Sadzenie, sianie, podlewanie, wyrywanie chwastów,
podlewanie, nawożenie. Ile czasowników trzeba użyć, żeby latem zerwać z krzaka
pierwszego pomidora. Jutro będzie ten dzień, kiedy malutkie sadzonki przeniosą
się na swoje stałe miejsce. W końcu prace odzyskiwania nowych grządek dobiegły
końca. Teraz pozostanie mi regularne
odwiedzanie, bo niestety miasto też ma swoje prawa. W tym czasie matką
zastępczą dla sadzonek będzie moja Mama.
Najpierw w szklarni zamieszkają pomidory i ogórki, potem dołączą do nich
bakłażany i papryczki.
Na odpowiedni czas czekają z energią kiełkujące dynie. Moja
pasja do ich uprawy graniczy z obsesją. Obiecuję sobie co roku, że tym razem
ograniczę swoje szaleństwo i co roku mu ulegam. Co tam, przecież takie dynie to
sama przyjemność. Potem, kiedy jest smutno i szaro, przynajmniej za nimi nie
tęsknię. Wiem, że spory zapas mieszka w spiżarni.
Na razie cieszę się jak dziecko widząc, jak posadzone
ziarenka zaczynają budzić się do życia .
Nawet młodzieży udzielił się entuzjazm, bo upieczony
ostatnio sernik zdecydowanie nawiązuje do konwencji ogrodniczej.
Ciasteczka Oreo aż się proszą o niezwykłe zastosowanie. Ich
ciemny kolor i struktura po zmieleniu wyglądają jak zawartość moich skrzynek z
sadzonkami. Ciasto jest niejako
kontynuacją tego, co robiliśmy cały dzień, czyli grzebaniem w ziemi i sianiem.
Na serniku wysypaliśmy ziemię z oreo, a z niej zaczęły kiełkować roślinki z
masy cukrowej.
Kiełkujący sernik z ciasteczkami Oreo:
opakowanie ciasta francuskiego
800 g serka kremowego ( Piątnica sprawuje się bardzo dobrze)
4 jajka
pół szklanki zgęszczonego mleka
pół szklanki cukru
pół szklanki kwaśnej śmietany
2 łyżki mąki kukurydzianej
1 łyżka esencji waniliowej
paczka ciastek Oreo
kulka zielonej masy cukrowej wielkości orzecha
Jak wiecie, na brak rozrywek ostatnio nie mogłam narzekać.
Nie dziwcie się zatem, że pieczeniu ciasta nie chciałam poświęcać zbyt dużo
czasu. Jednak wyczekujące spojrzenia domowników jednoznacznie dawały mi do
zrozumienia, że żadna taryfa ulgowa nie wchodzi w grę. Ciasto ma być i już.
Skorzystałam tym razem z ciasta francuskiego, bo było pod
ręką. Ten sernik, podobnie jak większość innych, doskonale zaprezentuje się też
na cieście kruchym lub z kruszonych ciasteczek. Wybór zostawiam wam. Ja, ciasto
francuskie rozwałkowałam i wyłożyłam nim okrągłą formę (24 cm).
Rozgrzałam piekarnik do 180 stopni.
Wszystkie składniki masy serowej władowałam do miski i po
prostu krótko zmiksowałam. Wylałam masę serową do formy wyłożonej ciastem
francuskim.
Paczkę ciastek oreo podzieliłam na dwie części. Zostawiłam
kilka ciastek (na razie nie miałam sprecyzowanych planów na ich zastosowanie),
a większość pokroiłam na ćwiartki i powciskałam
w masę serową. Owinęłam formę
folią z zamiarem upieczenia sernika w kąpieli wodnej.
I tu pojawił się
nieprzewidziany problem. Moja forma z sernikiem bez problemu zmieściła się w
piekarniku. Niestety, o formie z wodą mogłam zapomnieć. Żadna kąpiel nie
wchodziła w grę, bo forma z ciastem wypełniła piekarnik w całości.
Porzuciłam więc plany zapewnienia sernikowi komfortowych
warunków. Włożyłam go do nagrzanego
piekarnika i piekłam godzinę i dziesięć minut. Potem pozwoliłam mu wystygnąć.
Kiedy przyszła pora na przetestowanie ciasta, przypomniałam
sobie o zostawionych na wszelki wypadek ciastkach. Przed chwilą okazało się, że mój ulubiony
butternut squash wykiełkował i pomyślałam, że przeniosę grządkę do świata
kulinariów. Dziewczyny, bacznie obserwujące moje poczynania, z radością przejęły
zadanie udekorowania sernika.
Pozostawione ciasteczka w liczbie 5 sztuk zmieliłam w
blenderze i okruchami wysypałam wierzch sernika. Kiełkami zajęli się moi
pomocnicy.
Radości przy tej okazji było co nie miara. Kiedy sernik był
gotowy, wszystkie zgodnie stwierdziłyśmy,
że taka zabawa powinna odbywa się częściej.
Sami zobaczcie jak nam się udało upodobnić sernik do
grządki. Smakował bardzo sernikowo i kremowo. Tak jak rasowy sernik powinien.
Zachęcam do okazjonalnych happeningów i oczywiście życzę
wesołej zabawy i smacznego.
gratuluje pomysłu :D
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńNie idzie się nie uśmiechnąć widząc taki kiełkujący sernik :)
OdpowiedzUsuńMasz rację. To taki żart w formie ciasta. Pozdrawiam
UsuńTo chyba najbardziej kreatywny sernik jaki widzialam od czasu sernika jasminowego. Bo i pomysl na sam sernik i dekoracje sa super!
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie za miłe słowa. Pomysły na wiosnę kiełkują jak ten sernik.
Usuńfajny, w sam raz do kawki w ogrodzie :)
OdpowiedzUsuńI tak też został pożarty...w ogrodzie. Pozdrawiam serdecznie
UsuńFajnie wygląda! Śliczny pomysł!
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie i pozdrawiam
Usuńgenialny pomysł !!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że się podoba i dziękuję.
UsuńLubię jak ciasto jest nie tylko smaczne, ale właśnie tak ciekawie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuńNiekiedy proste pomysły są najbardziej efektowne. Pozdrawiam
Usuńojej, ojej, ojej! tak realistyczny, że łatwo by się pomylić.
OdpowiedzUsuńwspaniały pomysł. efekt? osiągnięty! naprawdę, rozbrajający sernik.
Dziękuję pięknie za taki entuzjazm. I bardzo gorąco pozdrawiam
UsuńAaaaa zakochałam się w tym serniku!!! Też taki chcę :D:D:D
OdpowiedzUsuńTo do dzieła. Mała rzecz a cieszy. Pozdrawiam
Usuńjuż od samego patrzenia na ten sernik się buzia śmieje!:-)))
OdpowiedzUsuńBo to jest sernik w stylu "poprawiacz nastroju". Dziękuję i pozdrawiam
Usuńhihih super :) wprawdzie jakoś batoni{k)a nie przypomina ale oreo jest ekstra :) dodajemy
OdpowiedzUsuńNo batonik to na pewno nie jest. Ale gdyby go pokroić w paski, to byłby może trochę podobny?
OdpowiedzUsuńTo by dopiero były grządki. Z fasolką, rzodkiewką, słonecznikiem.. Dzięki za fajny pomysł na przyszłość. I pozdrawiam gorąco.