Ale jest jedna kuchnia, która nas pogodziła. To kuchnia
tajska. Tu jesteśmy zgodni – to najlepsza kuchnia świata. Wschodniego, oczywiście.
Żeby sprawić przyjemność sobie i MMŻ przywiozłam z dość daleka
ciasto na pierożki won ton.
Ciasto to, podobnie jak greckie filo czy japońskie gyoza do niedawna miało dla mnie
posmak pewnej nierzeczywistości. Wszyscy o nich mówią, a mało kto je widział.
Ja na pewno ich w mojej sklepowej okolicy nie znalazłam. A wierzcie mi,
szukałam.
Może będzie tak jak z serem haloumi. Kiedyś był totalną abstrakcją, a
dziś leży obok poczciwej goudy w każdym supermarkecie. Dobrze jest mieć marzenia.
W każdym razie, przywiozłam paczkę ciasta na pierożki i
postanowiłam zrobić konkurencję naszej prosperującej
po sąsiedzku, chińskiej knajpie.
Jurora miałam surowego. Nie była to pewna nieco rozczochrana nadaktywna pani, ale
ktoś o wiele ważniejszy. I co gorsza, znał się na rzeczy.
Tak to wyglądało.
25 sztuk płatów
ciasta won ton*
Nadzienie:
20 dkg mielonego mięsa indyczego
1 ząbek czosnku, przeciśniętego przez praskę
pęczek kolendry, posiekany z grubsza
1 łyżka drobno pokrojowego imbiru
1 łyżka drobno pokrojonej dymki
2 łyżki sosu rybnego
1 łyżka jasnego sosu sojowego
pieprz
1 jajko, rozmącone
*dla tych, którzy
lubią sami, mam przepis na zrobienie ciasta własnymi rękami:
120g mąki pszennej,
40ml wrzątku,
2 łyżki zimnej wody,
1,5 łyżeczki oleju
roślinnego
1 litr oleju do
smażenia
Ciasto dobrze wyrobić.
Odstawić na kwadrans pod wilgotną ściereczką a potem podzielić na cztery
części. Każdą z części rozwałkować jak najcieniej. Wycinać kwadraty
przeznaczone do nadziewania. Resztę ciasta można zamrozić.
Sos do maczania:
pół szklanki jasnego sosu sojowego
1/3 szklanki wody
1 ząbek czosnku, przeciśnięty
pół łyżeczki drobno
posiekanego chili
2 łyżki octu ryżowego
Tak jak w przypadku ciasta francuskiego, powiem jedno. Lubię
używać ale już niekoniecznie męczyć się produkcją. Jeśli są dobrzy ludzie,
którzy robią to świetnie, to niech tak zostanie. Z przyjemnością skorzystam z
efektów ich pracy.
Kiedy już zdecydujecie się jaka wersja jest zgodna z waszym
sumieniem, zajmijmy się nadziewaniem.
Wszystkie składniki farszu dokładnie mieszamy. Odrobinę
rozkłóconego jajka odlejmy do osobnej miseczki. Posłuży nam za klej przy
zlepianiu pierożków.
Najważniejszą sprawą jest nie dopuścić do wysuszenia się
ciasta. Łatwo temu zapobiec, przykrywając ciasto wilgotną ściereczką.
Na płat ciasta nakładamy łyżeczkę farszu. Smarujemy jajkiem
brzegi płata ciasta i składamy po przekątnej. Przyciskamy delikatnie. Jajko
zadziała jak klej. Nie trzeba nic ugniatać, zaginać.
W wysokim rondlu rozgrzewamy olej i smażymy pierożki. Olej
nie może być zbyt gorący, żeby farsz w środku nie pozostał surowy.
Smażenie czterech pierożków trwało w moim
przypadku po 2 minuty z każdej strony. Potem wykładamy je na papierowy ręcznik
i podajemy z sosem sojowym.
Wierzcie mi, usmażyły się rewelacyjnie. Z rozpędu zawiozłam
porcję mojej Mamie, kolejnej wyznawczyni tej wersji pierogów. Nie chciała
uwierzyć, że zrobiłam je sama. A MMŻ? …Ja wiem.
Smacznego
Ooo! Won tony! On robił kiedyś gotowane z dodatkiem krewetek, podał je z bulionem - to był dla Niej cały domowy czar Azji. Coś niesamowitego!
OdpowiedzUsuńTo mój kolejny krok w oswajaniu won tonów. Zupa. Pozdrawiam
UsuńWon tony wygladaja pycha. Moze sie zbiore w sobie i tez takie zrobie? Sklep z ciastem mam w sumie nie daleko :)
OdpowiedzUsuńPrzy takiej obfitości wokół, grzechem byłoby nie skorzystać. Do dzieła Kobieto! Buźka
UsuńBiegnę po ciasto!
OdpowiedzUsuńKolejna szczęściara z won tonami pod nosem. Och! Życie! Buźka
Usuń