Weekend tak mnie rozleniwił, że
niczego twórczego jeszcze w tym tygodniu nie osiągnęłam.
Mama moja co prawda delikatnie daje mi
znaki, że kolęda za progiem i może jakieś porządki świąteczne
czas zacząć, ale chyba na razie jestem odporna na znaki.
Wracając do weekendu to był pod
każdym względem udany. Poznałam przemiłą osobę. Nie zdziwiło
mnie, że jest przemiła, bo spodziewałam się tego. Jednak
przyjemnie jest mieć rację. Ktoś, kto potrafi w tak piękny
sposób ujarzmić papier musi mieć w sobie światełko. Kasiu,
jeszcze raz dziękuję ci bardzo.
Odwiedziłam piękny i jak zwykle
zatłoczony Kraków. Niestety w tempie ekspresowym, bo wieczorem
czekała nas niespodziewana porcja śmiechu. W Potworach i Spółce
ładuje się akumulatory strachem. Myślę, że gdyby Korez miał
akumulatory magazynujące śmiech, to w sobotę na Swingu by ich
zabrakło. Takiego huraganu śmiechu już dawno nie słyszałam. Po
spektaklu usłyszałam uwagę jednej z oglądających, że na
plakatach powinna być uwaga, by kobiety darowały sobie makijaż. I
tak spłynie. Jeśli jesteście w okolicy Katowic, idźcie koniecznie
na Swing do Koreza. Za niewielkie pieniądze dostaniecie ogromną
porcję radości.
W weekend zaczął się grudzień i
dzięki temu wszedł do mojego życia trochę tylnymi drzwiami.
Sobota i niedziela to takie małe urlopy. Nieważne są wtedy
kalendarze i zegarki. Przy takim podejściu zawsze jestem zaskoczona,
kiedy okazuje się, że w poniedziałek jest już całkiem inny
miesiąc niż w piątek. Nie tylko się zmienił ale już nawet
rozhulał, bo dziś jest przecież Barbórka.
Kto to widział w środę rozpamiętywać
miniony weekend. Do następnego zostały dwa dni, więc najwyższy
czas wziąć się za coś pożytecznego.
Co tam dziś gotujemy?
Tunezyjskie danie rybne:
pół kilograma ryby np. dorsza,
morszczuka lub łososia
2 szklanki upieczonej dyni
1 puszka pomidorów
1 cebula, pokrojona na kawałki
3 ząbki czosnku, drobno posiekane
2 łyżeczki harissy
pół łyżeczki mielonej wędzonej
papryki
1 łyżeczka mielonego kuminu
2 liście laurowe
skórka otarta z jednej wyszorowanej
cytryny
sok z połowy cytryny
pół litra bulionu
2 łyżki oliwy
natka pietruszki
kilka liści mięty
pieprz
Na patelni rozgrzewamy oliwę i
wrzucamy cebulę i czosnek. Dodajemy przyprawy: 1 łyżeczkę
harissy, paprykę, kumin, liść, skórkę z cytryny. Wlewamy bulion
i pomidory. Zagotowujemy i trzymamy na małym ogniu 10 minut.
Następnie dorzucamy do gotującego się wywaru dynię i pokrojone
kawałki ryby. Znów gotujemy 5-7 minut. Ryba pokrojona na kawałki
nie wymaga długiego gotowania. Ugotowaną zupę zdejmujemy z ognia
i dodajemy do niej sok z cytryny i posiekaną pietruszkę i miętę.
Doprawiamy pieprzem i ewentualnie łyżeczką harissy, jeśli lubimy
płomienne smaki.
Bardzo dobrze smakuje z kuskusem, choć
świeże pieczywo też dobrze wypadnie w roli dodatku.
Po takim daniu mogę z całym zapałem
rozpocząć tydzień. Że późno? Lepiej późno niż później.
Smacznego
Kochana, to ja dziękuję za to, że mogłaś pojawić się w tak szczególnym dniu dla mnie, że mogłyśmy się zobaczyć. Dziękuję!:))
OdpowiedzUsuńA TWOJA potrawa dzisiejsza..hmmm..mm... bardzo apetycznie wygląda i na pewno wypróbuję, jeśli tylko będę miała składniki.Pozdrawiam Was ciepło:)))...od NAS::)))
Świetnie wygląda, taki gulasz rybny.
OdpowiedzUsuńGdzies zniknal moj komentarz o tym, ze zdjecia piekne i ze zaraz sobie to zrobie na kolacje. Zrobilam wczoraj i jestesmy oczarowani. Odstawiamy nasz tradycyjny tagine na chwile i bedziemy jesc to. A dynia do tego dania jest pomyslem BOMBA! Naprawde pyszne danie. My dalismy na koniec troszke wiecej harrisy :)
OdpowiedzUsuń