Na skraju sadu zakwitły konwalie. Nie znam kwiatów upojniej
pachnących. Właściwie cały rok czekam na moment, kiedy kwitną bzy i
konwalie. Nie mogę się nadziwić jak
rewelacyjnie może pachnieć powietrze wiosną. Jeśli do tego dodać wieczorną
wilgoć w powietrzu, to aromat jest niewyobrażalny.
Kiedy dawno temu
pojechaliśmy na pierwsze rodzinne wczasy na Kretę, byłam kosmicznie
rozczarowana brakiem zapachów. Nie mieściło mi się w głowie, że to szaleństwo
kwiatów dookoła naszego hotelu jest takie bez wyrazu. Owszem, ładnie wyglądała
kwitnąca buganvilla, zazdrościłam Grekom powodzi frezji, ale dlaczego mój nos
nie czuł nic oprócz rozgrzanego asfaltu?
Zagadka wyjaśniła się wieczorem. Świat po zachodzie słońca
oszalał a ja razem z nim. Zapachy wybuchły z taką siłą, że aż mnie zemdliło. To
tak wygląda (a raczej pachnie) świat na południu Europy?
Od tamtej pory wąchałam różne miejsca na ziemi, ale to
pierwsze wspomnienie ciągle jeszcze tkwi w pamięci wyjątkowo żywo. A wszystko
dzięki wilgoci.
Znacie zapach ziemi po pierwszym wiosennym deszczu? A po
długim okresie suszy? A zapach ulic zmytych ulewą? Każdy jest inny. Wilgoć w nieprawdopodobny
sposób uwalnia aromaty.
Czasami ten zapach mnie paraliżuje. Zatrzaskuje się wokół
mnie jak pułapka. Stoję i chłonę. Zamykam oczy i nic nie widzę, nic nie słyszę.
Jeśli możecie sobie wyobrazić wielki nos, to wiecie już jak wyglądam (czasami ;
)).
To ma swoje dobre i złe strony.
Na razie, czując zapach konwalii, nie myślę o tym co jest tą
złą stroną.
Ktoś kiedyś powiedział, że muzyka i gwiazdy to najlepsi
pośrednicy wspomnień. Ja dodałabym do tego zapach.
Czy konwalie i czekolada to dobre połączenie? Czy jakiś
perfumiarz stworzyłby flakon będący połączeniem tak ryzykownym? Niezbadane są
meandry ludzkiego umysłu.
Mnie aromat z sadu doprowadził prostą drogą do szuflady z
czekoladą i do półki z chili.
Ciasteczka stojące w
opozycji do słodkiego zapachu wpadły mi do głowy zupełnie niespodziewanie.
Raz słodko, raz gorzko. To mdląco, to orzeźwiająco. Pełnia doznań. Hm….. to jest to.
Ciasteczka z gorzką czekoladą i chili
pół szklanki białego cukru
pół szklanki brązowego cukru
2 szklanki mąki
1 jajko
4 łyżki kakao
1 łyżeczka wanilii
pół łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
1 tabliczka gorzkiej czekolady
pół łyżeczki bardzo drobno posiekanego chili (ilość jest
rzeczą bardzo indywidualną)
Jak zwykle w takich wypadkach zaczynamy od włączenia
piekarnika i przygotowania blachy, a najlepiej dwóch. Piekarnik nastawiamy na 180 stopni a blachy
wykładamy papierem do pieczenia.
Miękkie masło ucieramy z białym i brązowym cukrem oraz
szczyptą soli. Nie liczcie na to, że uda wam się osiągnąć postać puszystej
piany. Nie z brązowym cukrem te numery. Wystarczy jeśli wszystko się ładnie
połączy. Teraz wbijamy do masy jajko i znów miksujemy. Jeśli natraficie na
problem w postaci zwarzonego masła, to po prostu postawcie na chwilę michę z
masą na garnek z gotującą się wodą. Tylko niech dno misy nie dotyka powierzchni
wody . Chwilę ubijacie zawartość miski nad parą a zobaczycie, że problem został
rozwiązany.
W następnej kolejności wsypujemy przesianą mąkę z kakao,
proszkiem do pieczenia i cynamonem. Mieszamy i dosypujemy chili oraz posiekaną
czekoladę. Trochę się napracujecie, bo masa jest gęsta. Na szczęście zapachy
unoszące się nad miską wprawią was w pewien rodzaj euforii, więc praca będzie
rozkoszą. A najlepsze jeszcze przed nami.
Nabieramy porcję ciasta wielkości orzecha włoskiego i
formujemy kulkę, którą spłaszczamy i kładziemy na blasze. Powinno się ich
zmieścić 12. Wstawiamy blachę do piekarnika i pieczemy 10 minut. W czasie,
kiedy pierwsza porcja się piecze, my przygotowujemy drugą porcję. Po 10
minutach wyjmujemy ciastka i wkładamy kolejną blachę.
Mnie udało się w ten sposób zrobić cztery komplety.
Oszałamiająco pachniało.
Świat sterylny, świat bez woni byłby nie do zniesienia. No
bo czy można być szczęśliwym bez konwalii i czekolady?
Pięknych zapachów i smakowitych potraw wam życzę i dobranoc
Połączenie gorzkiej czekolady i chilli jest mmmmmm. Ciacha apetycznie wyglądają, zapisuję do zrobienia :-)
OdpowiedzUsuńO tak! Takie mariaże są zawsze udane. Tylko trzeba uważać, żeby nie przesadzić z chili. Ja niedokładnie rozmieszałam ciasto i w efekcie jedni dziwili się, że ciastko z chili a takie nieostre a inni lecieli do lodówki po mleko. Dziękuję za miłe słowa.
UsuńCiasteczka wygladaja pychotnie! I tez musialy pachniec pieknie w calym domu!
OdpowiedzUsuńA dobry nos dobrze miec. Moze nie w kazdej sytuacji ale w wiekszosci :)
Zapach ciastek konkurował z wazonem bzu na stole. Szaleństwo po prostu! Wiesz jak wygląda i pachnie nasza wieś o tej porze.
Usuń