Wyobrażacie sobie kogoś, kto nie lubi muffinów? Cupcak'ów?
Babeczek? To nie może być dobry człowiek.
W takim razie pozwólcie, że się przedstawię: Limonka jestem.
I nie lubię wyżej wymienionych.
Kiedy jestem pytana bez czego nie mogłabym się obejść,
odpowiadam, że bez ciastek. Gdybym mogła zamiast obiadu zjeść kawałek tortu, to
nie wahałabym się ani minuty. Oddałabym każdy kawałek mięsa za dobrego pączka.
A muffinów nie lubię. Podziwiam je za różnorodność. Do obowiązkowych
zaliczam wizytę w Hummingbird Bakery w Londynie. Zazdroszczę pięknych dekoracji. Ale
czysto teoretycznie. Mogłabym je piec tylko po to, żeby potem oddać się sztuce
dekorowania. Ale jeść? Nigdy w życiu! Dlaczego?
Któż to wie? Przecież taka babeczka jest atrakcyjna tylko w pierwszych
godzinach po upieczeniu. A najlepiej smakuje jeszcze cieplutka. Zastanawia mnie popularność tego wypieku.
Ilość akcji z muffinami w roli głównej przekracza średnią krajową. Papilotki do
nich to osobny estetyczny rozdział. Nawet sklepy z akcesoriami do ich wypieku i
podawania napotkałam na swojej drodze.
Najwyraźniej coś mi umyka. Gdzieś musi być ten muffinkowy
wabik, na który jestem tak odporna.
Myślałam o tym piekąc pomarańczowego shortbread'a. Nieco
więcej z nim roboty niż przy pieczeniu babeczek, ale udekorować stosownie do
okazji też się dało.
Na razie zadowolę się nim , a o cupcake’ach jeszcze pomyślę.
Moje dzisiejsze ciastko jest wariacją na temat ciastka
milionera. Ta wersja jest bardziej zbliżona do aromatów świątecznych niż
pierwowzór. Dużo w nim skórki pomarańczowej, ale ona jest moim tematem wiodącym
w najbliższym czasie.
Polecam
Pomarańczowe ciastko
milionera
Ciasto:
120 g mąki pszennej
100 g mielonych orzechów laskowych
150 g masła
2 żółtka
2 łyżki drobnego cukru
12 łyżki kwaśnej zimnej śmietany
skórka z 1 wyszorowanej pomarańczy
szczypta przyprawy piernikowej
Pomarańczowy krem
karmelowy:
175 g masła
100 g brązowego cukru
2 łyżki golden syropu
(może być jasny miód)
puszka mleka skondensowanego
skórka z 1 wyszorowanej pomarańczy
Polewa z białej
czekolady:
200 g białej czekolady
1/3 szklanki kremówki
sok z połowy pomarańczy
skórka starta z 1 wyszorowanej pomarańczy
Wszystkie składniki ciasta szybciutko zagniatamy. Formujemy
placek, chowamy do worka foliowego i kładziemy na godzinę do lodówki.
Rozgrzewamy piekarnik do 170 stopni. Wyjmujemy ciasto z
lodówki i woreczka i rozwałkowujemy na kształt blaszki. Wkładamy do formy,
wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy 30-35 minut. Studzimy.
Do garnka z grubym dnem wlewamy składniki kremu i na bardzo
małym ogniu, często mieszając gotujemy masę aż nieco zbrązowieje i zdecydowanie
zgęstnieje.
Istnieje droga na skróty. Kupujemy już gotowy krem karmelowy
lub krówkowy i miksujemy z miękkim
masłem, skórką , sokiem i golden syropem. W tej wersji cukier sobie darujemy.
Pięknie zmiksowaną i pachnącą pomarańczą masę rozsmarowujemy na upieczonym i
wystudzonym cieście. Odkładamy w chłodne miejsce. Kiedy masa na cieście stężeje,
możemy zakończyć dzieło polewą z białej czekolady.
Na garnku z wodą stawiamy miskę i wlewamy do niej śmietanę.
Łamiemy czekoladę i dokładamy do śmietany. Kiedy woda pod miską się zagotuje, wyłączamy
ogień. Mieszamy zawartość miski do całkowitego rozpuszczenia się czekolady.
Dodajemy skórkę pomarańczową i wylewamy na ciasto.
Wyrównujemy i pozwalamy
zastygnąć. Potem dekorujemy i wracamy do rozważań o muffinach.
Smacznej niedzieli i dużo ciepła.
Piekne ciasteczka! Aż szkoda je zjeść :D
OdpowiedzUsuńJak już pooglądamy, to będzie można zjeść :D Pozdrawiam
Usuńcudnie ozdobione :)
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńPieknie wygladaja te ciasteczka!
OdpowiedzUsuńJa przyznam, ze mnie muffiny i cupcake'i tez nie biora. Ale piec i dekorowac je uwielbiam. Dobrze, ze znajomi nie narzekaja, ze nie jadam swoich wypiekow :)
W ten sposób i wilk syty i owca zadowolona. Buźka
UsuńTo ze mną jest jeszcze gorzej! Mnie nawet Twoje ciasteczka nie biorą.
OdpowiedzUsuńNo chyba, że są to crostini i watróbkowym pate.
To się nazywa zamiłowanie do konkretów. A wątróbkowe pate jest pycha. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń