Nie zawsze idzie po naszej myśli. A to
rozwarstwi się czekolada. Kiedy indziej masło za nic nie chce
zmięknąć. Lub białko dziwnym trafem odmawia posłuszeństwa.
Moje dzisiejsze ciasto też miało pod
górkę. Najpierw zostałam z zapasem nadzienia czekoladowego. Nie da
się precyzyjnie obliczyć ile się zużyje czekolady przy robieniu
pralinek. Przynajmniej ja nie potrafię.
Postanowiłam resztę masy czekoladowejz baileysem wykorzystać do ciasta.
Potem wyjmując ciasteczka, by zrobić
spód, zorientowałam się, że mój trzeci blender (trzeci w tym
roku) umarł jakiś czas temu. Pozostał mi wałek do ciasta. Kiedy
już uporałam się z okruchami i z westchnieniem ulgi zamknęłam
lodówkę, przypomniałam sobie o przyprawie piernikowej. Zapomniałam
jej dodać. Ten problem dało się łatwo pominąć. Wystarczyło
dodać przyprawy piernikowej do kremu czekoladowego.
Kiedy przygotowując krem doszłam do
momentu, kiedy trzeci kubeczek kremówki zaczął wykazywać objawy
grudkowatości, w ogóle się nie zdenerwowałam. Zrobiłam sobie
herbaty i zaczęłam kombinować jak tę przeszkodę przeskoczyć.
Potem już poszłam na żywioł. Użycie
białek było nieco ryzykowne, ale w końcu do musu czekoladowego
też się go dodaje. Przypomniałam sobie mądre stwierdzenie, że
jeśli użyłam samych dobrych składników, to efekt końcowy nie
może być zły. Gdzieś tam kołatało mi się po głowie, że ta
zasada ma swoje wyjątki ale szybciutko ją zlekceważyłam.
Opisując swoją udrękę z tym
pomysłem niczego nie ukrywałam. I chociaż możecie odnieść
wrażenie, że lekko nie było, to wyobraźcie sobie, że puszczam do
was oko.
Piernikowa trufla czekoladowa
spód:
8 ciastek oreo
2 łyżki masła
Zmiksować ciastka na piasek. Rozpuścić
masło i lekko przestudzone wlać do ciastek. Jeszcze raz zmiksować.
Wyłożyć masą spód formy o średnicy 15 cm a potem włożyć do
lodówki.
Kiedy spód się chłodzi
przygotowujemy masę czekoladowo piernikową.
Najpierw chciałam zrobić ciasto
czekoladowe na piernikowym spodzie, ale zapomniałam dodać przyprawy
do masy ciasteczkowej. Nie miałam więc wyjścia i zrobiłam
nadzienie czekoladowo piernikowe.
Z zabawy w cukiernika zostały mi
zapasy nadzienia czekoladowego. Miejsce na półce w szafce jest
obecnie cenniejsze niż bilet lotniczy w wigilię, więc musiałam
znaleźć zastosowanie dla tego nieszczęsnego nadzienia do
czekoladek.
Jeżeli nie macie takich problemów, to
całą masę czekoladowo truflową musicie zrobić od podstaw czyli:
200 g czekolady (pomieszałam mleczną
i gorzką)
100 g kremówki
oraz
250 g mascarpone
2 białka
1 łyżeczka przyprawy piernikowej
Rozpuściłam w miseczce postawionej na
garnku z gorącą wodą czekoladę z kremówką.
Wystudziłam i schowałam do lodówki.
Następnego dnia ubiłam masę
czekoladową na puszystą masę.
Przygotowałam 300 ml kremówki, żeby
ją ubić. Niestety to nie był dobry dzień na zrobienie bitej
śmietany a może ten dzień był Dniem Zwarzonej Śmietany, w każdym
razie ani 300 ml ani kolejne 100 ml nie dało się mikserem zamienić
w biały puch. Wszystko po chwili machania mieszadłem zamieniało
się smutną grudkowatą breję.
Zastanawiałam się krótko jak wyjść
z tego impasu. Aby krem czekoladowy stał się faktem użyłam tego
co zostało w lodówce. Zmiksowałam 250 g mascarpone. Do tego ubiłam
na pianę 2 białka. Po umyciu miksera z mascarpone, oczywiście.
W końcu zmieszałam wszystko razem,
delikatnie i bez pośpiechu. Ostatnią rzeczą jakiej użyłam, była
łyżeczka przyprawy piernikowej.
Wyjęłam spód do ciasta z lodówki i
wyłożyłam na niego czekoladowy krem. Wyrównałam powierzchnię i
znów włożyłam do lodówki.
Kiedy wyjęłam ciasto po kilku
godzinach wyglądało całkiem nieźle. Tylko góra była mało
dekoracyjna. Postanowiłam ją przykryć arkuszem czekolady.
100 g czekolady
2 łyżki kremówki
arkusz papieru do pieczenia
Topimy czekoladę jak wyżej. Stopioną
czekoladę rozsmarowujemy na papierze na grubość 1 lub 1,5
milimetra. Robimy miejsce w lodówce i kładziemy w niej arkusz z
czekoladą. Po 15 minutach czekolada powinna zastygnąć. Wyjmujemy
arkusz z lodówki i odrysowujemy, np. nożem, krąg wielkości
ciasta. Zdejmujemy czekoladę z papieru i kładziemy na wierzchu
ciasta.
Teraz możemy pokombinować nad
ozdobami. Skoro czas jest przedświąteczny a ciasto smakuje
piernikowo, możemy ozdoby zrobić w temacie. Moje dekoracje są z masy cukrowej.
Całkiem udany eksperyment mi wyszedł.
Mimo przeciwności losu i niechęci śmietany do współpracy ciasto
okazało się sukcesem. Bardzo aksamitne nadzienie przypomina
czekoladki a chrupki spód jest przyjemną opozycją. I ten
piernikowy aromat. Taka piernikowa trufla czekoladowa.
Spokojnie można to ciasto podać do
mocnej świątecznej kawy. Wstydu nie będzie.
Smacznego i może mniej przygód.
Kobieto, jaki wstyd, toż to sam poemat dla oczu, duszy i ciała..bo pewno rozpływa się w ustach, pachnie nieziemsko i...No właśnie, ja już zjadłam je oczami. Jest wyjątkowe, a dekoracja..prawie jak moje listeczki do kartek.:) Uważam, że...czasem nawet jeśli coś nie idzie po naszej myśli to efekt końcowy jest wyśmienity tak jak Twoje dzisiejsze myślę, że świąteczne już ciasto. Serdeczności przesyłam i ciepło pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńTak bardzo bym zjadła całe to ciasto <3
OdpowiedzUsuńCiasto mialo pod gorke, ale za to jakie wyszlo piekne! A dekoracje w ogole super!
OdpowiedzUsuńGenialny pomysł! Ja, stu procentowy czekoladoholik jestem zakochana! :)
OdpowiedzUsuńNo hgdzieś widziałam podobną paterę ;)
OdpowiedzUsuńA czasem jest pod górkę, ale grunt, że efekt końcowy to łałałiła :) A dekoracje super! Nie mam pojęcia jak się robi takie cuda!