Patrząc z boku na moje zmagania z materią można się popukać
w głowę. Najpierw cały tydzień w mieście krążę jak mrówka załatwiając miejskie
sprawy, a potem zamiast leżeć bykiem na kanapie i oglądać Most nad Sundem, ja
wsiadam na swojego rączego czerwonego rumaka i pędzę na wieś. Zamieniam szpilki
na tenisówki, sukienkę na krótkie spodnie a jedyne co mnie łączy z porzuconym
życiem to kapelusz. Choć na wsi noszę go częściej niż w mieście. I to z zupełne
prozaicznego powodu. Cały dzień na słońcu może spowodować w mojej głowie
niepowetowane straty. A szkoda by było, bo przecież oprócz rycia w ziemi, od
czasu do czasu korzystam też z szarych komórek. Przydatność kapelusza jest więc
nieoceniona.
Wracając do prozy życia, dzisiaj się tak zagalopowałam w
pracach polowych, że musiałam wieczorem zająć się czymś subtelnym. Absolutnie
nie związanym z wiązaniem pomidorów, walką z mszycami, sadzeniem papryk i
wyrywaniem chwastów spomiędzy fasolki. Kurcze, kiedy pomyślę, co robię tutaj a
czym zajmuję się przez pięć dni tygodnia, to mam wrażenie rozdwojenia jaźni.
Jak dr Hyde i Mr Jekyll. Nie latam co prawda po mieście w amoku siejąc zgrozę i
przerażenie, ale ja miejska i ja wiejska, to dwie różne osoby.
Dziś postanowiłam zignorować brud za paznokciami i wrócić do
miejskich przyzwyczajeń. Na zmęczenie mam sposób. Słodki, pachnący i
czekoladowy. Na dodatek łatwy, szybki i gwarantujący sukces. To właściwie
wariacja na temat ciastek czekoladowych z chili.
Ciasteczka czekoladowe
z suszonymi wiśniami, orzechami i białą czekoladą
Na około 20 ciastek
1 szklanka mąki
2 łyżki kakao
1/2 łyżeczki cynamonu
0,5 łyżeczki sody
szczypta soli
125 g masła
1/3 szklanki białego cukru
1/3 szklanki brązowego cukru
1 jajko
1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
1 tabliczka połamanej białej czekolady
garść suszonych wiśni
garść orzechów włoskich
Praca jest niezbyt skomplikowana. Miękkie masło z dwoma
rodzajami cukru ubijamy na pianę. Wbijamy jajko i dodajemy ekstrakt waniliowy.
Miksujemy ponownie. Wsypujemy mąkę z sodą. Jeśli mogę coś doradzić, to nie
używajcie do tej czynności miksera, bo wzbijecie w powietrze obłok mąki. Lepsza
będzie drewniana łyżka. W ostatnim etapie dosypujemy połamaną czekoladę, wiśnie
i orzechy. Mieszamy i formujemy kuleczki wielkości orzecha. Kładziemy na blasze
wyłożonej papierem i rozpłaszczamy np. łyżką. Pamiętajcie o zostawieniu
odstępów między ciastkami, bo w trakcie pieczenia urosną. Na mojej standardowej
blaszce zmieściło się 12 ciastek.
Wkładamy ciastka do piekarnika i pieczemy 10 – 12 minut. Po
upieczeniu są miękkie, ale w miarę stygnięcia staną się twardsze.
Czyli mam teraz to, co w obu rzeczywistościach najlepsze.
Piękny sielski widok na wieczorny las i słodką przegryzkę jako dodatek. Zarówno
ja wiejska jak i ja miejska jesteśmy teraz absolutnie zadowolone.
Pozdrawiamy was obie serdecznie i życzymy smacznego
To maleństwo będzie kiedyś dynią
Ja miejskie i ja wiejskie czyli jakby dwie rozne limonki, ale jednak limonka ta sama.
OdpowiedzUsuńCiastka mniam!
Limonka tu Limonka tam. Podejrzewam, że Limonek jest więcej
Usuń