Kto czytał 50 twarzy Greya ręka do góry? Możecie śmiało
podnieść. Ja i tak was nie widzę. Nie jest szczególnie popularnym przyznawać
się do zaliczenia tej książki.
Ja ją przeczytałam. Co więcej, przeczytałam wszystkie trzy
tomy. Pierwszy mnie wprawił w dobry humor. Przy drugim ryczałam ze śmiechu, a
trzeci przeczytałam bo jestem uparta. Jak coś zaczynam, to kończę.
Dużo jest w książce o…nie, nie, tego też. Dużo jest muzyki.
Moje kolejne pytanie brzmi? Czy zadaliście sobie trud
posłuchania utworów, do których pan Szary męczy Anę?
Otóż ja część ich już znałam wcześniej a to czego nie znałam
rozpaliło moją ciekawość. Zamiast do działu z rozkosznymi gadżetami
powędrowałam do działu muzycznego.
Pozwolę sobie na wniosek. Nie jest on pochlebny dla pana
Greya. Pan Grey jest nudziarzem.
Zastanawiam się jak im się udało nie zasnąć w połowie
numerka, jeśli w trakcie brzmiała kolejna fantazja Thallisa lub nokturn
Chopina. Dobra, jeden raz może być egzotycznie. W końcu ludzie różne zainteresowania
mają. Ale trzeba być masochistą, żeby katować się w tak monotonny sposób. Każdy
z utworów nazwanych w książce jest genialny, fantastyczny i niepowtarzalny. Uwielbiam je
w znakomitej większości. Ale gdyby mój luby po raz trzeci zapalając świece,
nakarmił mnie czymś w klimacie Lacme, uciekałabym z sypialni gdzie pieprz
rośnie.
Już wiem po co w książce te ilości zabawek i sala tortur.
Żeby nie zasnąć.
Spędziłam jedno popołudnie przesłuchując propozycji z
książki. I było to bardzo pouczające popołudnie.
Potem zgłodniałam i ruszyłam przy dźwiękach Rachmaninowa do
kuchni. Zauważyliście, że muzyka dobrze wypada w zestawie z kuchnią? „Przepis
na życie”, Życie od kuchni" - w tle zawsze muzyka. I to nie jakaś tam muzyka. Nigdzie nie
słyszałam „Ona tańczy dla mnie” w roli tła muzycznego do przyrządzenia moule
mariniere. To zawsze musi być klasyka, opera lub w najlepszym przypadku jazz.
Takie to skomplikowane i głębokie osobowości z tych naszych (przynajmniej filmowych)
mistrzów patelni. Łóżko i kuchnia idą ze sobą w parze. Tylko dlaczego i jedno,
i drugie wymaga tak nadętej oprawy muzycznej?
Wszystko w nadmiarze powoduje przesyt, nawet tak genialna
muzyka jak Bach, Verdi czy Debussy. Wolę posłuchać opery dla niej samej,
zamiast kontemplować do niej morszczuka na płatkach róży lub wyciskać 369
pozycję z Kamasutry.
Wracam do jedzenia. Gotując słucham muzyki. Różnej. Od Abby
do Rammsteina. Ktoś powie: sieczka. Może, ale na nudę na pewno nie mogę
narzekać.
Całkiem nie nudne
nudle wg Hugh Fearnleya-Whittinstalla
(dla dwóch osób)
wiązka dowolnego azjatyckiego makaronu
2 młode marchewki
2 młode pietruszki
1 cebula
2 ząbki czosnku
garść fasolki szparagowej
1 czerwone chili
4 grzybki shiitake
oraz:
2 łyżki oleju słonecznikowego
2 łyżki jasnego sosu sojowego
2 łyżki wina ryżowego (białe wino też może być)
płaska łyżeczka cukru
pół łyżeczki przyprawy pięciu smaków
1 łyżka soku z limonki
1 łyżka posiekanej kolendry
1 łyżka posiekanej pietruszki
Makaron gotujemy wg instrukcji, przelewamy zimną wodą i
dokładnie odsączamy.
