środa, 3 lipca 2013

Odnaleziona kartka z kalendarza i mleczne risotto z truskawkami



Ten wpis jest sprzed tygodnia. Ani się obejrzałam a już na kalendarzu pojawiła się kartka z napisem lipiec. Trochę nabałaganiłam w notatkach i ta, po tajemniczym zniknięciu, odnalazła się dzisiaj.
W planach była organizacja imprezy urodzinowej MMŻ. Tak to wyglądało siedem dni temu.

Wielka impreza zbliża się wielkimi krokami a ja w rozsypce. To znaczy ja w całości, ale moje plany daleko w polu.
MMŻ po kilkumiesięcznych wahaniach czy zrobić fetę dla połowy miasta, czy może uciec na bezludną wyspę, ze cztery razy zmieniał front. Raz miało być tłumnie, gwarno i z fajerwerkami a kiedy indziej w ogóle miało nie być. Skończy się jak zwykle czyli kameralnie, w wąskim gronie. Chociaż te fajerwerki są grzechu warte.
Lubicie swoje urodziny? Założę się, że zastanawiacie się co to za głupie pytanie. Wszyscy lubią swoje urodziny.
Ja jestem dziwolągiem, bo lubię cudze urodziny. A najbardziej lubię urodziny moich najbliższych.
Lubię przygotowywać listę potraw, wyszukiwać produkty i zastanawiać się co sprawiło by solenizantowi największą radość. Nie mam na myśli prezentów, bo one są oczywistością. Z MMŻ jest ciężko, bo on sam lubi sobie sprawiać prezenty. Książki, płyty, filmy pojawiają się w naszym domu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i martw się człowieku czym tu mile zaskoczyć miłego.
Z podobnej okazji MMŻ zabrał mnie kiedyś na Kubę, ale ten rodzaj prezentu raczej nie wchodzi w grę. Kupiłabym mu Astona Martina ale stać mnie tylko na taki w skali 1:18.
Zamiast się zadręczać obdaruję MMŻ tym co lubi na stole. Ulubionym ciastem, krewetkami, michą sałatki. Zapalimy z dziewczynami lampiony, włączymy Stevena Wilsona sprawimy, że to będą wyjątkowe urodziny wyjątkowego człowieka.
Zanim lista potraw do upieczenia i ugotowania będzie gotowa, mogę zrobić coś mało efektownego ale za to wyjątkowo smacznego.  Coś absolutnie nie urodzinowego i nie imprezowego. Chyba, że impreza odbędzie się w przedszkolu.



Mleczne risotto z truskawkami
1 szklanka ryżu
Kartonik mleka
Szczypta soli
1 laska wanilii
1 łyżka gęstej kremówki

Sos truskawkowy
2 szklanki truskawek
2 łyżki cukru
Mleczne risotto jest kuzynem risotta tradycyjnego. Jem je tylko dwa razy w roku, przy czym wersja jesienna nazywa się „ryż z jabłkami i cynamonem”. Brzmi znajomo?
Do rondla o grubym dnie wlewamy szklankę mleka. Z wanilii zeskrobujemy ziarenka  i zgotowujemy w mleku z rozkrojonym waniliowym strączkiem.  Wyjmujemy strączek. Wsypujemy ryż i  szczyptę soli.
Mieszamy i zmniejszamy ogień. Kiedy ryż wchłonie mleko, dolewamy kolejną porcję płynu. Nie odchodźcie od pieca. Mleko jest nieujarzmione i lubi płatać figle, kończące się śmierdzącą kuchnią.
Operacja gotowania mlecznego risotto trwa mniej więcej tyle czasu co w klasycznym risotto. Około 25 minut. Kiedy mleko zostanie wchłonięte a ryż ma odpowiednią miękkość, zdejmujemy garnek z ognia i dodajemy sporą łyżkę zimnej, gęstej kremówki.
Przykrywamy garnek i robimy sos truskawkowy.
Blenderem miksujemy truskawki z cukrem. Niezbyt dokładnie. Jeśli któraś truskawka będzie w całości, tym lepiej.
Na talerz nakładamy słuszną porcję risotta i polewamy sosem truskawkowym. Można się przy takim daniu rozmarzyć. Ja wybiegłam myślami do soboty i już mam gotowy plan.
Jutro przystępuję do realizacji.





Smacznych truskawek i więcej słońca życzę


2 komentarze:

  1. U ciebie zawsze smakowicie, idealnie..a ja dziś bez pomysłu na obiad...ale już wiem co zrobię.Wcale syte nie dziwie, że talerzyk uśmieszki wysyła.Też bym wysyłała..gdybym miała takie pyszności.Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, tego nieszczesnego Astona to chyba ja wisze solenizantowi. Na razie tez bedzie tylko taki 1:16 :)

    Truskawkowy ryz jest jak najbardziej imprezowy - ja bym z przyjemnoscia taki zjadla na obiad!

    OdpowiedzUsuń