sobota, 21 września 2013

Gdzie mieszkają motyle czyli biszkopt z kremem jeżynowym, malinowym i polewą z białej czekolady



Wiecie gdzie śpią motyle?
I czy w ogóle zastanawialiście się kiedyś czy motyle śpią?
Otóż motyle śpią w mojej drewutni. Nie żartuję.
W mojej drewutni mieszka zazwyczaj zapas drewna do palenia. Można w niej znaleźć deski, jakieś stare drzwi, i drąg do strącania owoców z drzew. Kiedy się dobrze rozejrzeć, to pod sufitem wiszą kokony po jakichś osach lub szerszeniach. Od czasu do czasu mijamy się w progu z myszą.
Pająkom się nie przyglądam ale jestem świadoma, że ich ilość też jest niebagatelna.
Co najważniejsze, moja drewutnia jest ciemna. Nawet w słoneczny dzień panuje w niej półmrok a w niektórych zakamarkach mrok. Wchodząc do niej wyłączam wyobraźnię, bo za dużo horrorów w życiu widziałam, żeby nie czuć lekkiego dreszczyku niepokoju. Moja drewutnia jest stara. Pamięta czasy kiedy w okolicy nie było ani wody, ani prądu. Znalazłam w niej przedpotopowe żelazko na duszę i fikuśną foremkę do ciastek. Jej czas dobiega końca, bo w nadchodzących zmianach nie będzie na nią miejsca.
Gdzie się podzieją stworzenia, dla których jest całym uniwersum? Czy można przeprowadzić motyle?
Znalazłam je w najciemniejszym kącie drewutni. Na ścianie, przytulone do siebie, z zamkniętymi skrzydłami siedziały ich dziesiątki. Kiedy je odkryłam był początek września. Czy motyle zapadają w sen zimowy? Czy one wybrały moją drewutnię przypadkowo czy spędzają w niej kolejny sezon?
Na zewnątrz motyli już raczej nie widuję. Rusałki fruwały całymi stadami w sierpniu. Czy te, które
odwiedzały nasze donice, śpią teraz wśród drewna?
Mądre książki mówią, że nasze rusałki pawiki zimują w sianie, szczelinach i po dachami. Wszystko jasne. One sobie znalazły przytulisko na zimę. I chyba już śpią snem zimowym. W tym czasie będę miała okazję pomyśleć nad ich przyszłością.

                               Motyle śpiące i rusałka w pełnej letniej krasie.

Skoro temat był dziś tak ulotny i efemeryczny, to przepis też powinien być subtelny.
Może ciasto biszkoptowe z jeżynowym i malinowym kremem?


Ciasto biszkoptowe:

3 jajka
3 łyżki cukru pudru
3 łyżki mąki pszennej
1 łyżka mąki ziemniaczanej
szczypta soli

Oddzielamy białka od żółtek i włączamy piekarnik nastawiając temperaturę 180 stopni. Formę do ciasta wykładamy papierem do pieczenia (tylko dno).
Ubijamy białka ze szczyptą soli na sztywną pianę. Dosypujemy cukier i ubijamy aż się cukier rozpuści. Ciągle miksujemy i dodajemy po jednym żółtku. Wyłączamy mikser. Mąki przesiewamy przez sitko i delikatnie łączymy z masą jajeczną. Całość wylewamy do formy i wkładamy do piekarnika na 30 minut. Sprawdźcie patyczkiem czy jest suche. Wtedy wyłączamy piekarnik i lekko uchylamy drzwiczki. Ciasto powinno wystygnąć.
Następnego dnia kroimy biszkopt na dwa placki.
Pora na kremy.

Krem jeżynowy:

3/4 szklanki jeżyn
4 łyżki cukru pudru
250 g mascarpone
200 ml kremówki
2 łyżeczki żelatyny
3 łyżeczki wody do żelatyny
Zalewamy żelatynę zimną wodę do spęcznienia. Potem stawiamy miseczkę z żelatyną na garnuszek z gotującą się wodą. Kiedy żelatyna się rozpuści zdejmujemy ją z ognia.
Jeżyny zasypujemy cukrem i stawiamy na małym ogniu, żeby się zagotowały. Jeżeli nie lubicie pestek, przetrzyjcie jeżyny przez sito. Mnie pestki nie przeszkadzają.
Do gorących jeżyn wlewamy rozpuszczoną żelatynę i mieszamy.
Ubijamy kremówkę i do ubitej śmietany dodajemy po łyżce mascarpone. Pamiętajcie żeby i śmietana i serek miały tę samą temperaturę.
Kiedy jeżyny z żelatyną przestygną stopniowo łączymy je ze śmietaną ubitą z mascarpone. Najlepiej w osobnej miseczce połączyć łyżkę śmietany i łyżkę jeżyn. Takie pierwsze spotkanie na szczycie.
Kiedy cały krem jeżynowy jest już wymieszany, wykładamy go na dolną część biszkoptu. Umieszczamy biszkopt w pierwszą częścią kremu w lodówce i zajmujemy się drugim kremem.

Krem malinowy:

3/4 szklanki malin
4 łyżki cukru pudru
300 ml kremówki
2 łyżeczki żelatyny

Krem malinowy jest lżejszy od jeżynowego, bo bez serka mascarpone. Dlatego krem malinowy będzie na górze. Robimy go jak krem jeżynowy, pomijając w trakcie przygotowania serek mascarpone.
Wykładamy go na krem jeżynowy i przykrywamy drugą częścią biszkoptu. Znów wkładamy do lodówki i przykrywamy, żeby nie pachniał np. serkiem brie.

Przygotowujemy ostatnią część ciasta czyli polewę z białej czekolady.

Polewa z białej czekolady:

pół kostki białej czekolady
1/3 szklanki kremówki

Łamiemy czekoladę na kawałki i wkładamy je do miseczki. Wlewamy 2 łyżki kremówki i stawiamy miseczkę na garnku z gotującą się wodą. Kiedy czekolada zaczyna się topić, zdejmujemy miseczkę z garnka i mieszamy czekoladę aż się rozpuści. Studzimy roztopioną czekoladę.
Resztę kremówki ubijamy na sztywno i delikatnie łączymy ze stopioną czekoladą.
Wyjmujemy biszkopt w lodówki i wylewamy na górę polewę czekoladową.
Teraz nie pozostaje nic innego jak schować ciasto ponownie w lodówce do momentu stężenia wszystkich kremów.
Przed podaniem dekorujemy biszkopt malinami i jeżynami.




Wyszło całkiem zgrabnie i lekko. Nie jesiennie ale raczej wakacyjnie. To dobrze, bo w powodzi rydzów i spadających śliwek pewna lekkość biszkoptowego bytu jest jak najbardziej wskazana.





Macham do was i życzę smacznej niedzieli

5 komentarzy:

  1. jaki piękny ten torcik, prawdziwe słodkie dzieło sztuki! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypomniał mi się tort, który dla mnie "zrobiłaś"był równie apetyczny i kolorowy...tak jak ten..Motyle, kiedyś ktoś mi powiedział, że tak gdzie motyle, tam i szczęście..więc zaopiekuj się nimi aby zawsze do Ciebie wracały.Serdeczności moja droga koleżanko:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Z moimi ulubionymi owocami.
    Wspaniały torcik:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale piękny! Nie można się napatrzeć :D Super !

    OdpowiedzUsuń
  5. Piekny tort! W sam raz pasujacy do motyli. Ale, ze motyle zimuja, to mnie Limonko zaskoczylas. Myslalam, ze koniec lata oznacza krez zycia motyla... A tu taki numer!

    OdpowiedzUsuń