Marchewkę i pietruszkę obieramy i kroimy w cienkie słupki. Cebulę
kroimy w półkrążki a czosnek w plasterki. Chili drobno siekamy a fasolkę po
odcięciu ogonków, kroimy ukośnie. Grzyby moczymy w wodzie 15 minut, wyjmujemy i
kroimy w paski.
Na patelni rozgrzewamy olej i wrzucamy na niego warzywa:
marchew, pietruszkę, fasolkę, cebulę, czosnek, chili i grzyby. Smażymy 10 minut
mieszając, żeby się nie przypaliły.
W miseczce mieszamy sos sojowy, wino, cukier, przyprawę.
Wlewamy do warzyw i dorzucamy makaron. Mieszamy i smażymy jeszcze z minutę.
Zdejmujemy patelnię z pieca. Posypujemy kolendrą i pietruszką. Już na talerzu
skrapiamy sokiem z limonki.
Smacznego i podzielcie się swoimi muzycznymi motywatorami.
Ja się przyznaje...nie czytałam tej pozycji...ale wszystko przede mną.Dziękuję za tak apetyczna propozycję na..mój dzisiejszy obiad.Pozdrawiam Cię serdecznie:))))i dziękuję za komentarz pod moim postem:))
OdpowiedzUsuńProszę bardzo i życzę smacznego:))
UsuńA co do muzyki to..dla mnie musi być przyjemna dla ucha....szczególnie instrumentalna.....;))
OdpowiedzUsuńNajlepsze jest to, co nam się podoba, prawda?
UsuńUspałam wnusię teraz szybka kawusia oczywiście tort truskawkowo truskawkowy z truskawkami kopnąć ziemniaczka(rosną między kwiatami) umyć szparagi zrobić sos.(czym się tak ludzie zachwycają tymi szparagami,gotuję codziennie na zmianę raz białe raz zielone,no bo Moja Dr.POłowa ma takie zachcianki,są fajne ale wolęukochane slodycze)Noitak Limonko leci dzień za dniem.Na odpoczynek mam 4 -5 godz.ALe już wnet wakacje mama zajmie się dieckiem (jakoś w to nie wierzę- tak miało być w zeszłym roku) a ja może trochę odsapnę odpocznę.Marzenia dobra rzecz nic nie kosztują.Limonko pozycja369 podziwiam Cię.Majka.Całuski
OdpowiedzUsuńLiczba 369 jest zupełnie z sufitu:)) Jak sama powiedziałaś marzenia nic nie kosztują.
UsuńJa cię podziwiam za ten maraton, który sobie fundujesz. A gdzie w tym jest Majka? Pozdrawiam bardzo
Ja nie dalam rady, poleglam gdzies w okolicach 40. strony. Nie wydaje mi sie, bym duzo stracila ;)
OdpowiedzUsuńA nudle zdecydowanie nie nudne!
A ja się uparłam i po pierwszym rzuceniu w kąt postanowiłam być twarda i rozgryźć o co w tym chodzi.
Usuńzapomniałam napisać że zdjęcia cudne ,można oglądać oglądać oglądać.Majka.
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki, dzięki:))
Usuńpięknie wykonane fotografie i danie zachwycające:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:)
UsuńLimonko, jestes chyba jedyna ktora recenzje przygod Pana Greya napisala z muzycznego punktu widzenia! I czemu nie? :) Nudle w stylu stir-fry swoja droga zawsze. Z muzyka klasyczna i bez :)
OdpowiedzUsuńBo muzyka jest. Wszędzie. Zawsze. We wszystkim. Całusy:)
UsuńNudle pycha, a co do książki zgadzam się z Tobą w 100%. Dziś doczytałam cz.1 (ze wstydu przed koleżankami, że mam taaaakie tyły) i pierwsze co zrobiłam wystukałam w necie pozycje muzyczne i... szok! Rzeczywiście idealne na bezsenną noc :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że podzielasz moje zdanie. Delikatnie mówiąc: nuda.
UsuńPozdrawiam