Pakujemy prezenty. Te wstążki, kolorowy papier, gwiazdki,
gałązki przyprawiają o zawrót głowy. Nasze koty oszalały z podniecenia.
Wstążki trzeba im wyciągać z dziobów. Im
coś bardziej błyszczące i szeleszczące tym obłęd większy. Ścigamy się z nimi,
kto będzie szybszy. My w wiązaniu kokardek
czy one w połykaniu błyskotek.
Jak się okazuje, nawet pakowanie prezentów może być niebezpieczne.
Lubicie pakować prezenty? A może bardziej wolicie je
rozpakowywać?
Ja czekam na ten moment przed świętami. Lubię wybierać
prezenty, dobierać ozdoby a potem pięknie zapakowane wręczać. I lubię ten
moment przed rozdarciem papieru, ten ostatni moment niepewności.
Mam dla was propozycję prezentu wyjątkowego. Ciasta, które
jest delikatne, pachnące i spektakularne. Panettone.
Panettone to wysoka babka. Powinna wyrastać w kominie. Ale
mnie zachciało się, żeby zamiast jednej konkretnej baby, upiec kilka
mniejszych, które byłyby świetnym prezentem świątecznym.
Tylko skąd wziąć małe, wysokie foremki? Ha! Każdy ma takie
w lodówce lub spiżarni. Musi tylko zrobić sałatkę lub zupę a foremka będzie jak
znalazł. To puszka.
Wystarczy zjeść zawartość, umyć, wyłożyć papierem do
pieczenia i już mamy gotową foremkę do panettone.
Potem przyda się czerwona wstążka, nieco jodłowych gałązek i
już prezent zrobiony.
Panettone
na 1 większą babę lub 5 mniejszych
Dzień pierwszy
ćwierć szklanki mąki krupczatki
ćwierć szklanki letniego mleka
1 łyżeczka drożdży instant
Wszystko razem wymieszać, przykryć folią a po kwadransie
włożyć na noc do lodówki.
oraz:
pół szklanki rodzynków
pół szklanki skórki pomarańczowej
ćwierć szklanki rumu
Zalać rodzynki i skórkę rumem, przykryć i zostawić na noc do
namoczenia.
Dzień drugi
2 szklanki mąki pszennej
1 szklanka mąki krupczatki
1 łyżeczka drożdży instant
ćwierć łyżeczki soli
3 łyżki brązowego cukru
2 łyżki białego cukru
ćwierć szklanki letniej wody
1 jajko
2 żółtka
skórka z otartej 1 cytryny
3 łyżeczki likieru waniliowego
¾ kostki miękkiego masła, pokrojonego w kosteczkę
W drugim dniu wyjmujemy z lodówki przygotowany dzień wcześniej
zaczyn. Powinien dostosować się do temperatury reszty składników. Kiedy
wszystko ma już temperaturę pokojową możemy robić ciasto.
W misce (sporej) łączymy oba cukry z wodą i solą. Niech się
rozpuszczą. Wlewamy do zaczynu. Dodajemy jajko i żółtka, skórkę z cytryny i likier. Miksujemy
krótko. Dosypujemy partiami mąkę. Najlepiej jest użyć jakiegoś sprzętu
mechanicznego, bo nieco się trzeba namachać. Po około 10 minutach ciasto
powinno być elastyczne i odchodzić od ścianek. Odstawiamy ciasto na pół
godziny, żeby trochę odpoczęło.
Teraz nadszedł odpowiedni czas na dodawanie masła. Po
kawałeczku wmasowujemy je do ciasta. Opłaca się być cierpliwym. Następny
kawałek masła dodajemy, kiedy poprzedni całkowicie się wchłonie. Dzięki temu
ciasto jest pięknie aksamitne i pachnące
masłem.
Kiedy całe masło jest wmasowaliśmy w ciasto, obsypujemy
namoczone rodzynki i skórkę pomarańczową łyżką mąki i wsypujemy co ciasta.
Masujemy jeszcze przez chwilę i taką zgrabną kulę odkładamy w ciepłe
miejsce. Kiedy podwoi swoją objętość, dzielimy je na kawałki i układamy w
foremkach.
Moje babeczki są różnej wysokości. Do pierwszej włożyłam
ciasto do ¾ wysokości. W drugiej do połowy. Do trzeciej nieco mniej niż do
połowy. Czwartej nie miałam, więc reszta ciasta wylądowała w tradycyjnej formie
do ciast o średnicy 18 centymetrów.
Potem sobie rosły w ciepełku i spokoju. Po 1,5 godzinie
nagrzałam piekarnik do 195 stopni i piekłam babki pół godziny.
Przed włożeniem do piekarnika posmarowałam je rozmąconym
jajkiem i posypałam płatkami migdałów.
Są zachwycające. Pachną wanilią i rumem a masło sprawiło, że
ich konsystencja jest absolutnie doskonała.
Aż szkoda dawać je w prezencie.
Ale zawsze mogę upiec kolejne.
Dzięki MidnightCookie za zdjęcia i Fox za całą resztę.
Smacznego
Piękne te panettone, a jeszcze do tego jakie smaczne!
OdpowiedzUsuńA jakie piękne zdjęcia. Wow!
OdpowiedzUsuńA jakie światło na zdjęciach :D
OdpowiedzUsuńCiekawe kto trzymał ekran?
UsuńŚwietnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuń