Dzisiaj jesteśmy Państwo na letnisku. Siekiery wracają do
szopy, kosiarka śpi w garażu, ogródek służy tylko do zrywania ziół. Zero
hałasów, zero pracy, zero kraciastych koszul. Jedyny obowiązek dzisiaj został
zaliczony. Wiadomo- sobota. A sobota to dzień targowy. Ale to był jedyny
obowiązek dzisiaj. Teraz obowiązuje absolutny zakaz robienia czegokolwiek. Leżaki, hamak, dzban lemoniady. Wolno pić
kawę w południe. Pozwolono prowadzić niezobowiązujące rozmowy.
I zrobiło się wakacyjnie. Zaczęliśmy sobie snuć marzenia
wyjazdowe, letnie.
Takie podróże mają sporo zalet. Nic nie kosztują. Nie
wymagają pakowania walizek. Szykany lotniskowe nam nie grożą. Nie obawiamy się:
zemsty faraona, udaru słonecznego, tygrysów, kradzieży portfela (niepotrzebne
skreślić). I bardzo zapładniają wyobraźnię. Bo opowieści zaraz chcemy wcielać w
życie. Taki entuzjazm, którego konsekwencją jest natychmiastowe przeszukiwanie
internetu, na szczęście trwa chwilkę. Potem wszystko wraca do leniwego biegu.
Właściwie tu, na tarasie jest tak dobrze, cieplutko, słonecznie, że na razie
postanawiamy nigdzie się ni ruszać. Ale
wyobraźnia dalej działa i moja zeszła z tarasu i zawędrowała na terytoria
egzotyczne.
Zawsze miałam skłonności do karaibskich drinków. W
poprzednim życiu musiałam być piratem, bo rum mogę wchłaniać jak wodę. Skoro
atmosfera zrobiła się gorąca, bo i słońce i egzotyczne plany, to może jakiś drink
z palemką?
Albo jeszcze lepiej, ciasto inspirowane drinkiem. Co mamy
pod ręką? Mięta, limonki, rum. Krótko mówiąc mojito.
Taras okupowany i gorący, kuchnia pusta i chłodna. Do
podwieczorku ciasto będzie gotowe.
Tort mojito
biszkopt - przepis tutaj
Dodałam do niego przed włożeniem do piekarnika odrobinką zielonego barwnika
krem:
250 ml kremówki
250 g mascarpone
5 łyżek cukru pudru
kilkanaście listów mięty
sok z jednej limonki
skórka z jednej limonki
100 ml białego rumu
kilka łyżek syropu miętowego, lub likieru miętowego (wściekle zielonego)
ewentualnie zielony barwnik spożywczy
do nasączenia biszkoptu:
pół szklanki wody
2 łyżeczki cukru
kieliszek rumu
Kroimy upieczony i wystudzony biszkopt na trzy plastry. Nasączamy ponczem rumowym
pierwszy plaster.
Ubijamy na krem mascarpone. Dosypujemy cukier puder. W
drugiej misce ubijamy śmietanę. Łączymy zawartość obu misek delikatnie
mieszając.
Odkładamy 2/3 kremu, a do 1/3 dodajemy 4 łyżki syropu lub
likieru miętowego. Mieszamy. Jeden plaster biszkoptowy układamy w formie i
nasączamy ponczem rumowym. Smarujemy zielonym kremem miętowym. Na nim kładziemy
drugi plaster ciasta.
Do odłożonej reszty kremu
dodajemy sok z jednej limonki i startą skórkę. Dolewamy kieliszek rumu.
Mieszamy. Drugą część ciasta znów skrapiamy ponczem i kładziemy warstwę kremu
limonkowego. Na to wędruje ostatni blat biszkoptu i operacja się powtarza:
poncz a potem cała reszta kremu. Powinno go starczyć na górę i boki. Odłóżcie
sobie kilka łyżek do dekoracji. Tort w takim stanie wkładamy do lodówki na
godzinę.
Czas na dekorację. Z pozostawionej reszty kremu zrobiłam
łezki i ich środek wypełniłam syropem miętowym. Potem tylko popędziłam do
ogródka po miętę i dekoracja była gotowa.
Zdaję sobie sprawę, że zrobienie drinka trwałoby krócej i
miało by całkiem inne skutki. Ale fajnie jest zrobić czasem coś innego, czego
efekty są niespodzianką. Powiem wam w
tajemnicy, że tradycyjne mojito też się znalazło. No, ale skoro wszystkie składniki były w zasięgu ręki...
Pięknego, smacznego długiego weekendu. Tylko uważajcie na
słońce.
Mojito w postaci ciasta = proba odtworzenia nieba na ziemi!
OdpowiedzUsuńA jak do tego dodasz okoliczności przyrody, to żyć, nie wyjeżdżać. Buźka
UsuńPiękny!
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńCiasto faktycznie dobre. Dziękuję pięknie za miłe słowa i pozdrawiam
OdpowiedzUsuń