niedziela, 7 lipca 2013

Udomowiona ryba z frytkami czyli jak pokonałam samą siebie



Przeżyłam. Pojechałam tam i z powrotem, i jestem cała. Nie zaliczyłam ani jednego nagłego kontaktu z podłożem. Powiem więcej, następnego dnia nie bolało mnie dosłownie nic. Żaden mięsień, żadna tylna czy dolna część ciała. Mój tata powiedziałby, że jeśli pewnego dnia nic cię nie boli, to znaczy, że nie żyjesz. Chyba powinnam być zaniepokojona.
Do najbliższego sklepu miałam nieco ponad cztery kilometry. Nie powinnam się przyznawać, bo większość z was pewnie parsknie śmiechem. Ale jeśli ktoś używa roweru wyłącznie jako zawieszki na kosz z lampionami, to nie powinna dziwić moja duma z pokonanych aż czterech kilometrów.
Te cztery kilometry są raczej urozmaicone. Są i piaszczyste, i z górki, i pod górkę, i asfaltem, i przez pole. Nie było, więc, nudno. Słońce świeciło, droga była pusta, po obu stronach las. Rewelacja.
Pierwszy kryzys przyszedł po 500 metrach czyli przed pierwszą górką. Dałam radę. Potem już było tylko pod górkę. Jedyne co trzymało mnie przy życiu to świadomość, że jeśli  teraz  jest pod górkę, to potem będzie z górki.
Dotarłam do sklepu na skraju załamania nerwowego. Zmaganie się z samą sobą jest niezłym testem. Bliska omdlenia, w nagrodę postanowiłam kupić sobie lody. Posiedziałam trochę na rynku i w drogę. Gdyby w drodze powrotnej ktoś mnie zobaczył, jak nic miałby przed sobą rowerzystę z dowcipu.
Gęba roześmiana od ucha do ucha. Przez krótki moment zastanowiłam się ile much zjadłam szczerząc się do przyrody. Ale jakie to miało znaczenie? Jechałam, włos mi się rozwiewał, wiatr szumiał w uszach i byłam szczęśliwa. Pachniało lipami, daleko widziałam z tysiąc kóz a droga była z górki. Jezusie! Jak życie może być piękne!
Potem trochę postękałam zdobywając piaszczyste zbocze na ostatnim odcinku drogi ale pod dom zajechałam pękając z dumy i marząc o wiadrze zimnej wody.
Muszę to powtórzyć.

Po powrocie z totalną nonszalancją i bez wyrzutów sumienia pozwoliłam sobie na spełnienie obiadowej zachcianki.  Zrobiłam sobie rybę z frytkami.



Udomowiona ryba z frytkami

¾ szklanki jasnego piwa
¾ szklanki zimnej gazowanej wody mineralnej
1 łyżeczka chili
1 łyżeczka soli
2  szklanki mąki pszennej
kilka filetów zwartej białej ryby (w moim przypadku była to tilapia)
sól i pieprz
2 łyżki mąki
sporo oleju do smażenia
frytki

W dość głębokim rondlu rozgrzewamy olej.
Do miski wsypujemy mąkę, sól i chili. Dolewamy wodę i piwo.
Lubię mieszać piwo z wodą gazowaną, bo efekt jest moim zdaniem lepszy niż przy użyciu tylko jednego ze składników.  Ta mieszanka sprawdza się też przy smażeniu warzyw jak w tempurze. 

Mieszamy i sprawdzamy na drewnianej łyżce gęstość ciasta. Jeśli spływa jak mleko, to dosypujemy mąkę. Jeśli zostaje na łyżce, dolewamy piwo. Konsystencja ciasta powinna być zbliżona do kwaśnej śmietany.
Delikatnie solimy i pieprzymy filety rybne w mące. Strząsamy jej nadmiar i moczymy rybę w cieście. Wyjmujemy otulone ciastem filety i kładziemy ostrożnie na rozgrzany olej. Przykręcamy nieco płomień, żeby nam się ryba nie spaliła. Smażymy około 10-12 minut, w połowie smażenia obracając filety na drugą stronę.
Usmażone wyjmujemy na papierowe ręczniki aby odsączyć nadmiar tłuszczu.
Do ryby podajemy sos tatarski i frytki.

Jeśli czujecie wyrzuty  z powodu konsumpcji smażonej ryby i frytek, to możecie się nieco usprawiedliwić pomijając frytki i zastępując majonezowy sos tatarski sosem jogurtowym.
Chociaż od czasu do czasu można być niegrzecznym i nieco zaszaleć.




Smacznego i dużo powodów do uśmiechu

10 komentarzy:

  1. Jestem za..możn zaszaleć nawet z piwkiem a co!!:))Twoja rybka pisze się wspaniale, a przepis. Nic innego mi nie pozostaje jak spróbować zrobić taką rybkę wg.Twojego przepisu.Uwielbiam ryby:)))Uwielbiam:)))))



    A co do Twoich wojaży..gratulujęi podziwiam....bo ja nie mam takich możliwości rowerowych...a szkoda.Pozdrawiam Cieeee mocno:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci bardzo za całe stadko buziek:)) I za twoje komentarze:)) I bardzo cię serdecznie pozdrawiam:)))

      Usuń
  2. Za taki wyczyn zdecydowanie nalezy sie nagroda. Ryba z frytkami jest w sam raz! mniam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jutro znów pojadę. Taka jestem dzielna:)))
      Buziol

      Usuń
  3. wlaśnie gotuję Twoją zupę z bobu.Uściski.Majka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe czy ci smakowała. Też cię ściskam bardzo cieplutko:))

      Usuń
  4. Gratulacje wycieczki z kompletem zębów, teraz będzie tylko lepiej. Świetny pomysł na rybkę, wypróbuję, bo zazwyczaj robię ją w wersji nudnej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiąc szczerze bałam się nie tylko o zęby. Ilość części, które można sobie uszkodzić jest tak duża, że postanowiłam przestać się przejmować. Pozdrowionka:))

      Usuń
  5. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Co by nie było to faktycznie jest to bardzo popularny sposób na podanie ryby. Ja jestem zdania, że bardzo ciekawą sprawą jest również przepis na łososia https://mowisalmon.pl/przepisy/losos-wedzony-mowi-z-sosem-z-piwa-patatas-bravas-i-gruszka/ i ja także będę musiała go spróbować.

    OdpowiedzUsuń