Zaopatrzony we wszystko co rasowy wędkarz mieć powinien,
znika na kilka dni w towarzystwie podobnych do niego rekinów, wyłącza telefon i
zarzuca przynętę.
Podobno nie chodzi wtedy o łowienie. Możliwe, że to prawda.
Wiem jedynie, że chwalenie się swoim łupem należy do obowiązku. Niby wyprawa
służy męskim rozmowom, głębokim przemyśleniom, układaniu strategii a z drugiej
strony duch rywalizacji nie śpi. Kto jaką rybę złowi ma znaczenia nawet po
latach. I mam wrażenie, ze wędkarze pamiętają każdą złowioną przez siebie
sztukę. Co więcej, pamiętają co złowili koledzy.
W każdym razie, po takiej wyprawie mój Mężczyzna, z uczuciem
triumfu na twarzy i oczekujący komplementów, kładzie mi na stole swoją zdobycz.
I tyle. On zrobił swoje. Do jaskini wtaszczył mamuta a teraz kobieto twoja
kolej.
Co tu dużo mówić. Najlepsza ryba pod słońcem to ryba
usmażona zaraz po złowieniu. W zestawie z masłem i solą. Nie potrzeba żadnych
polepszaczy czy ekskluzywnych dodatków.
Tylko to patroszenie! Uważam, że jest czynnością obrzydliwą.
Ale jak już przebrnę ten etap, czeka mnie sama przyjemność. Ten kto powiedział,
że nie da się zrobić jajecznicy nie rozbijając jajka, wiedział co mówi.
Kiedy rejony polowania MMŻ przenoszą się gdzie indziej i
ryba występuje tylko w postaci sklepowej, paleta jej przyrządzania się
powiększa.
Jednym ze sposobów na pysznego pstrąga jest zalewa octowa.
Nie wiem czy lubicie opiekaną rybę. Ja lubię i nie lubię.
Mogę jej nie jeść pół roku i za nią nie tęsknić, a mogę mieć ciąg rybny podobny
do każdego nałogu. Wtedy kupuję rybę, piekę, marynuję i jem, jem, jem. A ze mną
cały dom.
Nie lubię się chwalić, ale robię najlepszą rybę na świecie. Metodą prób i
błędów doszłam do przepisu idealnego. Idealnego dla mnie. Bo przecież nie wiem
czy wolicie bardziej kwaśną czy może bardziej słodką.
Spróbujcie proszę i dajcie znać jak wam smakowała.
Opiekany pstrąg w
żółtej zalewie
4 pstrągi
sól
1 szklanka mąki
3 jajka
1 szklanka bułki tartej
olej do smażenia
Zalewa octowa:
1 litr i 1 szklanka
wody
pół łyżeczki soli
1 szklanka octu
1 szklanka cukru
3 liście laurowe
5 ziarenek ziela angielskiego
1 łyżeczka curry w proszku
3 cebule obrane i pokrojone w krążki
Czyścimy (niestety) rybę. Chyba, że kupicie filety. Kroimy
na kawałki i delikatnie solimy. Przygotowujemy trzy talerze. W jednym powinna
być mąka, w drugim jajka a w trzecim tarta bułka. Obtaczamy kawałki ryby po
kolei we wszystkich trzech talerzach. Najpierw w mące, potem w jajku a na
koniec w bułce.
Na patelni rozgrzewamy olej i smażymy na niedużym ogniu
rybę. Powinna być złota i chrupiąca. Już taka może być zjedzona ze smakiem ale
to dopiero połowa drogi. Zjedzcie sobie kawałek a resztę wystudźcie.
Do garnka wlewamy wodę i zagotowujemy ją z solą, liściem i
zielem. Do gotującej się wody wlewamy ocet i wsypujemy cukier. Na koniec
dodajemy curry. Zagotowujemy i na pięć minut dorzucamy krążki cebuli. Zdejmujemy
garnek z ognia i łyżką cedzakową wyjmujemy cebulę. Studzimy wszystko i po kilku
godzinach w pojemniku lub misce kładziemy na przemian rybę i cebulę. Zalewamy
całość zalewą i przykrywamy.
Teraz powinniśmy ze dwa dni poczekać aż procesy chemiczne
zrobią swoje. Z doświadczenia wiem, że po czterech dniach ryba jest mistrzostwem
świata.
Smacznego i obfitych łowów
Ryb w takim wykonaniu nie jadłam. TEŻ panieruję tak jak piszesz, w określonej magicznej kolejności, czasem jeszcze potraktuję przyprawą do ryb...ale nie taką sklepową..Mam tajną..swoją. Ale ta zalewa octowa i curry. Hmmm.....tajemniczo brzmi. Ja kiedyś jadłam sos curry...i było to'niebo w gębie". Wiec...TWOJA RYBA to musi być mistrzostwo świata!. Aż ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńPiękny opis - jak zwykle zresztą :)))
OdpowiedzUsuńuwielbiam ryby, ale z curry nie robiłam jeszcze, chociaż mam podobny przepis na zalewę. Muszę wypróbować. Rybka wygląda mega apetycznie i na pewno smakuje super.
Pozdrawiam,
Olinka - Smakowy Raj