Gdybym mogła zamknąć zapach w słoiku, to w spiżarni obok
dżemów truskawkowych i soku z malin stałyby zapasy zapachu. Najgorsze jest to, że
nawet trudno go opisać. Jest w nim na pewno dużo słońca, jest igliwie nim
rozgrzane, trawa i rosnące w niej zioła. Teraz w lipcu wyraźnie czuć w nim
poziomki. Pod koniec miesiąca wiodąca będzie macierzanka. Im późniejszy tydzień
lata tym wyraźniejszy zapach ciepłych igieł. Słoneczny dzień ma tu znaczenie,
bo w pochmurny czy wilgotny dzień wszystko pachnie inaczej.
W tym moim słoikowym zapachu jest też kurz. Nie taki
drogowy, ale taki z leśnego piasku, na
którym we wrześniu zakwitają wrzosy. Zapach jest słodki i zupełnie nieuchwytny.
I nie każda polana nim pachnie. Wchodzę między drzewa i nie wiem czy dziś na
niego trafię czy nie. Jest zawsze niespodzianką. I zawsze wywołuje to samo uczucie szczęścia.
Gdybym miała ze trzy słoiki tego zapachu, w listopadzie
dawkowałabym go sobie jak lekarstwo na chandrę. Codziennie rano dodawałabym dwa
niuchy do cmoka na do widzenia MMŻ. Byłyby gwarancją dobrze zaczętego
dnia. Dwa pozostałe słoiki dałabym
Dziewczynom. Byłby skuteczniejszym poprawiaczem nastroju niż kieliszek wina.
Nie znalazłam jeszcze patentu na uwięzienie leśnego aromatu.
Kto czytał Pachnidło ten wie do czego obsesja na tym punkcie może doprowadzić.
Zimą będę tęsknić za słodkim zapachem leśnej polany i
poprawiać sobie humor różami. Ten aromat jest chyba najczęściej
ujarzmianym. Róż wokół mnie dostatek ale
nigdy nie patrzyłam na nie głodnym wzrokiem. Do wczoraj. Gdy się nie ma co się lubi... i tak dalej.
Pomyślałam, że raz kozie śmierć. Do działania popchnął mnie Kazik i jego przepis na różaną konfiturę.
Podobno każda róża nadaje się na konfiturę. Każda, czyli
taka, która nie rośnie przy drodze. Tak mówi Internet. Nie będę oszukiwać, że
to sprawdziłam. To moja pierwsza konfitura i wolałam korzystać z cudzych
doświadczeń.
Konfitura z płatków róży
100 g płatków różanych
300 g cukru
Sok z połowy cytryny
1 łyżeczka wódki
1 łyżeczka wody
Płatki obcięłam, pozostawiając na łodyżce słupek, pręciki i
białe części płatków.
Do blendera włożyłam wszystkie składniki konfitury i
zmiksowałam na masę. Przełożyłam do słoików, zamknęłam i pasteryzowałam w
piekarniku w temperaturze 180 stopni przez 10 minut.
To się nazywa magia. Zamknąć w słoiku coś tak ulotnego jak
zapach.
Polecam
Jakie piękne zdjęcia i jaka pyszna musi być taka konfitura!
OdpowiedzUsuńUwielbiam...zapach...konfitur, uwielbiam zapach róż, uwielbiam zapach..szarlotki...i wszystkiego tego co...co pachnie pieknie w kuchni..
OdpowiedzUsuńPrzyznaje się...że konfitury z płatków róż..nie jadłam..tylko w pączkach..Nic mi nie pozostaje jak zrobić te cuda.Pozdrawiam i dziękuję serdecznie za...niezwykle serdeczny komentarz :)
Piękne kolory :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie, ale nie mogę się jakoś zmusić do robienia konfitur. Chyba ostatnia rzecz za jaką się zabieram w kuchni. A szkoda! Śliczne fotki!
OdpowiedzUsuń