środa, 16 maja 2012

W egzotycznym klimacie czyli zupa kokosowa z żółtą soczewicą i coś jeszcze




Co pewien czas nachodzi mnie potrzeba zjedzenia placków. Te ziemniaczane, chrupkie na brzegach, pachnące czosnkiem najlepiej smaży moja Mama. Ani mi w głowie próbować jej dorównać. Mistrzostwo świata w plackach, pierogach i naleśnikach należy bezapelacyjnie do Niej.
Ale są placuszki, które uwielbiam, a które są moją specjalnością.  Wtedy wyciągam wór mąki z ciecierzycy i ogłaszam dni kuchni indyjskiej. Smażę pakory. Zazwyczaj na plackach się nie kończy. One są początkiem hinduskiego ciągu. Dopiero MMŻ przytomnie zauważa, że może byśmy już Perłę w Koronie na jakiś czas opuścili. Ale raz za razem historia mojej indyjskiej histerii się powtarza.
Zieleniny na rynku coraz więcej, więc wariacje na temat są praktycznie nieograniczone. A na dodatek dobra dusza ogłosiła akcję na temat wyżej wspomnianej kuchni .
Mnie nie trzeba namawiać do zabawy z indyjskimi smakami. Po włoskiej i tajskiej, to mój ulubiony zakątek kuchni. Kolory, smaki, zapachy, którymi eksperymentuję pod naszą szerokością geograficzną, blado się zapewne mają do oryginalnej kuchni indyjskiej. To jak porównać Damę z Łasiczką z Muzeum Czartoryskich do jej kopii, kupionej przy bramie Floriańskiej. Choć chęci mi nie brakuje.
Wyprawa do Indii ciągle jeszcze jest na liście marzeń do zrealizowania. A wtedy będę mądrzejsza o całe tysiące kilometrów. Na razie musi mi starczyć wyobraźnia i słoiczki niezliczonych przypraw.
Do wspomnianych placuszków możecie zajrzeć tutaj, bo warte są grzechu. Gdy zrobicie do nich kurczaka tandoori, to dotkniecie koniuszkiem języka półwyspu indyjskiego.
Z kurczakiem jest trochę zachodu, więc jeśli chcecie Indii a nie chcecie się napracować, to ugotujcie zupę. Pięknie żółtą, pachnącą i zapełniającą żołądek w sposób bardzo satysfakcjonujący.


Zupa kokosowa z żółtą soczewicą:

1 cebula
3 ząbki czosnku
kawałek chili (jego wielkość zależy od ostrości)
1 łyżeczka kuminu (zmielonego)
1 łyżeczka kolendry (zmielonej)
1 łyżeczka przyprawy curry
pół łyżeczki cynamonu
1 szklanka bulionu (warzywnego lub z kurczaka)
1 puszka mleczka kokosowego
3 ziemniaki obrane i pokrojone w kostkę
1/3 szklanki żółtej soczewicy
sól do smaku
1 łyżeczka soku z cytryny
olej do smażenia

Zaczynamy od rozgrzania w rondlu oleju. Kiedy będzie gorący wrzucamy do środka pokrojoną w kostkę cebulę, czosnek, chili i ziemniaki. Obsmażamy przez chwilkę i posypujemy przyprawami: kuminem, kolendrą, cynamonem i curry. Smażymy mieszając aż po kuchni zaczną pełzać upojne zapachy. Wlewamy bulion i zagotowujemy. Wsypujemy przepłukaną na sicie ciecierzycę i gotujemy z pięć minut. Dolewamy mleczko kokosowe i gotujemy na niewielkim ogniu do momentu, aż soczewica będzie miękka. O ziemniakach nie mówię, bo one nie wymagają troski. Ugotują się niejako przy okazji. Doprawiamy zupę solą i odrobiną soku z cytryny.

Jeśli się powiedziało zupa, to może warto pójść dalej.
Kurczak tandoori jest tandoori w cudzysłowie. Nie mam pieca do jego upieczenia ale piekarnik jest niezłym zastępstwem. Też jest gorący.  A robi się takiego kurczaka równie prosto jak zupę.



Kurczak tandoori:

3 udka z kurczaka
1 opakowanie naturalnego jogurtu
2 ząbki czosnku
1 łyżka pokrojonego imbiru
1 mała cebula
1 łyżeczka kuminu
1 łyżeczka kolendry
1 łyżeczka garam masala
Pół łyżeczki kurkumy
1 łyżka soku z cytryny
pół łyżeczki soli
odrobina czerwonego spożywczego barwnika

Kurczaka musimy umyć  i osuszyć papierowym ręcznikiem. Potem obierammy go ze skóry i pozbywamy się kości. Wszystkie składniki marynaty miksujemy blenderem na gładką masę i zalewamy nią kurczaka. Wystarczy mu, jeśli poleży w marynacie 3-4 godzinki, choć nie ukrywam, że moczenie się przez noc robi z kurczaka smakowe zjawisko.
Potem rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni. Na ruszcie kładziemy wyjętego z marynaty kurczaka i pieczemy 35-40 minut. Pamiętajcie o blaszce pod rusztem, bo marynata w trakcie pieczenia będzie ściekać. Obiad będzie smaczny, ale robota z myciem piekarnika odpędzi was od kuchni indyjskiej na dobre kilka miesięcy. Lepiej się zabezpieczyć przed niespodziankami.

Mamy więc zupę, kurczaka i może pakory. Kuchnia indyjska całą zadowoloną gębą.

                           A to moje ukochane pakory z ciecierzycy

Smacznego i pędzę zdobić jakiś jogurtowy deser. Może  z wodą różaną?

Kłaniam się wam nisko i pozdrawiam

4 komentarze:

  1. ojej, ojej! jakie smakowitości.
    te kolory, takie żywe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak smakowało! Warto taką zupę upichcić dla zapachów rozchodzących się po domu. Dzięki za miłe słowa i pozdrawiam

      Usuń
  2. O ja cie nie moge! Jaka zupa! I jaki kurczak! ACH!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobieto, gotuj! Kurczaka zostaw mięsożercom, ale zupę możesz jeść wiadrami. Buźka

      Usuń