce wśród wielkich tego świata. Gdyby jeszcze mogła oddać zapachy i smaki.
Hm… wtedy chyba bym ją zjadła.
Kaczka, która znalazła się w tej książce jest niezrównana.
Najbardziej niesamowite w tym przepisie jest to, że jest taki nieskomplikowany.
Smażysz, dusisz i właściwie to wszystko. Ale za to jakie wszystko!
Żeby zrobić tę kaczkę musiałam wsiąść w samochód i pojechać
na drugi kraniec miasta, bo okazało się, że anyż mam w zupełnie innym miejscu
niż się spodziewałam. Żeby było
śmieszniej, kiedy wróciłam, stwierdziłam, że cynamon też mieszka już pod innym
adresem. Nie było kogo po niego wysłać, więc musiał mi wystarczyć cynamonowy
proszek. Niezbyt to zgodne z literą
przepisu, ale i tak było super smaczne.
Wszyscy wchodzący wołali od progu :„co tak ładnie pachnie”?
Kaczka po wietnamsku czyli
3 udka z kaczki
1 kg pomarańczy
5 cm świeżego imbiru
głowka czosnku
kilka łodyg trawy cytrynowej
1 chili
łyżeczka brązowego cukru
2 łyżki sosu rybnego
2 gwiazdki anyżu
1 laska cynamonu
cebula dymka
pieprz
Udka z kaczki najpierw myjemy i osuszamy. Jeśli coś na nich
jeszcze rośnie, to pozbywamy się tego np. za pomocą pęsety.
Na patelni rozgrzewamy oliwę. Udka wstrzemięźliwie solimy i
obsmażamy na złoto. W czasie kiedy udka się rumienią, wyciskamy sok z
pomarańczy.
Kiedy mięso ma już złoty kolor, wyjmujemy je na talerz i
wylewamy do garnuszka większość tłuszczu, w którym je obsmażaliśmy. Przyda się
do np. smażonych ziemniaków. Kiedyś.
Czosnek obieramy i miażdżymy. Podobnie trawę cytrynową.
Imbir kroimy na plasterki a chili na kawałki. Ponownie wkładamy na patelnię
kaczkę i dodajemy czosnek, imbir, trawę i chili. Wlewamy sok pomarańczowy
(powinien przykryć kaczkę do połowy), sos rybny. Dodajemy anyż i cynamon oraz
sypiemy cukier. Przykrywamy garnek, zmniejszamy ogień i bardzo cierpliwie
czekamy około 1,5 godziny.
Sok pomarańczowy będzie się powolutku wygotowywał.
Pod koniec pieczenia zdejmijcie pokrywkę i zredukujcie sos do konsystencji jaką
lubicie i sypiecie pokrojoną dymkę. Sypiecie świeżo zmielonym pieprzem. W oryginalnym przepisie sos jest zagęszczany mąką kukurydzianą.
Kiedy kaczka jest miękka, wyjmijcie ją na kopczyk ryżu. Sos
przecedźcie przez sito i polejcie nim kaczkę.
Mądrzy ci Wietnamczycy. Wzięli co dobre od Francuzów i
dodali swoje trzy grosze, robiąc z przyzwoitego przepisu mistrzostwo świata.
Cała operacja trwa niecałe 2 godziny. Spokojnie można zrobić
ją wieczorem a następnego dnia wrócić z pracy i się napawać. Choć obawiam się,
że kaczka nie doczeka obiadu. Jej zapach zmusi was do wzięcia widelca w dłoń. A
potem już nie będzie odwrotu.
Ale co tam. Zawsze następnego dnia możecie zjeść jajko
sadzone.
Pozdrawiam i życzę smacznego
Domyślam się, że pachnie obłędnie, a co dopiero jak musi smakować :)
OdpowiedzUsuńMyslalam, ze wizja kaczki z rana nie zadziala na moja (generalnie trawozerna) wyobraznie. A tu prosze - niespodzianka. Niech zyje Rick Stein!
OdpowiedzUsuńLimonka, dziekuje Ci!
OdpowiedzUsuńWłasnie się zorientowałem, że skasowałem ten odcinek odyseii z przepisem na kaczke i juz oczy mi się napełniały łzami...., gdy wjek google wyswietlił Twoj przepis za Rickiem! Wielki dzięks!!!!
Edi
Ciesze sie, ze pomoglam w kryzysowej sytuacji:-) Pozdrawiam serdecznie
UsuńDziękuję Ci za przepis, smakuje wyśmienicie. Zrobiłam, trochę zmodyfikowałam, nie duszyłam tylko upiekłam, i sos lekko zmieniłam. Jest tak jak napisałaś, jeden kęs i już nie można się oderwać :)
OdpowiedzUsuń