Znalazłam smoka w Bytomiu.
Stoję sobie grzecznie w sznureczku aut.
Światełko czerwone świeci, a moje myśli błądzą gdzieś daleko. Nie tylko myśli,
wzrok również. I nagle widzę coś, co absolutnie nie powinno mieć miejsca. Widzę
krokodyla! Wielkiego! Z rozdziawioną paszczą! Nade mną! Mało tego. Ten gad ma
skrzydła! Czyli chyba nie krokodyl. Raczej smok. Światła świecą zielonym. Za
mną brzmi orkiestra klaksonów. Jadę, ale wiem, że tu wrócę. Zbyt jestem ciekawa
tego co zobaczyłam, żeby udawać, że nic się nie stało. Może i miewam zwidy czy omamy ale tym razem to namacalna rzeczywistość.
Wracam i napawam się wzrokiem. Jest. Schodzi z pierwszego
piętra, wbijając pazury w ceglany mur. Jest wielki, piękny i totalnie
niedorzeczny. Kto wpadł na pomysł umieszczenia tam tego stwora? Ni to krokodyl,
ni to smok? Oto zadanie na przyszłość.
Wiem już, że dobrze jest czasami oderwać wzrok od dziur w
chodniku. Może i jest to igranie z ogniem i narażanie się na realne niebezpieczeństwo
złamania obcasa, ale kto nie ryzykuje,
ten się nie dziwi.
Jak mi się to pięknie połączyło z moim jedzeniowym wątkiem.
Podejmowanie ryzyka miało być dziś tematem wiodącym.
Chciałam was zachęcić (jeśli do tej pory nie próbowaliście)
do kupienia przegrzebków. Dla kogoś, kto lubi owoce morza, przegrzebki są spełnieniem marzeń. Nie wymagają żadnej ekwilibrystyki
kulinarnej. Są wartością samą w sobie. Ich przygotowanie jest łatwe jak
zabranie dziecku bułki.
Nie wiem, jak sprawują się małże św. Jakuba w wersji
świeżej. Zapewne jeszcze lepiej niż mrożone, ale z racji posiadania tylko tych
drugich, o nich się wypowiem.
Trzeba je rozmrażać powolutku. Najlepiej w lodówce. Moje
rozmrażały się ponad 12 godzin. Potem trzeba je położyć na sitku, żeby
odciekły. A potem już jest tylko lepiej. Wystarczy pietruszka, czosnek, nieco
oliwy i pieprz.
Małże św. Jakuba
czyli przegrzebki w wersji dla początkujących:
12 sztuk przegrzebków
2 ząbki czosnku
pęczek pietruszki
2 łyżki oliwy
sól, pieprz
I w wersji wypasionej czyli z szynką parmeńską:
skład jak wyżej plus 3 plastry szynki parmeńskiej
Przegrzebki polewamy łyżką oliwy. Mieszamy delikatnie, żeby
ich nie uszkodzić. Te, w wersji wypasionej zawijamy w pasek szynki i spinamy
wykałaczką. Rozgrzewamy 2 łyżki oliwy i smażymy małże po minucie z każdej
strony. Wyłączamy ogień i dodajemy na
patelnię pokrojony drobno czosnek, posiekaną pietruszkę i sól. Delikatnie wstrząsamy patelnią.
Wykładamy małże na talerz i posypujemy pieprzem.
Aż mi wstyd, że tak niewiele mam do powiedzenia w tej
kwestii. Zresztą, z zachwytu odjęło mi mowę.
Dużo radości, pięknej środy i słońca w każdym momencie dnia
życzę.
Aha, smacznego również.
P.S. MidnightCookie jadła i fotografowała
nigdy tego nie próbowałam, ale wygląda pysznie :) miłego dnia
OdpowiedzUsuńJadlam i fotografowalam i polecam obie te czynnosci. Chociaz chyba jedzenie bylo lepsze!
OdpowiedzUsuńJest ryzyko - jest przyjemnosc :)
OdpowiedzUsuńMoja przyjazn z przegrzebkami nie trwa moze dlugo, ale na pewno bedzie wieczna. Uwielbiam i juz.
Szkoda, ze smok sie na zdjecie nie zalapal.
Hm..małże, nie jadłam nigdy...nie miałam okazji.żałuje..może kiedyś będzie okazja.wiem, że muszą być idealnie przyrządzone...i gdzie takie spotkać? Hm....:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńoniecznie wypróbuję, dziękuję za inspiraję :)
OdpowiedzUsuń