poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Placuszki bananowe i królestwo kobiet





Królestwo kobiet.
Nasz dom opanowały dziś kobiety. Zazwyczaj siły rozkładają się równomiernie. Jeden On i jedna Ona czyli ja i MMŻ. Czasami mamy niewielką żeńską przewagę w osobie mojej Mamy. Najczęściej  jednak rodzaju męskiego jest zdecydowanie więcej. Przynajmniej w kategoriach wagowych. MMŻ do mizernych nie należy, więc  żeby zrównoważyć  element  żeński, musimy być przynajmniej we dwie.
Rzadko zdarzają się dni, kiedy my, kobiety, rośniemy w siłę. Jesteśmy w przewadze liczebnej i wtedy pierwiastek męski jest w mniejszości. Jeszcze rzadziej jest tak, że płeć piękna stanowi sto procent domowników. Taki moment nastąpił dzisiaj. MMŻ pognał do cywilizacji załatwiać najważniejsze sprawy świata (zauważyłyście, że faceci zawsze mają do załatwienia sprawy, od których zależą losy ludzkości?). W domu pozostały trzy pokolenia kobiet w ilości znacznie przekraczającej średnią roczną. Czyli, jak na nasze codzienne warunki -  tłok.
Co robiłyśmy, biorąc pod uwagę, że wszystkie miałyśmy wolne od codziennych obowiązków? Czytałyśmy, robiłyśmy testy z angielskiego, projektowałyśmy strony internetowe, pisałyśmy reportaże, myłyśmy włosy,  piekłyśmy sernik, piłyśmy wino i gadałyśmy, gadałyśmy.  I zrobiłyśmy sobie ucztę , która raczej nie znalazłaby się w kręgu zainteresowań MMŻ.
Najpierw śniadanie, czyli jajeczko na miękko i grzanki z miodem.
Obiad obfitował w placuszki bananowe z sosem czekoladowym. MMŻ powiedziałby na to: super, deser niezły, a co na obiad?
Różnice płciowe są niezaprzeczalne. Nawet w sferze upodobań kulinarnych. Próby udawania,  że kobieta może być mężczyzną są skazane na klęskę.
Zauważyliście, że w odwrotnym kierunku, czyli próby udawania, że mężczyzna jest kobietą, deprecjonują faceta. I to nie tylko w oczach innych samców.
Wiem, że na temat różnic między płciami zapisano połowę dżungli amazońskiej i niejeden krater na księżycu dało by się zapełnić atramentem, wypisanym na kartkach manifestów pro i anty męskich.
Zastanawia mnie tylko, dlaczego faceci nie protestują.. Czemu nie organizują marszów z hasłami : Kobieta nasz wróg! Ręce precz od naszych penisów!
Mam na ten temat swoją teorię. Żyję pod jednym dachem z absolutnie męskim przedstawicielem swojej płci  i swoje wiem.
Wiecie, czemu nie ma jeszcze prężnie działającego ruchu na rzecz ocalenia rodu męskiego?
Z lenistwa.
Facet jest na tyle mądry, żeby nie wyrywać kobiecie  z ręki kierownicy, miotły, dziecka, młotka, podpisywanej właśnie umowy czy poziomicy. Skoro Ona tak rwie się do działania, to On może sobie poleżeć, pójść z kolegami do pubu, pogapić się w telewizor czy poprzyglądać się efektom Jej samodzielności.
Chcecie do kopalni? Proszę bardzo.
Lubicie być dyspozycyjne 24 h na dobę? Nie ma sprawy.
Znam wiele kobiet, udowadniających mężczyznom na każdym kroku, że są od nich lepsze.
I wiecie, co zauważyłam?... że to my z nimi konkurujemy. A nie oni z nami.
Czy naprawdę o to nam chodziło? Czy mężczyzna to nasz wróg? Chorobliwe dążenie do równości prowadzi do groteski.
Równość podobnie jak obiektywizm nie istnieje.

W opozycji do tak ważkiego tematu, który był tematem bardzo kobiecego dnia, postanowiłyśmy zrobić na obiad danie na wskroś lekkie. Nie dość, że słodkie, to na dodatek bananowe. Czepialscy doszukaliby się aluzji.  Banan, kształt, konsumpcja.  A co tam…



Placuszki bananowe
(ilość dla czterech przedstawicielek płci pięknej lub jednego dziwnego reprezentanta płci innej)

1,5 szklanki mąki
2 jajka
2 łyżki cukru
1 łyżka proszku do pieczenia
1 szklanka mleka
pół łyżeczki cynamonu
1 łyżka stopionego masła
szczypta soli
3 banany

do smażenia:
olej

do posypania:
cukier puder lub sos czekoladowy, lub płynny miód

Miksujemy wszystkie składniki ciasta i odstawiamy na pół godziny. Obieramy banany i kroimy na plasterki. Po pół godzinie dodajemy banany do ciasta. Rozgrzewamy patelnię z olejem i smażymy placuszki na złoty kolor. Odkładamy na papierowe ręczniki, żeby odsączyć z nadmiaru tłuszczu.
Wystawiamy stół na taras czy trawę i rozkładamy talerze. Obok stosu placuszków stawiamy dzbanek z miodem, miseczkę z cukrem pudrem lub sosjerkę z sosem czekoladowym.
I cieszymy się swoim towarzystwem i aromatem bananów. I gadamy do woli.




Smacznego

1 komentarz:

  1. Jakie piekne rustykalne placuszki!

    A tematyka chyba jest na czasie, bo ja o tym chyba w moim ostatnim liscie tez pisalam :)

    OdpowiedzUsuń